Ludzie i style

Wejście smoka

RMF FM: 25 lat pierwszego prywatnego radia

Wozy transmisyjne dwóch radiowych rywali podczas mszy narodowej po śmierci Jana Pawła II, Warszawa, 2005 r. Wozy transmisyjne dwóch radiowych rywali podczas mszy narodowej po śmierci Jana Pawła II, Warszawa, 2005 r. Krzysztof Kuczyk / Forum
25 lat temu rozpoczęła się epoka prywatnego radia w Polsce. Zaczęło się w Krakowie od startu RMF, który swą popularność zawdzięcza dziś tyleż bezkompromisowości, co kompromisom.
Szef RMF Stanisław Tyczyński na tle kontrowersyjnego billboardu reklamowego.Paweł Kopczyński/PAP Szef RMF Stanisław Tyczyński na tle kontrowersyjnego billboardu reklamowego.
Studio radia RMF, 1994 r.Adam Golec/Agencja Gazeta Studio radia RMF, 1994 r.

Pewnego dnia całe miasto przełączyło się na jedną stację. Nie prowadzono wtedy badań, ale zakładam, że w Krakowie mieliśmy słuchalność na poziomie 90 proc. Idąc od sklepu do sklepu, można było wysłuchać całej audycji – relacjonuje pierwsze dni nowej rozgłośni Tadeusz Sołtys, który w RMF FM przeszedł przez wszystkie szczeble zawodowej kariery. Był reporterem, dziennikarzem i prowadzącym program poranny. Od dekady jest dyrektorem programowym, od pięciu lat prezesem zarządu RMF FM.

Zaczęło się wiosną 1989 r., kiedy zgodnie z ustaleniami Okrągłego Stołu przy krakowskim oddziale Polskiego Radia powołano zespół przygotowujący audycje Komitetu Wyborczego Solidarność. Na jego czele stanął Stanisław Tyczyński, który w 1981 r. razem z kolegą zakładał podziemną radiostację w Nowej Hucie. W stanie wojennym rzucił studia fizyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, a w 1984 r. wyemigrował do Francji. Wrócił pięć lat później bogatszy o – jak sam twierdził – 5 tys. dol. i dwa macintoshe. Oraz pomysł na radio. Jeszcze w czerwcu 1989 r. powstała Krakowska Fundacja Komunikacji Społecznej, pierwsza polska niezależna organizacja medialna. Tyczyńskiemu udało się namówić do współpracy Edwarda Miszczaka, radiowca z krwi i kości, a ten potrafił zarazić swoim entuzjazmem innych.

Pierwszy trzon RMF stworzyli ludzie, których Miszczak wyciągnął z Radia Kraków. Pamiętam tylko jedną osobę, która nie zdecydowała się przejść. Nie chciała zaryzykować utraty radiowego etatu dla tak surrealistycznego projektu. Ja byłem wolnym strzelcem, nie miałem nic do stracenia – wspomina Piotr Metz, dyrektor muzyczny RMF FM w latach 1990–2001, obecnie dyrektor muzyczny Radia Kraków.

Nie on jeden opuścił wtedy radio publiczne i nie tylko on po latach do niego wrócił – dziś można go usłyszeć w Trójce. – Czasy były takie, że udawały się rzeczy, które z pozoru udać się nie mogły. Któregoś dnia wszyscy zainteresowani stworzeniem nowego radia spotkali się w prywatnym mieszkaniu przy ulicy św. Marka. Osiem osób, na czele ze Stanisławem Tyczyńskim i Edwardem Miszczakiem. Usiedliśmy na podłodze, przy wielkim piecu, i zaczęliśmy rozmawiać o marzeniach, o tym, żeby grać nowoczesną muzykę, żeby podawać informacje inaczej, niż to się robi w państwowych stacjach radiowych – wspomina Tadeusz Sołtys. Byli ludzie, były plany i trochę sprzętu. Lokal również – pomieszczenia wydzierżawione przy hotelu na kopcu Kościuszki od firmy Wawel Tourist. Brakowało tylko częstotliwości. Pierwszy wniosek o zezwolenie na emisję programu lokalnego fundacja złożyła w listopadzie 1989 r., ale został odrzucony. Tyczyński uciekł się więc do fortelu – wystąpił do ówczesnego prezesa Radiokomitetu o zgodę na retransmisję programu paryskiej stacji FUN Radio. Powołał się na precedensy: na tej samej zasadzie pokazywano wówczas programy telewizji Rai Uno i TV Moskwa. – Plan był prosty: uzyskać częstotliwość, a potem stopniowo dokładać do tego serwisy i własne programy – wspomina Sołtys. Udało się. Radio Małopolska FUN otrzymało częstotliwość jako pierwsze prywatne radio w Polsce i 15 stycznia 1990 r. puściło w eter pierwszą piosenkę. Była nią „Africa” amerykańskiej grupy Toto.

Dzięki umowie z MTV Europe RMF FM znalazł się na satelicie Astra, stając się pierwszym radiem satelitarnym w Europie Środkowo-Wschodniej. Koncesję na nadawanie programu ogólnopolskiego otrzymał od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w maju 1994 r. W tym samym czasie metamorfozę z rozgłośni lokalnej w nadającą w całym kraju przechodziło również prowadzone przez wybitnego dziennikarza Andrzeja Wojciechowskiego warszawskie Radio Zet, co na długie lata rozdzieliło pomiędzy radio „żółte” i „niebieskie” role śmiertelnych rywali. – Początkowo Wojciechowski zlekceważył RMF. Dla niego konkurencją był tylko Program I Polskiego Radia i w stosunku do Jedynki ustawił swój biznes. Kiedy dostał koncesję ogólnopolską, myślał naiwnie, że z czasem będzie odpalał nadajnik w kolejnych miastach, celebrując to, że Radio Zet ma coraz większy zasięg. Tymczasem RMF odpalił swój program w całej Polsce praktycznie w ciągu jednego dnia – wspomina były prezes Zetki Robert Kozyra, który kierował nią od śmierci Wojciechowskiego w 1995 r. do jesieni 2009 r. Uważa, że choć RMF i Zet się ścigały, niekoniecznie startowały w tych samych dyscyplinach. – Program nigdy nie był najmocniejszą stroną RMF. Radio Zet miało popularne audycje, cytowane przez media wiadomości i muzykę, a RMF przede wszystkim muzykę, wiadomości i sporadyczne audycje. Kiedy RMF zaczynał, był radiem dla młodzieży, dopiero pod wpływem Radia Zet zmienił grupę docelową, bo okazało się, że słuchacze, do których adresuje swój program Radio Zet, są znacznie bardziej atrakcyjni dla reklamodawców. Radio Zet było radiem nazwisk, wyrazistych osobowości, a Tyczyński stawiał na markę.

Radio dla słuchaczy

RMF to skrót od Radio Muzyka Fakty. Muzyka, wiadomo, to w radiu bardzo ważna rzecz. W pierwszej dekadzie swojego istnienia krakowska rozgłośnia imponowała playlistą, znacznie bogatszą, bardziej wszechstronną i aktualną od konkurencji, a także – a może przede wszystkim – znakomitymi audycjami autorskimi. RMF nie tylko wychwytywał najnowsze muzyczne trendy, ale też sam je kreował (od tej anteny rozpoczęła się chociażby ogólnopolska kariera Macieja Maleńczuka). Niestety, ta sama stacja, która kiedyś za muzykę była powszechnie chwalona, na przełomie wieków zrezygnowała z edukowania słuchaczy na rzecz schlebiania ich gustom. W pewnym sensie padła ofiarą własnego sukcesu, bo łatwiej podejmować ryzyko, gdy ma się mniej do stracenia, niż kiedy jest się liderem.

To słuszna diagnoza, trzeba jednak uwzględnić nie tylko to, co się działo w samym RMF, ale również w jego otoczeniu – mówi Piotr Metz, przypominając, że w czasach przemian ustrojowych wielu Polaków miało w domu wyłącznie odbiornik radiowy na fale długie albo i żadnego. – Ci ludzie jedyny kontakt z muzyką mieli na weselach czy imprezach w remizie. W połowie lat 90. zarobili trochę pieniędzy i mogli sobie kupić wieżę stereo. Wcześniej słuchali Jedynki albo nie słuchali niczego i nagle zaczęli słuchać RMF. W dramatyczny sposób odmienili radiową rzeczywistość w Polsce, bo to przecież są konsumenci proszków do prania i innych intensywnie reklamowanych towarów. Trzeba się było dostosować do ich gustów. – Robimy radio dla słuchaczy, nie dla misji. Poprawiamy im nastrój, sprawiamy, że przyjemniej im się pracuje czy jeździ samochodem – ucina Adam Czerwiński, od dekady dyrektor muzyczny RMF FM. Na antenę stacji trafiają dziś trzy nowe piosenki tygodniowo (w tym jedna polska), bo z badań wynika, że dojrzały już słuchacz radia nad intrygującą nowość przedkłada to, co zna. Nowe propozycje z kolei muszą się sprawdzić w badaniach, bez tego w eter nie pójdzie nawet piosenka ulubionego zespołu pana dyrektora.

Fakty. W swoich formacyjnych latach RMF FM relacjonował wydarzenia z Zatoki Perskiej, jako pierwsze medium prywatne rozesłał korespondentów po świecie, przyciągał ciekawymi rozmowami. Ale tej samej stacji możemy dziękować – bądź ją przeklinać – za upowszechnienie nad Wisłą infotainmentu. Radio specjalizuje się na przykład w relacjonowanych na antenie prowokacjach, takich jak sprawdzanie wiedzy kandydatów na europarlamentarzystów czy załatwianie remontu lokalnej drogi rzekomym telefonem z ministerstwa. Marek Balawajder, dyrektor informacji RMF FM, twierdzi jednak, że tego typu numery przechodzą coraz rzadziej, bo po pierwsze politycy stali się ostrożniejsi, a po drugie… nie trzeba ich zachęcać do kompromitujących zachowań. RMF organizuje więc akcje komentujące rzeczywistość – latem na Krakowskim Przedmieściu przez kilka godzin działała Restauracja RMF&Przyjaciele, w której każdy mógł dać się nagrać przy posiłku.

Kaganek wypasu

Poza muzyką i faktami liczyła się jeszcze autopromocja. Lapidarnie rzecz ujmując, słuchacze uważają, że RMF jest fajny, bo RMF im tak powiedział.

RMF przez te wszystkie lata wydawał więcej, niż zarabiał. Imponujące było to, jak dużo pieniędzy przeznaczał na promowanie się i jakie miał możliwości techniczne. W żadnym europejskim kraju nie wydawało się tylu pieniędzy na robienie programu radiowego i jego promocję, ile wydawały Radio Zet i RMF, splecione w tej, trochę niezdrowej, konkurencji – przyznaje Kozyra. – Ale też na żadnym zachodnim rynku stacje radiowe nie mają takich wyników słuchalności, jakie są w Polsce. Radio w Polsce jest hybrydą gatunków, która nie sprawdziłaby się na żadnym innym rynku. Jest połączeniem ognia i wody: radia muzycznego, które jednocześnie ma mocno rozbudowaną część informacyjną i publicystyczną. Metody były różne. Od świetnych kampanii reklamowych („Polityka albo zdrowie” z 1995 r. szokowała billboardem zestawiającym ponure, szare twarze prymasa Glempa, prezydenta Wałęsy i premiera Oleksego z nagą niewiastą), przez liczne konkursy (w tym taki, w którym można było wygrać wycieczkę w kosmos), imprezy sportowe (z cykliczną Olimpiadą FM na czele) i charytatywne (rozdawanie audiobooków dzieciom zostającym na święta w szpitalach), po jedno z najbardziej spektakularnych przedsięwzięć promocyjnych w historii polskich mediów, czyli serię imprez plenerowych o nazwie Inwazja Mocy. Dzisiaj ten pomysł wydaje się banalny, ale wtedy był pionierski: wyjechać z radiem w teren, poznać słuchaczy i pozwolić im się spotkać, nawiązać z nimi dialog. Przy okazji wspólnie się zabawić.

Pierwsza Inwazja Mocy odbyła się w 1995 r. i była skromna: kilkanaście osób ekipy, dwa wozy satelitarne, dwa żółto-niebieskie wozy pancerne. Codziennie inne miasto, najlepiej takie, w którym RMF FM niedawno uzyskał częstotliwość. Trochę programu na żywo, trochę wygłupów i animacji dla tubylców. Pomysł chwycił, więc co roku nie tylko trzeba go było powtórzyć, ale też przebić. Każdego lata ruszała więc w Polskę kolumna sprzętu – od sceny, oświetlenia i nagłośnienia, przez ciężarówki wypełnione gadżetami RMF i pirotechniką, po kuchnię na kółkach oraz takie elementy show, jak śmigłowiec, myśliwiec Su-22, balon, a nawet wesołe miasteczko, wyprodukowane we Włoszech na zamówienie radia.

Czuliśmy, że mamy misję, że niesiemy kaganek nowoczesności i wypasu. Prawdziwym fenomenem byli ludzie, którzy spędzali z nami wakacje. Całe rodziny za nami jeździły. Te kilkaset osób z przodu rozpoznawałem po twarzach, bo widziałem już ich wczoraj, przedwczoraj, tydzień wcześniej – wspomina Marek Rusinek, prowadzący imprezy Inwazji Mocy, dzisiaj dziennikarz RMF MAXXX, młodzieżowej, miejskiej mutacji RMF FM. Przyznaje, że te kilka tygodni w trasie to była przednia zabawa, ale i ciężka praca. Czasem można było stracić orientację. – Przed wejściem na żywo odliczałem ze sceny, żeby publiczność odpowiednio przywitała słuchaczy. Pewnego wieczoru zrobiłem to co zawsze: „Trzy… dwa… jeden… Kalisz wita całą Polskę!”. Transmisja ruszyła, a tu cisza. Nie wiem, co się dzieje, rozglądam się zdezorientowany, a tu z pierwszego rzędu facet krzyczy do mnie: „Koszalin, kurwa! Koszalin!”.

Ostatnia Inwazja Mocy odbyła się w sierpniu 2000 r. na podkrakowskim lotnisku w Pobiedniku Wielkim. Scorpions i Budkę Suflera oklaskiwało ponad 600 tys. ludzi. Tego rekordu już nie próbowano przebić. Zresztą pomysł na muzyczne eventy podchwyciła nie tylko bezpośrednia konkurencja, ale też reklamodawcy, którzy wcześniej finansowali imprezy RMF, ale zapragnęli robić własne.

Koniec epoki

Karnawał zakończył się w maju 2001 r., kiedy KRRiT, przedłużając RMF FM koncesję na nadawanie programu ogólnopolskiego, odebrała stacji prawo do rozszczepiania sygnału, czyli emisji lokalnych pasm programowych, a co za tym idzie, możliwość sprzedawania reklam o zasięgu regionalnym.

To był najtrudniejszy moment, bo wiązał się z koniecznością zwolnienia bardzo wielu ludzi – przyznaje Tadeusz Sołtys. Uważa, że decyzja KRRiT godziła nie tylko w interesy krakowskiej rozgłośni, ale trwale zmieniła układ sił w polskiej radiofonii. Jego zdaniem standardy wyznaczane przez RMF FM działały mobilizująco na nadawców lokalnych. – Kiedy odebrano nam rozszczepienia, właściciele stacji lokalnych pomyśleli sobie: „Po co mamy robić serwisy? Przecież to jest drogie! Lepiej puścić piosenkę Tiny Turner”. Nad czym bardzo boleję, bo ludzie wolą usłyszeć, co zdarzyło się na rogu ulicy, niż słuchać o tym, kto się z kim spotykał w Waszyngtonie.

Obecny prezes RMF jest dyplomatą, czego o ówczesnym nie można powiedzieć. Stanisław Tyczyński zdecydował się walczyć w sądzie – zaskarżył decyzję Rady do Naczelnego Sądu Administracyjnego, pozwał też Skarb Państwa i KRRiT, domagając się wielomilionowego odszkodowania – i w mediach. Twierdził, że padł ofiarą nagonki politycznej, a niekorzystne dla RMF FM rozwiązanie uważał za decyzję ówczesnego premiera Leszka Millera, wprowadzoną w życie przez Włodzimierza Czarzastego, sekretarza Krajowej Rady. W sylwestrową noc 2003/04 życzył słuchaczom radia na antenie roku bez „mordy Millera” w telewizorze. W pewnym sensie dostał, czego chciał, bo Miller w marcu przestał być przewodniczącym SLD, a w maju złożył tekę premiera. To jednak nie zmieniło sytuacji radia – procesy w sprawie rozszczepień ciągnęły się bez końca, a sądy różnej instancji wydawały sprzeczne decyzje. Jesienią 2006 r. Tyczyński zrezygnował z radia. Być może wpływ na to miały koncesyjne boje, może fakt, że znalazł sobie nowe wyzwanie w postaci wytwórni filmowej Alvernia Studios. Pakiet większościowy akcji RMF FM nabył niemiecki koncern Bauer.

W drugie ćwierćwiecze RMF wchodzi jako hegemon. Według badań słuchalności Radio Track jesienią 2014 r. ponad 23 proc. Polaków w wieku od 15 do 75 lat słuchało żółto-niebieskiego radia. Kolejne w zestawieniu Radio Zet ma niemal 9 punktów procentowych mniej. Codziennie RMF FM dociera do około 9 mln słuchaczy, co jest najlepszym wynikiem w Europie.

Nie ujmując niczego obecnej ekipie, uważam, że ważna jest budząca zaufanie marka, jedna z najsilniejszych w Polsce, a jej wykreowanie to zasługa prezesa Tyczyńskiego – uważa Piotr Metz.

Tyczyński tak dużo i długo inwestował w markę, że w pewnym momencie przekroczył punkt krytyczny dla rynku radiowego i RMF odskoczył od pozostałych o ponad 10 proc. udziału w rynku słuchalności. Po sprzedaży radia Bauerowi RMF zaczął zarabiać w końcu duże pieniądze, których nie zarabiał nigdy wcześniej – potwierdza Robert Kozyra. – O Staszku Tyczyńskim mówiło się zawsze, że był raczej szaleńcem niż biznesmenem, ale życie pokazało, że był lepszym biznesmenem, niż się wszystkim wydawało. Dzisiaj RMF rządzi niepodzielnie inny dyktator – słuchacz. – Pytam go, jaka ta stacja powinna być, czego ode mnie oczekuje – mówi Tadeusz Sołtys. – Nie zamierzam dyskutować ze swoim słuchaczem. Jeśli chce Katy Perry, będzie dostawał Katy Perry. Dopóki ludzie lubią konkurs esemesowy, będą go mieli. Ale gdy powiedzą: „Sołtys, nie, już nam się znudziło”, to zdejmę go z anteny i będę musiał wymyślić coś nowego. A potem znowu zapytać ich o zdanie.

25 lat po nowym otwarciu w polskiej radiofonii rozgłośnie komercyjne zajmują się więc spełnianiem zachcianek słuchaczy, zamieniając się de facto w jedną wielką playlistę. Publiczne natomiast pogodziły się z utratą monopolu i zaczynają postrzegać swoją misyjność jako atut, nie przykry obowiązek. I tylko – choć radio to przecież fonia – wizjonerów trochę żal.

Polityka 3.2015 (2992) z dnia 13.01.2015; Ludzie i Style; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Wejście smoka"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną