Ludzie i style

Zielono im

Inteligentne supermiasta przyszłości

Wszystkie domy połączone są miejskim intranetem. Wszystkie domy połączone są miejskim intranetem. Fujisawa SST
Wkrótce znaczna większość ludzi na świecie będzie mieszkać w miastach. Oby bardziej przyjaznych niż obecnie. Może takich jak eksperymentalne, supernowoczesne Fujisawa SST?
Centralny punkt miasta zaplanowany jako miejsce wypoczynku i zgromadzeń.Fujisawa SST Centralny punkt miasta zaplanowany jako miejsce wypoczynku i zgromadzeń.
Oprócz wielofunkcyjnych pomieszczeń, jest tu także punkt, z którego nadzoruje się bezpieczeństwo w mieście.Fujisawa SST Oprócz wielofunkcyjnych pomieszczeń, jest tu także punkt, z którego nadzoruje się bezpieczeństwo w mieście.
Zautomatyzowane czujniki, rozpoznawszy człowieka, skierują nań obiektywy i oświetlą mu drogę, włączając po kolei lampy.Fujisawa SST Zautomatyzowane czujniki, rozpoznawszy człowieka, skierują nań obiektywy i oświetlą mu drogę, włączając po kolei lampy.

Przerdzewiałe latarnie przechylają się ciężko nad zatoką, jakby zaraz miały się przewrócić. Masywne niegdyś, żelbetonowe nabrzeże, które przed laty oświetlały, jest pogruchotane i zapadnięte, częściowo skryte już pod lustrem wody. Wygląda, jakby – miażdżąc wszystko na swej drodze – przeszła po nim Godzilla, właśnie tu wynurzywszy się z oceanu, zwabiona światłami Kioto. Zniszczenia spowodował kataklizm z 1995 r., znany jako Wielkie Trzęsienie Ziemi w Hanshin (rejon wyspy Honsiu). Japończycy pozostawili ten fragment portu nieodbudowany, by pamiętać. Zginęło wtedy 6,5 tys. osób.

Niemal trzykrotnie więcej ofiar pochłonęła tragedia z 2011 r. W wyniku wstrząsów tektonicznych i wywołanego przez nie tsunami o 40-metrowej fali doszło wtedy do awarii elektrowni atomowej w Fukuszimie, efektem było ciężkie skażenie środowiska. Uszkodzeniu uległ ponad milion budynków w północno-wschodniej Japonii, z czego 127 tys. kataklizm dosłownie zrównał z ziemią. 4,4 mln domostw zostało odciętych od prądu, a 1,5 mln – od bieżącej wody.

Dla Japończyków były to największe tragedie od czasu drugiej wojny światowej. A także impulsy do gruntownej rewizji swego podejścia do energetyki i urbanizacji, wzmocnione świadomością, że kraj ten będzie w przyszłości jeszcze bardziej narażony na kataklizmy wywołane siłami przyrody. Zmiany klimatyczne grożą bowiem nie tylko podniesieniem lustra oceanu, a co za tym idzie zalaniem części tego wyspiarskiego kraju, ale także nasileniem niebezpiecznych anomalii pogodowych, w tym częstszych i gwałtowniejszych niż dotąd tornad i tajfunów.

Nieprzypadkowo zatem właśnie w Kioto, jeszcze częściowo zrujnowanym – dwa lata po Wielkim Trzęsieniu Ziemi – podpisane zostało w 1997 r. międzynarodowe porozumienie znane jako protokół z Kioto, którego ustalenia miały zapobiec dalszemu ocieplaniu się klimatu. Japonia nasiliła przy tym prace badawcze nad technologiami „zielonymi”: pomagającymi oszczędniej gospodarować wodą, energią, pozyskiwać ją z naturalnych źródeł, bez ryzyka dla ludzi i środowiska.

Odwrót od energii atomowej jest dla tego silnie zurbanizowanego i uprzemysłowionego kraju jeszcze niemożliwy, ale Japończycy już dziś szukają dlań bezpieczniejszej alternatywy. Inicjatywy polityków i inwestorów są w tej kwestii zgodne z nastrojami społecznymi. Według badań przeprowadzonych przez japońskie ministerstwo ekonomii, handlu i przemysłu ostatni wielki kataklizm sprawił, że aż 84,6 proc. ankietowanych zaczęło zastanawiać się, czy nie zużywają za dużo energii.

Samowystarczalne energetycznie polis

Życie bardziej „zielone” jest obecnie w Japonii nie tylko w dobrym tonie – jest koniecznością. Na fali tych nastrojów zaczęto szukać rozwiązań na każdym kroku. Niektóre z nich mogą budzić nasz mimowolny uśmiech, jak wyposażanie sedesów w głośniki odtwarzające odgłos spuszczanej wody, by panie nie marnowały niepotrzebnie cennej wody, próbując zagłuszyć zawstydzające je odgłosy ciągłym uruchamianiem spłuczki. Śmiać się jednak nie ma z czego, w skali kraju oznacza to bowiem spore oszczędności deficytowego zasobu.

To wszystko jednak było zbyt mało. Szukano rozwiązań systemowych – nowej formuły funkcjonowania w ekologicznym, przyjaznym środowisku, w energooszczędnym, docelowo może wręcz samowystarczalnym energetycznie polis. A przy okazji postanowiono spróbować wskrzesić pierwotną strukturę wspólnoty, zagubioną podczas gwałtownej, niekontrolowanej urbanizacji i industrializacji kraju.

Społeczeństwo japońskie się starzeje i stopniowo coraz bardziej atomizuje. Samotni, niedołężni i obcy sobie sąsiedzi, pozbawieni oczekiwanej pomocy ze strony słabnącego państwa, zdani wyłącznie na siebie, znajdą się w trudnej sytuacji. Substytutem więzi plemiennych stała się dla Japończyków sieć relacji koleżeńskich w zakładzie pracy, ale nawet ta kultura zaczyna już zanikać. A emeryci po powrocie do domu, w którym przez większość swego życia spędzili tak mało czasu, czują się zagubieni, zbędni i bezradni. Nie potrafią się odnaleźć, a jeśli nie mają rodziny, tym bardziej cierpią z powodu samotności. To w tym kraju coraz większy problem społeczny.

Próbą odpowiedzi na powyższe problemy jest idea miasteczek przyszłości. Supernowoczesnych, oszczędnie zużywających zasoby, a przy tym dzięki swej strukturze sprzyjających powstaniu zintegrowanej lokalnej społeczności. Takich jak Fujisawa SST (Sustainable Smart Town – miasto samowystarczalne) – pierwsza tego typu na świecie modelowa osada, oficjalnie otwarta w listopadzie minionego roku.

Fujisawa SST znajduje się 51 km na południe od Tokio, dojazd pociągiem ze stolicy to ok. 50 minut. Zajmuje powierzchnię ok. 19 ha, na których kiedyś stały budynki fabryki Panasonica – dziś lidera konsorcjum, które, przy udziale i przychylności państwa, zainicjowało ten eksperyment. Ideę zmiany przeznaczenia owego terenu zaczęto rozważać w 2007 r., budowa ruszyła pełną parą w 2012 r. Miasteczko ma się docelowo składać z tysiąca domków jednorodzinnych, w których żyć będzie ok. 3 tys. osób, a także z obiektów publicznych, jak ośrodek zdrowia. Koszt inwestycji podliczono na 60 mld jenów (1,83 mld zł).

W dniu otwarcia miasteczka niebo jest bezchmurne, skrzący się w promieniach słońca ośnieżony szczyt góry Fudżi na horyzoncie widać zatem wyraźnie, co przybyli odbierają jako dobry znak – władająca wulkanem bogini najwyraźniej błogosławi miasteczku. Ale też trudno byłoby mu nie kibicować. Fujisawa SST będzie emitować aż o 70 proc. mniej dwutlenku węgla niż analogiczne tradycyjne miasteczko (według średniej z 1990 r.), o jedną trzecią zmniejszy się zużycie wody. Udział energii ze źródeł odnawialnych obliczany jest na ponad 30 proc. Zgromadzone zasoby i własne źródła energii zapewnią miasteczku normalne funkcjonowanie do trzech dni w razie kataklizmu.

Wiele domów jest jeszcze w budowie, przykrytych niebieską folią, ale główne budynki i usługi publiczne działają, pierwsi mieszkańcy prowadzą tu już normalne życie. Wille są przeurocze, delikatne łuki uliczek nadają otoczeniu intymności i wdzięku. Na dachach, pochylonych pod optymalnym kątem, błyszczą, niczym polerowane lustra z obsydianu, czarne panele fotowoltaiczne. Są wszechobecne. Wieńczą uliczne latarnie, zbierając energię na noc, stoją w długim szeregu przed otaczającym miasteczko murkiem. Prąd, którego mieszkańcy nie zużywają na bieżąco – bo są na przykład w pracy – jest przesyłany tam, gdzie akurat go potrzebują, dzięki łączącej całe miasteczko, sterowanej przez komputer „inteligentnej” sieci. Nadwyżki chomikują przydomowe rezerwuary.

Wszędzie zastosowano najnowocześniejsze, nierzadko futurystyczne technologie Panasonica i rozwiązania pozwalające optymalnie gospodarować zasobami i energią. W Polsce znamy tę firmę głównie z wysokiej klasy telewizorów, aparatów fotograficznych i sprzętu AGD, ale w rzeczywistości jest to moloch produkujący najrozmaitsze urządzenia elektryczne i wyposażenie domów – od systemów wentylacyjnych, przez suszarki do włosów, rowery, po elektronikę samochodów. W Fujisawa SST odpowiada i za systemy przechwytujące ciepło wytworzone w domach (aby nic się nie zmarnowało przy spuszczaniu wody czy wentylacji), i za systemy elektroniczne analizujące zachowania mieszkańców, wyłączające np. klimatyzację w opustoszałym budynku. Notabene mieszkańcy mogą sterować klimatyzacją, jak i wieloma innymi funkcjami swoich domów, zdalnie, monitorując ich stan i przesyłając komendy smartfonem – o tradycyjnych komputerach nie wspominając.

Wszystkie domy połączone są intranetem, czyli lokalną siecią informującą mieszkańców m.in. o sprawach miasteczka i dotyczących ich osobiście: aktualnym zużyciu energii lub planowanych imprezach albo przypominają o zaplanowanej wizycie w lokalnym centrum zdrowia czy na urodzinowym przyjęciu dziecka sąsiadów. Intranet pomoże mieszkańcom zżyć się ze sobą i scementować jako wspólnota, ale funkcję tę będzie pełnił przede wszystkim główny budynek publiczny, który nam skojarzyć się może z domem kultury. Jest w nim biblioteka, księgarnia i czytelnia, jest kawiarenka, ale też wspólna kuchnia, gdzie można razem z sąsiadami robić przetwory – a potem je sprzedawać pod marką „Fujisawa SST”.

Jeden z mieszkańców już oferuje opatrzone takim logo saszetki z przygotowaną przez siebie wyborną – potwierdzam, piłem – kawą. Obok są warsztaty z m.in. komputerami i drukarkami 3D. To przestrzenie wspólne, zaprojektowane tak, aby możliwie jak najbardziej ułatwić mieszkańcom współdziałanie czy po prostu bycie razem. Tysiąc domostw to wystarczająco wiele, by zapewnić miasteczku żywą, zróżnicowaną społeczność i uzasadnić wspólne inwestycje, a zarazem wystarczająco niewiele, by ta społeczność mogła się ze sobą zżyć i łatwo wytworzyć wspólną tożsamość.

Oprócz zadaszonego miejsca zgromadzeń jest też klasyczna otwarta agora, na planie koła z promieniście celującymi w środek alejkami. Symboliczny centralny monument, park, plac zabaw dla dzieci, a także okrągłe patio z wiodącymi na górę po łukach schodkami. To kolejny element przypominający symboliką greckie polis – odpowiednik akropolu, w którym główna przestrzeń jest wyniesiona. Tu akros jest taras, z ławeczkami, roślinnością i – a jakże – panelami fotowoltaicznymi. Oraz z ładnym widokiem na górę Fudżi.

Transport zapewnią mieszkańcom wypożyczalnie elektrycznych samochodów, skuterów i – również elektrycznych – rowerów, doładowywanych w miejscach parkowania. Bezpieczeństwo: system kamer kontrolujących przestrzeń publiczną, nadzorowany przez strażnika dyżurującego w centrali, czyli w jednym z pomieszczeń „domu kultury”. Zautomatyzowane czujniki, rozpoznawszy człowieka, skierują nań obiektywy i oświetlą mu drogę, włączając po kolei lampy.

Ekspansja megapolis

Fujisawa SST wydaje się krokiem w dobrym kierunku. Tego typu osady, łączone klastrowo w większe aglomeracje, być może pozwoliłyby zjeść ciastko i je mieć. Bo nie da się uniknąć ekspansji megapolis – w 2050 r. już ponad 70 proc. ludzkości będzie żyło w miastach. Dzieląc superaglomeracje na komórki funkcjonujące jako częściowo autonomiczne społeczności, mielibyśmy jednak szansę uniknąć wielu dzisiejszych bolączek związanych z atomizacją ludności miejskiej.

Interesujące, że Fujisawa SST jest bezpośrednim echem idei, które założyciel budującego ją japońskiego koncernu – Matsushita Konosuke – sformułował już blisko sto lat temu. Warto przypomnieć tego interesującego człowieka i przedsiębiorcę, ze szczególną dedykacją polskim rekinom biznesu, upierającym się, że inaczej jak po trupach i na śmieciówkach interesów w kapitalizmie robić się nie da.

Otóż pan Konosuke zasłynął m.in. tym, że w czasie pierwszego głębokiego kryzysu finansowego nie zwolnił żadnego pracownika i nie obniżył nikomu pensji. Założył natomiast stowarzyszenie samopomocy, by pomagać sobie wzajemnie, nie tylko w pracy, ale i w rozmaitych życiowych problemach, i wspólnie spędzać czas także poza fabryką. Finansował z tej okazji rozmaite imprezy kulturalne i sportowe. Organizacja działała od 1920 r. aż do powstania niezależnych związków zawodowych w 1946 r. Choć nie był osobą szczególnie religijną, zainspirowany wizytą w świątyni, w 1932 r. sformułował naczelny cel dla swojej firmy. Podwojenie zysków? Nie: wyeliminowanie powszechnej wokół biedy, m.in. poprzez dostarczanie dobrej jakości produktów w uczciwej, niskiej cenie. Notabene o potrzebie zachowania harmonii między troską o zyski firmy a sprawiedliwością społeczną mówił już swoim menedżerom w 1929 r. – niemal wiek przed narodzinami etykiety SJW (social justice warrior) oznaczającej „bojownika o sprawiedliwość społeczną” i używanej dziś coraz powszechniej w lewicowych dysputach o potrzebie fundamentalnego zwrotu w globalnym myśleniu o biznesie.

Nic dziwnego, że poświęcone przedsiębiorcy muzeum przypomina atmosferą świątynię shinto z odtworzoną nabożnie jeden do jednego, niczym betlejemska stajenka, prostą chałupą, w której urodził się i wychował ojciec założyciel.

Panasonic chce eksportować zarówno ideę przyjaznych ludziom i środowisku miasteczek, jak i niezbędne do tego technologie. Według oceny firmy zapotrzebowanie na taką ofertę już jest olbrzymie i będzie rosnąć. Przykładowo, rynek Europy Zachodniej wart jest dziś 624 mld dol., nieco więcej rynek USA (631 mld dol.) i Chin (687 mld dol.). Nasz region, czyli Europa Środkowo-Wschodnia, według szacunków Panasonica gotowy jest zainwestować w technologie „zielonych” miast 125 mld dol.

Trudno się spodziewać, że klony Fujisawa SST będą powstawać w najbliższych latach masowo, ale już podpisywane są pierwsze kontrakty. Plany budowy miast typu SST ma wiele państw, choćby Indie czy Chiny. Na pewno jednak będzie gwałtownie rosło zapotrzebowanie na poszczególne wykorzystane w Fujisawa SST technologie. Miejmy nadzieję, że także w Polsce.

Polityka 5.2015 (2994) z dnia 27.01.2015; Ludzie i Style; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Zielono im"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną