Ludzie i style

Miotła Bońka

PZPN według Bońka

Członkom pierwszej reprezentacji krajowa federacja jest potrzebna właściwie tylko do logistyki. Członkom pierwszej reprezentacji krajowa federacja jest potrzebna właściwie tylko do logistyki. Maciej Jarzębiński / Forum
Wpływ Polskiego Związku Piłki Nożnej na bieg spraw w krajowym futbolu jest ogromny. Środowisko liczy, że nowa władza wyleczy związek z niekompetencji i złej woli.
Pozycja w branży oraz znajomości Bońka, zwłaszcza wśród frakcji włoskiej, teraz zapewne wpłyną na odmrożenie relacji z UEFA.Maciej Gillert/Newspix.pl Pozycja w branży oraz znajomości Bońka, zwłaszcza wśród frakcji włoskiej, teraz zapewne wpłyną na odmrożenie relacji z UEFA.

Nowy prezes Zbigniew Boniek, człowiek obyty nie tylko w świecie futbolu, lecz także biznesu, chce, by PZPN działał jak sprawne przedsiębiorstwo. Zaprowadzanie swoich porządków w centrali zaczął od weryfikacji umów zawartych przez poprzedników, a symbolem otwarcia związku na młodych wykształconych stało się powołanie na stanowisko sekretarza generalnego 33-letniego Macieja Sawickiego, który poświęcił karierę piłkarską na rzecz edukacji i doszedł do wysokiego szczebla menedżerskiego w firmie Dajar – krajowym potentacie sprzętu gospodarstwa domowego.

Kibice bardziej łaskawi

Nowa jakość ma również dotyczyć stosunków z kibicami, co prezes podkreśla na każdym kroku, najwyraźniej wdzięczny za masowe poparcie, wyrażane jeszcze podczas kampanii wyborczej. O dobrych intencjach Bońka kibice mogli się zresztą przekonać już przy okazji towarzyskiego meczu Polska-Urugwaj w Gdańsku – decyzją prezesa ceny biletów obniżono o 20–30 proc. (najtańsze kosztowały 40 zł). Za kadencji Grzegorza Laty ceny wejściówek na mecze z atrakcyjnymi rywalami nie były niższe niż 60 zł.

Porażka reprezentacji wywołała na trybunach gwizdy dezaprobaty, ale kibice powstrzymali się od obowiązkowego do niedawna zaśpiewu „j… PZPN”. Zamilkli też etatowi krytycy związku, na czele z Janem Tomaszewskim, wcześniej rzucający utopijne hasła rozwiązania PZPN i powołania w jego miejsce alternatywnej organizacji.

Wbrew pozorom, im bliżej futbolu na zawodowym poziomie, tym rola PZPN jest mniejsza. Zarządzanie rozgrywkami ligowymi kilka lat temu związek oddał spółkom zewnętrznym, zachowując jednak wpływy poprzez prawo obsady sędziów, przyznawanie klubom licencji, wyznaczanie na mecze delegatów ds. bezpieczeństwa oraz orzekanie w sprawach dyscyplinarnych wobec piłkarzy i trenerów.

Członkom pierwszej reprezentacji (jednej z 14 działających pod kuratelą PZPN) krajowa federacja jest zresztą potrzebna właściwie tylko do logistyki, finansowania zawodowych potrzeb i rozdawania fantów, jak np. biletów dla rodzin kadrowiczów. Piłkarzy do drużyny narodowej dostarczają kluby, sztab szkoleniowy sam jest sobie sterem, natomiast kwestie marketingowe i sponsorskie, jak również dobór przeciwników w meczach towarzyskich to zmartwienie biznesowego partnera związku – firmy Sportfive.

Jeśli chodzi o szkolenie piłkarzy, to centrala oraz 16 podległych jej związków wojewódzkich może wykazać się przede wszystkim u dołu piramidy. – Nie jest prawdą, że system szkolenia nie istnieje. To tak, jakby powiedzieć, że nie mamy systemu edukacji – zwraca uwagę Marcin Dorna, 33-latek, trener reprezentacji U-17, która wiosną wywalczyła brąz w mistrzostwach Europy, pierwszy od wielu lat medal dla Polski w młodzieżowej piłce.

Flagowym projektem systemu są ośrodki szkolenia sportowego młodzieży. Działają od 2007 r., jest ich 35, funkcjonują przy wybranych gimnazjach i liceach, a ich głównym celem jest wychowywanie zawodowych piłkarzy. Finansowane są do spółki przez Ministerstwo Sportu (w 2012 r. – 5,4 mln zł), PZPN (2,85 mln) oraz związki wojewódzkie (od 50 do niemal 200 tys. zł).

To alternatywa dla akademii piłkarskich działających w klubach oraz prywatnych przedsięwzięć – objaśnia Dorna. – Ośrodki zostały powołane przede wszystkim z myślą o młodzieży, która nie ma wielkiego wyboru, jeśli chodzi o profesjonalną piłkę. Pod względem jakości szkolenia oraz zaplecza, na jakie mogą liczyć uczniowie, to elitarne placówki. Kładzie się tam nacisk na indywidualne umiejętności – dodaje Dorna, który kilka lat temu był koordynatorem poznańskiej szkoły.

Dowodem na to, że system się sprawdza, jest medal podopiecznych Marcina Dorny. Jak podkreśla trener, 10 z 18 członków jego reprezentacji przeszło przez wojewódzkie ośrodki. – W tej chwili w tych szkołach kształci się prawie 2 tys. uczniów. Licząc razem z wychowankami klubów i akademii, w jednym roczniku wybieramy do reprezentacji spośród 8–9 tys. chłopców. Dużo? Mniejsza od nas Szwecja ma większe pole manewru. W Niemczech taki piłkarski rocznik to ponad 120 tys. młodych ludzi – tłumaczy trener Dorna.

Włoskie kontakty prezesa Bońka

Wszyscy ludzie piłki zgadzają się, że w piłkarstwo młodzieżowe trzeba pompować więcej środków. O pieniądze zresztą nowe władze martwić się nie muszą – na kontach PZPN zastało ok. 40 mln zł. Mogłoby być lepiej, ale prezes Grzegorz Lato zadowalał się przede wszystkim coroczną wypłatą środków przez Sportfive (kontrakt gwarantuje związkowi co najmniej 6 mln euro w latach 2010–20).

Budżet w niewielkim stopniu wspomagały dotacje z FIFA oraz UEFA, przeznaczane na programy pomocowe i szkolenia (młodzieży, trenerów, sędziów). W 2012 r. oprócz 1,5 mln euro, które każda federacja dostaje z automatu, udało się pozyskać zaledwie ok. 150 tys. euro. – Zarząd skupił się na wyrwaniu dotacji na budowę siedziby. To mogło być nawet 67 mln euro. Ale teraz ludzie Bońka kopią w papierach i nawet nie wiadomo, czy siedziba powstanie – mówi jeden z byłych pracowników związku.

Ważne jest podtrzymywanie dobrych relacji z protektorami z UEFA oraz FIFA. Im bardziej zaniedbana dyplomacja, tym słabsza pozycja krajowej federacji. Za rządów Grzegorza Laty zlikwidowano jednak w PZPN komisję międzynarodową, a departament zagraniczny połączono z marketingiem. – Mieliśmy piłkarski rząd bez ministerstwa spraw zagranicznych – komentuje Michał Listkiewicz, były prezes PZPN, od 2008 r. na bocznym torze, ale teraz przymierzany przez Bońka do znaczącej funkcji, bo ma bardzo dobre kontakty w FIFA.

O rangę PZPN na salonach nie miał kto dbać. Wiceprezes ds. międzynarodowych Adam Olkowicz często był nieobecny na kongresach, bo z języków obcych znał tylko rosyjski, raczej w wyższych piłkarskich sferach nieużywany. Podstawowym kryterium obsady zagranicznych delegacji nie były kompetencje, tylko widzimisię prezesa Laty. Symbolem nieudolności w futbolowej dyplomacji stały się wybory do komitetu wykonawczego UEFA, gdzie kandydat Lato, reklamujący się hasłem „będę szedł drogą papieża”, dostał aż dwa głosy.

Michał Listkiewicz zwraca również uwagę, że PZPN kompletnie przestał się liczyć, jeśli chodzi o organizację międzynarodowych imprez. – Przecież decyzja o Euro w Polsce i na Ukrainie zapadła jeszcze za mojej kadencji – przypomina. – W ostatnim okresie ubiegaliśmy się o organizację kilku turniejów, ale trudno poważnie rozpatrywać kandydaturę, która ogranicza się do formalnego złożenia wniosku.

Pozycja w branży oraz znajomości Bońka w UEFA, zwłaszcza wśród frakcji włoskiej (sekretarz generalny Gianni Infantino, szef sędziów ­Pierluigi Collina oraz sam prezydent Michel Platini – de facto pół-Włoch), teraz zapewne wpłyną na odmrożenie relacji. – Euro się udało, więc przy odpowiednim lobbingu jesteśmy w stanie wywalczyć organizację turnieju mistrzowskiego w piłce młodzieżowej albo kobiecej, być może finał Ligi Europejskiej. Poza tym trzeba też zabiegać o mniejsze sprawy, jak uwzględnianie naszych sędziów przy obsadzie meczów eliminacyjnych czy pucharowych – uważa Listkiewicz.

Sędzia nad sędziami

Na nowe otwarcie liczy też Ekstraklasa SA zarządzająca rozgrywkami o mistrzostwo Polski. Spółka jest uzależniona od PZPN, przede wszystkim jeśli chodzi o sprawy sędziowskie oraz przyznawanie klubom licencji. Przekazanie Ekstraklasie SA niektórych uprawnień, a tym samym rezygnacja z części zysków PZPN, było wielu działaczom nie w smak. Nie ułatwiali życia ani spółce, ani klubom. A niekiedy uprawiali sabotaż, jak Janusz Eksztajn, były szef Kolegium Sędziów, który zwalczał zawodowstwo wśród polskich arbitrów. Stracił stanowisko dopiero po serii kompromitujących pomyłek swoich podopiecznych w kilku meczach Ekstraklasy jesienią ubiegłego roku.

Zastąpił go były arbiter międzynarodowy Zbigniew Przesmycki, który chce, by w ciągu dwóch lat wszystkie mecze Ekstraklasy prowadzone były przez sędziów, którzy nie muszą dorabiać na boku.

Nowy przewodniczący zagwarantował niezależność swoich podwładnych oraz wzrost poziomu sędziowania – ocenia Marcin Animucki, członek zarządu Ekstraklasy SA, która za pracę arbitrów płaci kilkaset tysięcy złotych rocznie. – A skoro wreszcie jest normalnie, to nie ma powodów, by w ogóle dyskutować o pozbawieniu PZPN nadzoru nad sędziami – dodaje.

Nie udało się natomiast wprowadzić normalności, jeśli chodzi o przyznawanie licencji. – Posiedzenia komisji ­licencyjnej często zamieniały się w farsę. Przymykano oczy na oficjalne kryteria, a pozwolenia na grę klubom wydawano po znajomości. Nowe standardy w tej dziedzinie wyznaczał Rudolf Bugdoł – prezes okręgu śląskiego i prawa ręka Laty. Gdy przed kilku laty rozpatry­wano sprawę Polonii Bytom, Bugdoł wstał, walnął pięścią w stół i powiedział, że ­Polonia, jako klub zasłużony, w którym wychował się reprezentant kraju Jan Liberda, musi grać w Ekstraklasie. Precedens został ustanowiony – opowiada Tomasz Smokowski, szef sportu w Canal+.

Wszyscy, którym zależy na ligowej piłce, liczą również na to, że prezes Boniek wyda jasne wytyczne delegatom PZPN odpowiedzialnym za kontrolę bezpieczeństwa na stadionach. Nieraz grzeszyli oni nadgorliwością i trochę na siłę doszukiwali się dwuznaczności w wywieszanych przez kibiców flagach i transparentach, podgrzewając tym samym atmosferę na trybunach.

Poza tym wiele zastrzeżeń budziła praca komisji dyscyplinarnej PZPN, która przeciągając decyzje o karach dla zawodników, np. dyskwalifikacji za brutalny faul, utrudniała trenerom ustalanie składu na najbliższe mecze – mówi Tomasz Smokowski.

Marcin Animucki, zamiast o przeszłości, woli mówić o tym, co będzie. Jeśli chodzi o stosunki PZPN–Ekstra­klasa SA, to pierwszy zysk po wyborach już jest: szorstka przyjaźń ustąpiła, przynajmniej na razie, relacjom partnerskim.

 

Nowe władze PZPN wciąż badają grunt, tymczasem z reformatorskim impulsem wystąpiła Ekstraklasa SA. Według propozycji spółki, już od przyszłego sezonu piłkarze, oprócz 30 kolejek w rundzie zasadniczej, mieliby rozegrać 14 dodatkowych z podziałem na grupy mistrzowską i spadkową. Rozważane jest również zwiększenie liczby zespołów w Ekstraklasie oraz system rozgrywek wiosna–jesień. Ale akurat do tych zmian potrzeba zgody PZPN.

Polityka 49.2012 (2886) z dnia 05.12.2012; Ludzie i Style; s. 106
Oryginalny tytuł tekstu: "Miotła Bońka"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną