Po kiepskim, pozbawionym pomysłu wystawieniu wcześniejszej sztuki Wyrypajewa „Letnie osy kąsają nas nawet w listopadzie” Wojciech Urbański dostał od autora i od Teatru Dramatycznego kolejną szansę. Której, niestety, też nie wykorzystał. Problem jest ten sam – sztuki Wyrypajewa wychodzą od sytuacji realistycznych, od życia klasy średniej, do której należy sam autor i widzowie jego teatru, by niepostrzeżenie poszybować w rejony surrealizmu i metafizyki, z nieodłącznym Bogiem i miłością jako gwarantami spełnionego żywota. Urbański zaś zatrzymuje się na warstwie realistycznej, do tego przyciężko pokazanej (od aktorstwa – jak pijani, to pijani – po przeładowaną, przytłaczającą scenografię: te salony, restauracje...). „Pijani” to historia epifanii, jakie stają się udziałem bohaterów znajdujących się w sytuacjach granicznych: ktoś się jutro żeni, inny nie godzi się ze śmiercią matki, jeszcze inna próbuje żyć z faktem, że ukochany właśnie ożenił się z jej najlepszą przyjaciółką, w kimś rezonuje obejrzany przypadkiem irański film, a ktoś ma raka i trzy miesiące życia przed sobą. Wszyscy zaś mają poczucie wegetacji, transakcyjności stosunków międzyludzkich, braku przynależenia. To ostatnie może dać tylko miłość, pozytywne myślenie. I Bóg. Dużo tu dydaktyki, łagodzonej przez poczucie humoru Wyrypajewa, i tyle samo celnych uwag o naszej zachodniej, liberalnej cywilizacji ludzi niezależnych, samotnych i dryfujących w nieznane.
Iwan Wyrypajew, Pijani, reż. Wojciech Urbański, Teatr Dramatyczny w Warszawie