Mam nadzieję, że sukces Nabo spowoduje wysyp podobnych restauracji w wielu miejscach Warszawy i nie tylko. W dawnym pawilonie sklepowym przypominającym bunkier powstał lokal, który pokochali nie tylko mieszkańcy Sadyby. Przyjeżdżają bowiem tu smakosze z najdalszych okolic stolicy. My na szczęście nie mamy zbyt daleko. Wystarczy tylko zjechać z Górnego Mokotowa i przetrawersować Czerniakowską. A tu przy Skwerku „Starszych Panów” – co zachęca jeszcze bardziej do podróży – czeka nieduży, bo mieszczący naraz około 40 gości, lokal o prostym wystroju i meblach sugerujących, że jesteśmy w Danii. Na dodatek w karcie są i duńskie słynne w świecie kanapki oraz parę innych przysmaków, których nie powstydził by się sam Redzepi, czyli właściciel kopenhaskiej Nomy.
Nabo zyskała wielką popularność, bo uczestniczyła w konkursie „Gazety Wyborczej” na najlepszą restaurację w Warszawie. I zdobyła ten tytuł w 2012 roku.
Nie ominął duńskiej knajpki także laur lokalu najbardziej przyjaznego dzieciom. I to niewątpliwa prawda. W sobotnie południa pełno tu wózków i maluchów bawiących się w specjalnej salce oraz ich rodziców. Są też porcje i dania przeznaczona dla tej klienteli.
Menu zgodnie ze sztuką duńskiej kuchni – informują właściciele na swej stronie internetowej: jest sezonowe i oparte na naturalnych składnikach. Królują w niej ryby: łosoś, śledź i makrela. Podstawą wielu dań skandynawskich są także ziemniaki, bez których żaden mieszkaniec północy nie wyobraża sobie życia oraz konserwowane warzywa, takie jak kapusta czy ogórki, często marynowane na słodko. Najbardziej popularne w Danii są smorrebrod, czyli „chleb posmarowany masłem” z bardzo ciekawymi dodatkami - z marynowaną wieprzowiną, łososiem, duńskim bekonem, surową wołowiną, młodymi ziemniakami czy marynowaną na słodko kapustą lub pasztetem z wątróbek. Te pochwały kanapek potwierdzam w całej pełni, bo sprawdziłem taką z krewetkami, szparagami, ogórkami i jajem na twardo oraz drugą z polędwicą na zimno i też jajkami, ale przepiórczymi marynowanymi w soku z buraków.
Z dań głównych wybraliśmy krewetki w sosie ze świeżym zielonym koperkiem i zielonym pieprzem i chili (31 zł) oraz burgera Nabo z mięsa wołowego z piklami, serem (pysznie wędzonym), bekonem i frytkami (32 zł).
Prawdę mówiąc dalsze sprawdzanie kolejnych dań odłożyliśmy na kolejne wizyty. Porcje sa bowiem wielkie, a nie chcieliśmy objeść się nadmiernie. Do Nabo zaś będziemy przychodzić częściej. Zwłaszcza od kiedy zauważyłem, że sympatyczny młody kelner zawiązuje wlokące się sznurówki jednemu z najmłodszych swoich gości. Mam nadzieję, że podobna opieką otoczą i mnie, a dodać trzeba, że są tam także i młode śliczne kelnerki...
*
Ul. Zakręt 8, Warszawa, tel. (22) 842 02 56, www.nabocafe.pl