Był teściem Tadeusza Konwickiego i ojcem Jana, jednego z najbardziej znanych polskich plakacistów. Skrzypkiem z wykształcenia, ale malarzem z powołania i szczerego przekonania. Najbardziej jednak intryguje w jego artystycznej biografii fakt, że niemal całe życie poszukiwał nowych środków wyrazu, ulegał kolejnym fascynacjom, a jednak w pamięci pozostał jako twórca osobnego, niezwykle charakterystycznego, stylu.
Droga twórcza Lenicy naznaczona była przeróżnymi „-izmami”. Zaczynał, jeszcze przed wojną, od kubizmu. W czasach drugiej wojny światowej związał się z krakowską awangardą, co najpierw sprowadziło go na drogę surrealizmu, a z czasem taszyzmu, informelu, abstrakcji. W latach 50. przeżył dość silne ukąszenie ideologiczne, czego wyrazem były obrazy typu „Młody Bierut wśród robotników”. Dopiero po sześćdziesiątce ostatecznie ukształtował styl, który zaskarbił mu uznanie i zapewnił popularność. To abstrakcyjne kompozycje, trochę kojarzące się z surrealizmem, a trochę ze sztuką gestu, bliskie jakimś trudnym do zidentyfikowania organicznym formom. Na pozór chaotyczne, jednak poddane wyraźnej kompozycyjnej dyscyplinie. Kto raz zobaczył obraz Lenicy, w przyszłości bez problemu rozpozna każdy kolejny. A wrocławskie muzeum proponuje nie jedną, ale blisko 200 prac. Dokumentują wszystkie etapy artystycznych rozterek malarza i wszystkie stosowane przez niego techniki – od prac olejnych, przez gwasz i akwarele, po kolaże. Imponujący i wart obejrzenia zbiór.
Alfred Lenica, Muzeum Narodowe we Wrocławiu, wystawa czynna do 19 października