Była już m.in. zbrodnia, sport, historia, gender, a teraz przyszła pora na medycynę. Gdyby krakowskie muzeum nazywało się MoMA, to ekspozycja pewnie zaczynałaby się od „Lekcji anatomii doktora Tulpa” Rembrandta, a kończyła słynnymi instalacjami z pigułkami Damiena Hirsta. O tych pracach można pomarzyć, ale i tak mamy godną reprezentację sztuki międzynarodowej z pracami takich gwiazd, jak Marina Abramović, Man Ray czy Meret Oppenheim. No i wiele wyśmienitych dzieł z Polski, reprezentujących praktycznie wszystko to, co we współczesnej sztuce się spotyka: malarstwo figuratywne, instalacje, sztukę krytyczną, projekty konceptualne. Ambicje niemal badawcze, ale i ironię oraz sarkazm. Zresztą trudno oczekiwać jednorodnego podejścia do tematu, skoro i pod hasłem „medycyna” kryje się niezliczona ilość wątków. Nie ma więc myśli przewodniej, dzieła nie układają się w logiczną całość. Ale czy mogą? Bo jak znaleźć wspólny mianownik dla powiększania sobie ust i walki z rakiem? Chyba tylko taki, że i jedno, i drugie może zainspirować artystę.
Medycyna w sztuce, Muzeum MOCAK, Kraków, czynna do 2 października