Artystka traktuje je jak klocki Lego, przez lata potrafi rozbudowywać, poprawiać, zmieniać. Często pokazuje fragmentami i nie sposób przewidzieć, czy to forma ostateczna. Nie inaczej jest z jej najnowszym dziełem, powstającym etapami i w cząstkach, pokazywanym już przy różnych okazjach. Kozyra zajęła się w nim zaskakującym i intrygującym zjawiskiem z pogranicza religii, kultury, psychologii, a może i psychiatrii, znanym jako tzw. syndrom jerozolimski. To ekstatyczne doświadczenie duchowe, które każe ludziom (z reguły młodym mężczyznom) wierzyć, że są Jezusami. Pochodzą z różnych stron świata, ale wszyscy osiadają właśnie niedaleko Grobu Pańskiego. Artystka dociera do nich, prowadzi rozmowy, stara się zrozumieć istotę ich nawiedzenia.
To po części reportaż czy film dokumentalny w stylu „National Geographic”, ale także świadectwo poszukiwań samej Kozyry i jej pytań o meandry ludzkiej osobowości. Wybranych przez nią bohaterów można, oczywiście, traktować z pobłażliwym uśmiechem. Ale w ich pasji można też odnajdować prawdę o sile wiary, o zagubieniu i duchowym spełnieniu, które okazują się w tym przypadku dwoma obliczami tego samego.
Katarzyna Kozyra, Szukając Jezusa, Atlas Sztuki, Łódź, wystawa czynna do 1 czerwca