Ludzie i style

Sport wrócił do domu

Reporter „Polityki” o atmosferze na Igrzyskach

Koła Olimpijskie pod mostem Tower Bridge. Koła Olimpijskie pod mostem Tower Bridge. aurélien. / Flickr CC by SA
Choć mam tu poczucie permanentnej inwigilacji, ta impreza to wielkie sportowe święto. Londyn i Londyńczycy dają radę – pisze nasz wysłannik na IO2012.
Olimpijskie logo, symbolicznie wytopione w czasie ceremonii otwarcia. Symbolika rewolucji przemysłowej.jacilluch/Flickr CC by SA Olimpijskie logo, symbolicznie wytopione w czasie ceremonii otwarcia. Symbolika rewolucji przemysłowej.
Brytyjczycy wspaniale kibicują.Vicburton/Flickr CC by SA Brytyjczycy wspaniale kibicują.
Słusznie nazywa się te Igrzyska najbardziej strzeżonymi w historii.West Midlands Police/Flickr CC by SA Słusznie nazywa się te Igrzyska najbardziej strzeżonymi w historii.

Nie ma wyjścia – igrzyska trzeba brać takie, jakie są. Wszystkie doniesienia o najlepiej strzeżonej imprezie w dziejach okazały się prawdziwe – i nawet jeśli przed czterema laty w Pekinie odsetek mundurowych na metr kwadratowy przekraczał granice zdrowego rozsądku, to będąc w londyńskich centrach wydarzeń (przecież igrzyska to nie tylko wioska olimpijska) ma się poczucie permanentnej inwigilacji – bo bezpieczeństwa strzegą nie tylko służby uzbrojone mniej lub bardziej ostentacyjnie, ale też cuda współczesnej techniki, których niewidzialne nitki prowadzą gdzieś do satelitów i z powrotem. 

Igrzyska to także informacyjny chaos, wolontariusze rozkładający bezradnie ręce, którzy uczą się w biegu i na błędach, ale zawsze mają na swoją obronę mapę, a jak i ona jest czarną magią, to mają uśmiech. Metropolia nie ugięła się za to pod ciężarem własnym i gości – w centrum nie ma tłoku, a pracownicy metra, których od lat przygotowywano na inwazję olimpijskich turystów, są zaskoczeni względnym spokojem. Utrzymują się za to obawy o pogodę, bo pada ponad normę. Więc w środku lata przeklina się samego siebie za brak wodoodpornych butów – kto w niedzielę wybrał się oglądać kobiecy wyścig kolarski ze startu wspólnego, wie o czym mowa.

Jeśli to jest cena, którą trzeba zapłacić za przywilej uczestnictwa w największym święcie współczesnego sportu – to jednak warto. W 1996 roku Brytyjczycy reklamowali odbywające się na ich stadionach piłkarskie mistrzostwa Europy mottem „Football come home”; teraz mogliby wymienić pierwszy człon hasła na „Sport” i wszystko byłoby na miejscu. W tutejszych klubach rodziły się zasady i reguły, które nadają rywalizacji sportowej sens, a kibicom pozwalają oglądać ją ze ściśniętym gardłem. To tu są najbardziej prestiżowe sportowe adresy – od Wimbledonu, który nawet z zasuwanym dachem nad kortem centralnym wciąż jest majestatyczny, aż po tor żeglarski w Eton Dorney.

Kto sport kocha, w takich miejscach oddycha pełna piersią. Oglądanie w akcji sportowej elity to nagroda dodatkowa.

Brytyjska słabość do sportu wyraża się więc przez przywiązanie do tradycji, ale i przez otwarcie na nowe prądy. Inaczej gospodarze nie wpadliby na pomysł usypania plaży do gry w siatkówkę na dziedzińcu przed Pałacem Buckingham (tzw. Horse Guard Parade, dziś plac defilad, a w czasach Tudorów arenę rycerskich zmagań). Siatkówka plażowa to nie jest w Anglii dyscyplina znana ani specjalnie poważana, a mimo to na czas igrzysk dostała tak elitarną miejscówkę z trybunami dla piętnastu tysięcy ludzi. A sugestia, że przychodzą przed wszystkim pooglądać zgrabne, opalone ciała grających, chyba jest nieco krzywdząca.

Więc choć Brytyjczycy w pierwszych dniach igrzysk nie mieli zbyt wielu powodów do radości, nie obrazili się na rzeczywistość. Mistrzowie swoją porcję braw dostaną zawsze, ale umie się też docenić heroizm – wie coś o tym nasza niepełnosprawna pingpongistka Natalia Partyka, którą euforia trybun niosła do zwycięstwa w turnieju indywidualnym (choć w kolejnej rundzie odpadła). Znawstwo przedmiotu dało się też zauważyć na pływalni - podziw nad rekordem świata chińskiej nastolatki Ye Shiwen ustąpił konsternacji, gdy okazało się, że ostatni odcinek dystansu pokonała szybciej niż mężczyźni, w tym mistrz olimpijski na tym samym dystansie (400 m stylem zmiennym) – Ryan Lochte. Oficjalna wersja jest taka, że złoto zawdzięcza talentowi, tytanicznej pracy oraz nieproporcjonalnie dużym dłoniom i stopom. Kto chce, niech wierzy.

Zainteresowanie gospodarzy igrzyskami kontrastuje z pustawymi trybunami na wielu konkurencjach. Aby zatrzeć złe wrażenie zapowiedziano sprowadzenie na widownię wolontariuszy i wojska – w nagrodę za pomoc w organizacji imprezy, jak również szkolną młodzież. Winni pustek są członkowie olimpijskiej rodziny, jak eufemistycznie nazywa się działaczy sportowych, którzy ściągnęli do Londynu w liczbie porównywalnej do sportowców, ale nie wszystkim chce się ruszyć z klimatyzowanych hoteli. Inni członkowie olimpijskiej rodziny, czyli sędziowie, są jak na razie sprawcami największych skandali na igrzyskach. Ustanowili już niechlubny precedens – zmieniając własną, jednogłośną decyzję w męskim turnieju judo. W poniedziałek niezrozumiale przeciągali rywalizację w ćwierćfinałowym pojedynku szpadzistek. W obu przypadkach pokrzywdzeni zostali reprezentanci Korei Południowej. Tak się łamie kariery.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną