Od Mussoliniego do Berlusconiego
Recenzja spektaklu: „Romeo i Julia”, chor. Krzysztof Pastor
Kolejną pozycję szekspirowskiego cyklu baletowego w Operze Narodowej Krzysztof Pastor przeniósł ze Szkockiego Baletu Narodowego, dla którego stworzył tę choreografię w 2008 r. Trudno dociec, dlaczego choreograf wraz z holenderskim dramaturgiem Willemem Brulsem umieścił akcję każdego z trzech aktów w innej dekadzie XX w., czego zresztą właściwie nie zauważamy, póki nie przeczytamy programu (i nie zobaczymy pod koniec kadru z fragmentem twarzy przemawiającego Berlusconiego). Tło jest wciąż to samo: obraz miasta z architekturą czasów Mussoliniego, na który nakładane są projekcje. I akt rozgrywa się w latach 30. i jest w czerni i bieli; II akt, z lat 50. – w sepii, a III akt, przedstawiający lata 90. – w kolorze. Rody Capulettich i Montecchich prowadzą polityczną walkę; autorytarny Tybald (Paweł Koncewoj) z towarzyszami występują w czarnych koszulach, a Mercutio (Carlos Martín Pérez) jest prowokującym go na luzie żartownisiem. Przeważają sceny zbiorowe, niewiele jest scen lirycznych – i trochę szkoda, skoro w rolach tytułowych znakomicie tańczą Aleksandra Liashenko i Maksim Woitiul, czołowi tancerze Polskiego Baletu Narodowego. Ich popis, estetyczny obraz i piękna muzyka Prokofiewa (choć nieco topornie wykonana) to największe atuty przedstawienia.
Siergiej Prokofiew, Romeo i Julia, chor. Krzysztof Pastor, Teatr Wielki-Opera Narodowa