POLITYKA: Polska afera taśmowa zakłóca wam odbiór mistrzostw?
Czubaj: Czy jesteśmy już nagrywani? Jako autor powieści kryminalnych marzyłbym o tym, żeby mieć jakieś nielegalne taśmy z obiadków oficjeli FIFA. Taki obiadek nagrać, żeby usłyszeć, o czym się tam mówi. Tylko obawiam się, że oni mają dobrą osłonę kontrwywiadowczą.
Zaorski: Katarską zapewne.
Czubaj: Te mistrzostwa zaczęły się od afery – pomyłki sędziego Nishimury, który niesłusznie podyktował karnego dla Brazylii. I atmosfera była dosyć ciężka.
Ćmikiewicz: Ale wyniku meczu nie wypaczył, czego nie da się powiedzieć o arbitrze sędziującym spotkanie Nigerii z Bośnią i Hercegowiną.
Czubaj: Mimo to niesmak pozostał, bo był to pierwszy mecz. Biorąc pod uwagę aferę z Katarem i sprawę FIFA jako organizacji paramafijnej, a do tego protesty społeczne w Brazylii, wydawało się, że dobrze nie będzie. Tymczasem następnego dnia był wspaniały mecz Hiszpanów z Holendrami, a potem z dnia na dzień ta spirala piłkarskich emocji zaczęła się nakręcać.
Wołek: Zgadzam się, że uroda futbolu przesłoniła wszystkie problemy. Protesty ucichły, ale języczkiem u wagi będzie postawa Brazylii, bo remis z Meksykiem znowu nastroje podgrzał, w którymś z miast była ruchawka. Od postawy Brazylii zależy atmosfera turnieju.
POLITYKA: Futbol na razie z taśmami wygrywa, bo zachwyca. Mecze mają dramaturgię, niekiedy zupełnie zaskakującą. Są ekscytujące zwroty akcji. Nawet Szwajcaria, która przegrywała z Francją 0:5, nagle się podnosi i strzela dwie bramki.
Zaorski: Nie pamiętam turnieju, na którym tak często ci, którzy strzelają pierwsi bramkę, na końcu przegrywają.