Ludzie i style

Plemnik na uwięzi

Nowa koncepcja antykoncepcji dla mężczyzn

Od 25 lat słychać o potrzebie stworzenia antykoncepcyjnej pigułki dla mężczyzn. Od 25 lat słychać o potrzebie stworzenia antykoncepcyjnej pigułki dla mężczyzn. Josef Horazny, Martin Sterba/CTK / PAP
Nowoczesna farmaceutyka proponuje tradycyjny podział: doustna antykoncepcja dla kobiet, dla mężczyzn za to środki na potencję. Kiedy pojawi się pigułka dla tych, co mogą, ale nie chcą?
Gandarusa - indonezyjskie zioło, z którego firma Indofarma ma zamiar produkować pigułki antykoncepcyjne dla mężczyzn.Francisco Manuel Blanco/Wikipedia Gandarusa - indonezyjskie zioło, z którego firma Indofarma ma zamiar produkować pigułki antykoncepcyjne dla mężczyzn.
Wynalezienie skutecznej pigułki antykoncepcyjnej dla mężczyzn okazuje się być nie lada wyzwaniem.JCB Prod/PantherMedia Wynalezienie skutecznej pigułki antykoncepcyjnej dla mężczyzn okazuje się być nie lada wyzwaniem.

Coraz więcej młodych mężczyzn w Polsce jest gotowych współfinansować antykoncepcję i towarzyszyć partnerkom podczas wizyt u ginekologa. Po prezerwatywie i tabletce hormonalnej najczęstszą metodą zapobiegania ciąży jest stosunek przerywany oraz okresowa abstynencja. Te dwa wnioski z najświeższego raportu „Współczesna seksualność i nowoczesna antykoncepcja Polaków 2014” dowodzą, że akurat w awangardowych metodach antykoncepcyjnych w naszym kraju nie przodujemy, a jedyną jaskółką zmian jest to, że ochrona przed niechcianą ciążą przestaje być tylko problemem kobiet.

Podczas pogadanek z młodzieżą coraz częściej słyszę pytanie, kiedy pojawi się pigułka dla mężczyzn. Większość zainteresowanych marzy o takiej wolności, jaką kobiety poczuły w latach 60. – mówi Michał Pozdał, edukator seksualny i psychoterapeuta ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.

Zakodowane ego łowcy

Wolność w kontekście męskiej antykoncepcji to niekoniecznie trafione słowo. Rygor przyjmowania tabletek wiąże i nie daje wyboru, jeśli ktoś nie chce grać w rosyjską ruletkę. Co to za swoboda, gdy trzeba pamiętać o regularnym faszerowaniu się hormonami? Już tylko te wątpliwości rodzą obawy, czy mężczyźni byliby rzeczywiście odpowiednimi adresatami nowej metody. – Nie ukrywam, że stale się o tym na naszych zjazdach naukowych rozmawia – przyznaje dr Jan Karol Wolski, urolog i androlog z Warszawy.

Od 25 lat słychać o potrzebie stworzenia nowej taktyki zapobiegającej niechcianym ciążom, a skoro ma być rewolucyjna – bo inna od dotychczasowych, w których udoskonalić już wiele się nie da – powinna zaskoczyć czymś niezwykłym. Wyobraźnia podpowiada tylko jeden kierunek: męską odmianę pigułki. Bo to jedyna luka, która pozostała w asortymencie środków antykoncepcyjnych. Już w latach 90. pojawiły się na rynku prezerwatywy dla kobiet, więc antykoncepcja doustna to chyba najtrwalszy jeszcze bastion nierówności między płciami. Ale firmy farmaceutyczne dość ospale finansują tego typu badania.

Skądś się ten opór materii bierze. – Większy wpływ mogą tu mieć uwarunkowania społeczne niż biologiczne, bo stereotypowy mężczyzna to jednak nie jest ­idealny kandydat do przyjmowania pigułek antykoncepcyjnych – ocenia prof. Violetta Skrzypulec-Plinta, kierująca Katedrą Zdrowia Kobiety Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Nie tylko dlatego, że pewnie nie chciałoby mu się iść do lekarza po receptę na taki specyfik. Czy mężczyźni dojrzeli już do tego, by świadomie ograniczać swoją płodność i dzielnie zniosą ewentual­ne powikłania? Na ile można im zaufać, że nie ośmieszą producentów niską skutecznością nowej metody, bo po prostu będą notorycznie zapominać o swoich pigułkach, tak jak o wyrzucaniu śmieci? Powściągliwość przemysłu farmaceutycznego bierze się zatem z czystej kalkulacji, w jakim stopniu deklarowane zainteresowanie przełoży się na sprzedaż.

Z Viagrą i innymi środkami na potencję, które przebojem zdobyły rynek męskich afrodyzjaków, poszło gładko, bo były odpowiedzią na zapotrzebowanie rodzącej się kultury konsumpcji i odmładzania. Uczyniły z mężczyzn kochanków na turbodoładowaniu, łatwiej mogących sprostać nowym kanonom: żyć intensywnie, kochać gorąco, nigdy się nie zestarzeć. Prof. Tomasz Szlendak, dyrektor Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, w arcyzabawnej książce „Leniwe maskotki, rekiny na smyczy” trafnie zauważa, że skoro współczesna kultura nawet od seniorów wymaga większego skoncentrowania na uprawianiu miłości niż uprawianiu marchewki w ogródku, to aby spełnić ten warunek, potrzebna jest przecież gładka skóra, twarde mięśnie i wysoki potencjał seksualny. Bez farmakologicznych wspomagaczy osiągnąć to w pewnym wieku trudno. Podglądanie mężczyzn budujących muskulaturę na siłowniach pokazuje, że są w stanie łyknąć wszystko, byle osiągnąć zamierzony cel: dziesiątki odżywek, hormony i witaminy; jak można z góry zakładać, że nie wezmą do ust niczego nowego, co przypomina tabletkę?

Specyfiki antykoncepcyjne to jednak zupełnie inna półka. W pewnym sensie idą pod prąd pierwotnej potrzebie przekazywania genów i posiadania potomstwa, a zatem z czysto ewolucyjnych względów gotowość do ich stosowania może być mizerna. – Mężczyzna ma zakodowane w sobie ego łowcy i doustna antykoncepcja może mu je blokować – podejrzewa prof. Skrzypulec-Plinta.

Nowe idzie z Indonezji

Tradycyjna pigułka antykoncepcyjna dla kobiet oznaczała powiew szeroko rozumianej wolności, gdyż uzyskały dzięki niej kontrolę nad własną płodnością. Mężczyźni mogą pomagać w macierzyństwie, ale sami dziecka nie urodzą, więc niechciana ciąża dotyka ich w mniejszym stopniu – i dlatego mają mniejszą motywację, by się przed nią zabezpieczać.

Problem ten widać szczególnie w krajach najbiedniejszych, ale jest też wyrzutem sumienia dla bogatego świata, gdzie z jednej strony zachęca się młode pary do posiadania liczniejszego potomstwa, a z drugiej nie ma przeszkód w stosowaniu antykoncepcji. Zaniedbania w upowszechnianiu planowania rodziny widać w statystyce: według ubiegłorocznych szacunków Instytutu Guttmachera w Stanach Zjednoczonych aż 49 proc. z 6,7 mln ciąż było nieplanowanych! W Polsce podobnymi danymi nie dysponujemy, choć dr Grzegorz Południewski, warszawski ginekolog, przytacza ciekawą statystykę GUS: – Ponad połowa małżeństw przed 25 rokiem życia ma dziecko przed upływem 9 miesięcy od ślubu, są więc de facto pod presją nieplanowanej ciąży.

Pewnie gdyby stosowane przez kobiety metody antykoncepcyjne były skuteczniejsze, a wprawa w korzystaniu z prezerwatyw większa – problem nie osiągnąłby takiej skali. – Skoro w zabezpieczaniu się przed ciążą 36 proc. Polek stosuje stosunek przerywany i okresową abstynencję, to nie wystawia sobie najlepszej opinii – twierdzi dr Południewski. Z kolei wiedza o długoterminowej antykoncepcji, wykluczającej ryzyko pomyłek i dającej pewność nie na dzień, tydzień, lecz trzy lata, jest w naszym kraju żenująco niska. Na pytanie, czy gdyby mężczyźni mogli połknąć przed stosunkiem pigułkę zatrzymującą plemniki, odsetek nieplanowanych ciąż spadłby definitywnie – żaden z lekarzy odpowiedzieć nie chce. Czyżby z braku wiary, że idea ta kiedykolwiek będzie mogła się urzeczywistnić?

Ale są na świecie kraje, gdzie już bierze się to pod uwagę. Oto rząd i ministerstwo zdrowia Indonezji zdecydowały się sfinansować z państwowych funduszy badania nad męską pigułką antykoncepcyjną, w której upatruje się ostatniej szansy na ograniczenie przyrostu naturalnego. Indonezja to państwo zmagające się obecnie z największym przeludnieniem – w minionym 30-leciu liczba mieszkańców wzrosła ze 145 do 246 mln. Zaangażowanie mężczyzn w planowanie rodziny pozostaje – mimo ogólnokrajowych kampanii – na bardzo niskim poziomie. Ponoć tylko 1,8 proc. używa prezerwatyw, 0,2 proc. poddało się sterylizacji (już nawet w Polsce zabiegi podwiązania nasieniowodów, czyli wazektomii, są popularniejsze, gdyż korzysta z nich 1 proc. mężczyzn; dla porównania – w Europie 8 proc., a w USA – 10 proc.).

Tabletki to zatem, zdaniem tamtejszych ekspertów, najlepsze wyjście dla kochliwych Indonezyjczyków, na czym może skorzystać niedługo cały świat, jeśli lokalne badania przyniosą pozytywny skutek. Jeszcze nigdy finał nie był tak blisko – cała nadzieja w aktywnym składniku pozyskanym z lokalnej rośliny o nazwie gandarusa, który chemicznie zsyntetyzowano i uformowano w tabletki. Oczyszczona wersja ekstraktu, przetestowana przez dr. Bambanga Prajogo, trafiła już do końcowych etapów produkcji w krajowej firmie farmaceutycznej Indofarma i – jak informuje Rahma Wati z departamentu marketingu – procedura rejestracyjna zakończy się jeszcze w tym roku, by specyfik można było sprzedawać od 2015 r. Podczas zorganizowanych przez dr. Prajogo testów z udziałem kilkuset mężczyzn pigułki z gandarusy okazały się skuteczne w 99,96 proc., ale, co najważniejsze, prawidłowa płodność wróciła trzy dni po zaprzestaniu ich stosowania.

To bardzo ważna cecha nie tylko z punktu widzenia medycznego (każda akceptowana metoda antykoncepcyjna powinna być odwracalna), ale również ze względów religijnych. Wśród muzułmanów do antykoncepcji nie podchodzi się tak restrykcyjnie jak w katolicyzmie. Dopuszcza się ją – ale pod warunkiem, że nie powoduje nieodwracalnej bezpłodności.

Badania przerywane

Choć gandarusa czeka na weryfikację w Indonezji, popyt na nią już ożył w internecie. To najlepszy dowód, że męska antykoncepcja nie jest tematem wydumanym i kiedy tylko pojawi się na rynku bezpieczny i skuteczny produkt, szybko znajdzie odbiorców.

Gandarusa jest specyfikiem roślinnym, a to oznacza, że może nie mieć mocy działania równej hormonom lub lekom syntetycznym – zauważa dr Jan K. Wolski. Ktoś jednak musi być pierwszy, by się o tym przekonać. Badaniem męskich środków antykoncepcji zajmuje się dziś na świecie dosłownie kilku zapaleńców. Co pewien czas pojawia się sensacyjna wiadomość o nowym pomyśle, ale z tych zapowiedzi niewiele później wynika.

Czy firmy farmaceutyczne zdadzą sobie sprawę, że zapotrzebowanie na męską antykoncepcję istnieje i warto sypnąć groszem, by zaspokoić oczekiwania? Czeka na to kilka otwartych projektów, które wymagają dofinansowania – np. w Australii, gdzie dr Sabatino Ventura pracuje nad pigułką blokującą białka hamujące ruch plemników, albo w Edynburgu, gdzie zespół dr. Lee Smitha próbuje zablokować gen warunkujący ich produkcję. W ostatnim dziesięcioleciu jeszcze kilku innym naukowcom wydawało się, że są już bardzo blisko znalezienia Świętego Graala, ale ich historie również nie kończyły się happy endem.

Na porażkę złożyły się działania niepożądane, które zniechęcały ochotników do kontynuowania badań: niekontrolowany wzrost libido, trądzik, zmiany nastroju, przyrost masy ciała, brak wytrysku, ale ostatecznie o ich przedterminowym zakończeniu decydowało nie tyle złe nastawienie mężczyzn np. do suchego orgazmu, ile raczej wyschnięte źródło pieniędzy rozczarowanych sponsorów.

Jedyne eksperymenty, nadal prowadzone w Indiach i USA niezależnie od skromnych funduszy, dotyczą żelu wstrzykiwanego do nasieniowodów, który blokuje drogę plemnikom, oraz – traktowanych z przymrużeniem oka, choć znanych od czasów Hipokratesa – nasiadówek w gorącej kąpieli (co ma zapewniać sterylność na około pół roku). Jak tu się nie dziwić, że ewentualnym fundatorom takich badań, podczas których ochotnikom każe się trzymać przez trzy kwadranse mosznę w misce z wodą o temperaturze 47 st. C, wydają się one niepoważne w porównaniu z testowaniem leków w innych dziedzinach medycyny.

Wcale nie jest powiedziane, że przy wątpliwej skuteczności i sporej akceptacji dla tradycyjnej antykoncepcji jej męska odmiana szybko zyskałaby zwolenników. Dr Jarosław Woroń, farmakolog z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, ma wątpliwości, na ile wyniki badań klinicznych przeprowadzonych z gandarusą na Azjatach można powielić u przedstawicieli innych ras: – Uniwersalna pigułka się nie sprawdzi, jeśli na dojrzewanie plemników mają wpływ czynniki środowiskowe. I nadal nie wiadomo, w którym momencie mężczyzna może być pewny, że jego płodność na jakiś czas zanika. Kto odważy się świadomie ryzykować?

Próg odcięcia stale ulega zmianie, co dobrze opisuje historia egzaminów zdawanych przez prof. Violettę Skrzypulec-Plintę: – Przed 30 laty na zaliczeniu z ginekologii musiałam wiedzieć, że do zapłodnienia potrzeba 100 mln plemników w 1 ml nasienia. Gdy kilka lat później zdawałam pierwszy egzamin specjalizacyjny, było to już 80 mln, na kolejnym – 40 mln, w ubiegłym roku limit wynosił 20 mln, a obecnie 15 mln.

Dr Jan K. Wolski, który pracuje w warszawskiej Klinice Niepłodności Novum, przytacza przykłady ojców, którym udało się zapewnić potomstwo przy liczbie już tylko 750 tys. plemników w 1 ml ejakulatu, a przy zaawansowanych metodach in vitro można dzięki biopsji uzyskać pojedyncze komórki z jądra i też doprowadzić do zapłodnienia. – A więc skuteczna pigułka antykoncepcyjna musi unieszkodliwić każdy plemnik, który dojrzewa około trzy miesiące. Zdrowy mężczyzna produkuje ich tysiąc na sekundę. Jeśli tylko jeden przedostanie się do komórki jajowej, cała antykoncepcja bierze w łeb.

Jak nowa koncepcja antykoncepcji sprawdzi się w praktyce, dowiemy się dopiero wtedy, gdy skuteczny preparat trafi do otwartej sprzedaży. Oby nie stało się to wtedy, gdy już wszystkich mężczyzn trzeba będzie leczyć z powodu bezpłodności.

Polityka 17.2014 (2955) z dnia 21.04.2014; Ludzie i Style; s. 112
Oryginalny tytuł tekstu: "Plemnik na uwięzi"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną