POLITYKA: Przykra sprawa, zwykle odpadają ci, których bardzo lubimy oglądać…
Walter: I nasi zwykle odpadają.
POLITYKA: Zostają za to ci co zawsze, grający futbol najbardziej wyrachowany.
Walter: Przegrani w ostatnim ćwierćfinale Kostarykańczycy to dla mnie prawdziwi herosi. Z kolei Holendrzy dali pokaz wielkiego samozaparcia i wiary w swojego trenera. Z przyjemnością patrzę na ławkę Holendrów, na ich sztab szkoleniowy…
POLITYKA: Wszyscy coś bez przerwy notują.
Wołek: I mają jednakowe stroje z pomarańczowymi krawatami.
Walter: Ale do interwencji wstaje tylko van Gaal, reszta siedzi i pisze. To jest bardzo dobrze zorganizowany team. Ale też grający heroicznie. Chociaż nie aż tak jak Kostarykańczycy, którzy dali z siebie, ile mogli, a w swoim polu karnym postawili nie tylko tramwaj i autobus…
POLITYKA: Postawili tam pociąg pancerny. Mimo to był to najdramatyczniejszy ćwierćfinał. Pozostałe trzy na mój gust były trochę zbyt przewidywalne. Zaskakujące, że w meczu Holandii z Kostaryką pasję i heroizm pokazali nie tylko ci piłkarsko słabsi, ale i ci silniejsi, dysponujący kunsztem.
Wołek: Dla mnie Holendrzy nie byli żadnymi herosami. Męczyli się niemiłosiernie. Na papierze przewyższają Kostarykańczyków o kilka długości i powinni byli wygrać spokojnie. Jak by powiedział nieoceniony trener Łazarek, to była rozmowa byka z parowozem. Dysproporcja kolosalna. I dla mnie herosami byli Kostarykańczycy. Pokazali niebywały hart ducha. A Holendrów, poza wszystkim, nie lubię…
POLITYKA: I od tego trzeba było zacząć.