Z jednej strony 6620 drzewek upamiętniających Polaków ratujących Żydów podczas drugiej wojny światowej, z drugiej – 3 mln zamordowanych polskich Żydów, których nie uratowano. Maja Kleczewska i dramaturg Łukasz Chotkowski stawiają tę kwestię w sposób otwarty, inscenizując w pierwszej części przedstawienia jedną z niekończących się, niemal rytualnych i przez to jałowych debat (aktorzy mówią cytatami z autentycznych esejów, wywiadów, książek) na temat polskiego antysemityzmu, tego, czy podczas wojny można było zrobić więcej, by ratować żydowskich sąsiadów, uwłaszczania się na pożydowskim mieniu itd. W drugiej te same kwestie wracają w opowieści o Jerzym Kosińskim i jego „Malowanym ptaku”. Kosiński (świetny, wyciszony Jerzy Walczak) odpowiadając na znane zarzuty o przekłamania i manipulacje w „Malowanym ptaku”, padające tu z ust postaci wzorowanej na pisarce Joannie Siedleckiej (Teresa Kwiatkowska), przywołuje duchy i obrazy, przegląda się w scenach ze swojej książki (projekcje wideo), znów staje się chłopcem. Z codziennych małych i większych upokorzeń, nieustannego strachu i poniżenia rodzi się nienawiść do siebie i do poniżających – to ona stworzyła „Malowanego ptaka”, w tym sensie książka jest prawdziwa. Przejmujący spektakl o winie i bólu, o niezaspokojonej potrzebie współczucia i opłakania, i o nienawiści czającej się po obu stronach, polskiej i żydowskiej, kończy wezwanie widowni do oczyszczającej modlitwy.
Malowany ptak, reż. Maja Kleczewska, Teatr Żydowski w Warszawie i Teatr Polski w Poznaniu