Ludzie i style

Zaufaj sobie, zrób pierwszy krok i dopnij swego

Ponad dwie trzecie Polaków przyznaje, że zdarza się im odkładać realizację ważnych dla nich rzeczy na później. To największa przeszkoda na drodze do realizacji planów – mówi Jacek Walkiewicz, psycholog, trener motywacji.
Jacek Walkiewicz – ekspert ING, psycholog, trener motywacji, inspirujący mówca, autor książek „Pełna MOC życia” i „Pełna MOC możliwości”. Od 20 lat specjalizuje się w szkoleniach z rozwoju umiejętności osobistych i zawodowych. Jacek Walkiewicz – ekspert ING, psycholog, trener motywacji, inspirujący mówca, autor książek „Pełna MOC życia” i „Pełna MOC możliwości”. Od 20 lat specjalizuje się w szkoleniach z rozwoju umiejętności osobistych i zawodowych.

Dominik Komarowski: Właśnie obchodzimy 25–lecie przemian ustrojowych w Polsce. Po upadku PRL w błyskawicznym czasie powstało ponad 3 mln firm. To dzięki nim właśnie osiągnęliśmy sukces gospodarczy. Chyba Polacy uwierzyli, że los jest ich w rękach?
Jacek Walkiewicz: Potwierdzają to sondaże. Z badania „Barometr ING: Realizujemy czy snujemy” wynika, że ponad połowa Polaków jest przekonana, że jest kowalem własnego losu. Kiedy odzyskaliśmy wolność, wcale nie było takie pewne, iż potrafimy udźwignąć związaną z nią odpowiedzialność za własne życie. Tymczasem Polacy stanęli na wysokości zadania i potrafili z wywalczonej wolności skorzystać. Objawem tego był właśnie wybuch przedsiębiorczości.

Te same badania ING ujawniają jednak polaryzację postaw. Jedni są przekonani, że sukces to owoc ciężkiej pracy, posiadanych talentów i umiejętności. Drudzy natomiast źródła sukcesu upatrują w szczęściu, znajomościach. Którzy mają rację? Które z tych czynników liczą się najbardziej?
Do tej pierwszej grupy należą osoby, którzy odniosły sukces, do tej drugiej ci, którzy nie poznali jego smaku. Ta ostatnia grupa mocniej akcentuje pojęcie szczęścia rozumianego jako szczęśliwy traf, który zdarza się innym, a nie nam. Takie myślenie pozwala bardzo łatwo wytłumaczyć swoją aktualną sytuację i własne błędy. Twórca sieci restauracji McDonald’s tłumaczył, iż aby odnieść sukces, trzeba się znaleźć w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu i zacząć działać. Czyli – użyję metafory – „wypłynąć na morze”. Wiatr w żagle łapią te osoby, które zdobyły się na odwagę i postanowiły wypłynąć z portu. Można powiedzieć, że miały szczęście. Ale to nieprawda, gdyż podjęli ryzyko, podczas gdy inni zostali w portach, gdzie wprawdzie ich statki są bezpieczne, ale nic nie osiągnęli.

A ja te osoby pozostające w portach rozumiem. Przecież podstawową potrzebą człowieka jest poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji życiowej, a w dzisiejszych czasach chyba niczego nie można być pewnym, poza tym, że wszystko się wokół nas zmienia. Chyba zgodzi się Pan ze mną?
Strach towarzyszył ludziom od zawsze. Kruchość psychologiczna człowieka jest mitem, bo historia pokazuje, że człowiek jest niezwykle silny. By iść przez życie i nie dać się nieść z prądem, potrzebna jest odwaga i podjęcie pewnego ryzyka. My Polacy w skrajnych sytuacjach potrafimy być niezwykle heroiczni, ale w codziennym życiu jednak zbyt często nadużywamy słowa „uważaj”.

To co Pan zatem doradzi tym, którzy stoją w porcie?
By wzięli wreszcie życie w swoje ręce i dopięli swego. Pierwszym etapem jest wewnętrzna deklaracja, że chcę iść swoją drogą. Często niestety żyjemy życiem innych ludzi, np. wskazówkami rodziców, których nie chcemy rozczarować.

Problem w tym, że wielu ludzi bardzo długo nie wie, co chciałaby w życiu robić. Nie każdemu jest dane odkryć swoją ścieżkę.
Trzeba więc być aktywnym, próbować. Jeżeli korzystamy z możliwości próbowania różnych rzeczy w życiu, jesteśmy bardziej skłonni odkryć swoją pasję i pomysł na życie. Takich osób jak Kubica, który od dziecka wiedział, że chce być kierowcą wyścigowym, jest niewielu. Natomiast większość z nas przez całe życie szuka. Warto więc wracać do swoich marzeń i traktować życie jako swego rodzaju tajemnicę do odkrycia. W pewnym momencie warto wreszcie złożyć twardą deklarację: nie snuję, ale realizuję.

A potem?
Zacząć działać i zaufać sobie. Kluczowe są przekonania. Jedno z moich ulubionych brzmi: dam radę! Kiedy patrzę na swoje życie wstecz, to widzę, że mimo różnych przeszkód, zawsze kiedy podejmowałem wyzwania i ryzyko, korzystałem z pomocy oraz wsparcia innych i działałem – wtedy dopinałem swego. Ta świadomość małych i dużych sukcesów z poprzednich lat pomaga mi dzisiaj podejmować nowe wyzwania. One się zmieniają, tak jak zmieniam się ja i świat dookoła mnie. Ale zaufanie do siebie ciągle jest podstawą podjęcia tych wyzwań. Ważna jest też cierpliwość. Nie wystarczy wiedzieć, co się chce, trzeba jeszcze marzenia pielęgnować, tzn. zamienić je na konkretne cele, plany działania i działać w kierunku ich realizacji.

To chyba porady dobre dla młodych. Bo gdy przychodzi kryzys wieku średniego, jest za późno...
Nic podobnego. Kryzys wieku średniego służy zadaniu sobie pytania: gdzie jestem. Wielu mówi, że życie zaczyna się po czterdziestce, i jest w tym sporo prawdy. Kładzie się wtedy większy nacisk na słowo „chcę” niż „muszę”, czyli na pasje, które mogę jeszcze realizować.

Słowa są aż tak ważne?
Mają fundamentalne znaczenie. Jest takie powiedzenie: zmień swoje słownictwo, a zmienisz swoje życie. I ja w to wierzę. Proszę zwrócić uwagę, że gdy podczas ostatniej olimpiady Kamil Stoch zdobył złoty medal, rzucił do kamery: zdobyłem! Tymczasem wielu naszych sportowców ma zwyczaj mówić o swoich sukcesach, że im się udało. A zwycięstwo po latach treningu to nie jest przypadek.

Kamil Stoch już jako nastolatek mówił, że zdobędzie olimpijskie złoto. Tymczasem ja z własnego doświadczenia wiem, że wytyczanie zbyt ambitnych celów bywa zgubne.
To prawda. Cele trudne i ambitne mogą być powodem zniechęcenia. Skutecznym sposobem jest metoda salami, czyli „pokrojenia” wielkich planów na cele mniejsze i łatwiejsze do zrealizowania. Salami trudno zjeść w całości, ale konsumowane po plasterku sprawia dużą przyjemność. Na pewno dużo łatwiej jest też realizować cele, kiedy niczego nie udajemy przed sobą i przed innymi. Nie wyzwolimy w sobie takiej determinacji, jeśli nasze cele są ważniejsze dla innych niż dla nas samych.

No tak, ale po drodze są wymówki, te najpopularniejsze to brak czasu i pieniędzy.
Czas jest dla nas jak dla ryby ocean. Wydaje się nam, że skoro jesteśmy w nim zanurzeni, to nie da się nim zarządzać. I to prawda, ale już zarządzanie swoimi priorytetami jest możliwe, chociaż coraz trudniej jest je nam ustalać w czasach, gdy świat daje tyle możliwości. A bez nich nie sposób być skutecznym. Podobnie jak z czasem jest z brakiem pieniędzy. Marzenia na ogół są droższe niż nasze aktualne możliwości finansowe. Przez to są czymś niecodziennym, odświętnym. Poza tym ciągle jeszcze trudno jest nam mówić o pieniądzach jak o naturalnym środku do realizacji życiowych celów.

Porozmawiajmy o Pana współpracy z ING Bankiem Śląskim. Dlaczego zdecydował się Pan zaangażować w ten projekt?
W nowych reklamach bank mówi: „Polacy, przestańcie snuć, realizujcie”. Jest to bardzo bliskie temu, o czym mówię i robię od 20 lat. Podczas swoich wykładów powtarzam: „nie gadaj, zrób. Jeśli o czymś marzysz, sięgnij po to”. Jednak kampania ING idzie o krok dalej, bo zamiast koncentrować się na marzeniach, skupia się na celach i planowaniu. Jestem przekonany, że odzew społeczny tego projektu spowoduje, że sporo osób zrobi ten krok do przodu.

 

 

Więcej informacji o akcji na stronie: www.dopnijswego.pl

Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną