Wróżę tej imponującej (ponad 100 eksponatów) wystawie ogromną popularność – ma kilka walorów, które jak potężna pompa zasysać będą widzów. Po pierwsze temat, czyli Napoleon, postać, do której rodacy zawsze mieli słabość. Po drugie, charakter ekspozycji, czyli tzw. szerokokątny obraz epoki, utrwalony nie tylko poprzez malarstwo i rzeźbę, ale też rzemiosło artystyczne, meble, a przede wszystkim to, co naród uwielbia: pamiątki osobiste. Można więc pochylić się nad suknią i trzewikami cesarzowej Józefiny, wyobrazić sobie, jak cesarz wyglądał za tym właśnie biurkiem i z tą, a nie inną filiżanką w ręku, zachwycić biżuterią Marii Luizy. Po trzecie, dominujący w owych czasach empire to efektowny, pełen przepychu styl historyczny, a wielu bogatych Polaków i dziś funduje sobie podobne wyposażenie rezydencji. I wreszcie mile łechcąca jest świadomość, że eksponaty na wystawę wypożyczono z takich kolekcji, jak Luwr, pałac w Wersalu czy zamek Fontainebleau. To wzorcowo przygotowana wystawa historyczna. Choć czasy napoleońskie były w sztuce okresem konserwatywnego, puszącego się i w sumie dość pustego splendoru, to widowiskowe walory owych dokonań nic nie straciły na wadze.
Napoleon i sztuka, Zamek Królewski w Warszawie, wystawa czynna do 13 grudnia