Ludzie i style

Co rok projekt

Co nowego w światowym designie

Światłoczuły stół, pozwalający ładować telefon Światłoczuły stół, pozwalający ładować telefon materiały prasowe
Światowy design oglądany w Londynie to dużo więcej, niż można się spodziewać. Ta wystawa włącza do ekspozycji modę, komunikację, grafikę użytkową, świat cyfrowy…
Proteza dla ofiary afrykańskich minmateriały prasowe Proteza dla ofiary afrykańskich min
Protezy wykonane za pomocą drukarki 3Dmateriały prasowe Protezy wykonane za pomocą drukarki 3D
Elektryczny samochód Yamaha MOTIV.emateriały prasowe Elektryczny samochód Yamaha MOTIV.e
Elektryczny samochód BMW i8materiały prasowe Elektryczny samochód BMW i8
Przenośna, niewymagająca kanalizacji toaletamateriały prasowe Przenośna, niewymagająca kanalizacji toaleta
Lampy z materiału, który sam rośniemateriały prasowe Lampy z materiału, który sam rośnie
Projekt norweskich banknotówmateriały prasowe Projekt norweskich banknotów
Czujnik informujący, czy krowa zaczyna się cielićmateriały prasowe Czujnik informujący, czy krowa zaczyna się cielić

Najlepszy design roku można poznawać na trzy sposoby: na maratończyka, średniodystansowca lub sprintera. Wybierając pierwszy wariant, trzeba kupić bilet do Mediolanu, decydując się na drugi – do Essen, a na trzeci – do Londynu.

Maratończycy główne zawody mają już za sobą. Ich trasa wiodła w połowie kwietnia przez hale mediolańskich imprez Saloni del Mobile oraz Milan Design Week. Najbardziej prestiżowa światowa parada przedmiotów. Himalaje wzornictwa. Blisko 40 hektarów powierzchni ekspozycyjnej oraz około 400 wystaw towarzyszących. To właściwie projektowy biathlon – tygodniowy bieg, liczący dziesiątki kilometrów wystawowych alejek, trzeba jeszcze połączyć z umiejętnościami poszukiwaczy złota, którym tu są najlepsze okazy designu. Drepcząc po Mediolanie, powinno się oczywiście mieć świadomość, że tutejszymi imprezami – przede wszystkim Saloni – rządzą pieniądze. Wystawiają się zatem głównie ci, których na to stać; najbogatsi producenci chcący sprzedać swoje produkty. Lepiej jest na Design Week, na którym stoiska wykupują organizacje rządowe i pozarządowe, stowarzyszenia i szkoły projektowe, niezależne biura wzornictwa.

Średniodystansowcy najchętniej wybiorą Essen, a konkretnie Red Dot Design Museum, działające na terenie nieczynnej kopalni Zollverein – to konkurencja na jakieś dwa dni wysiłku. Bieg po ładne wzory rozpocznie się 30 czerwca i potrwa niemal miesiąc. Zadanie: zapoznać się z ponad tysiącem produktów z całego świata, wyróżnionych przez specjalną kapitułę. Choć uhonorowani najchętniej mówią o nagrodzie, w gruncie rzeczy jest to raczej coś na wzór naszego dawnego polskiego znaku jakości Q; rodzaj prestiżowego stempla potwierdzającego, że produkt spełnia wysokie standardy projektowe (estetyczne, ekologiczne, funkcjonalne, jakościowe, nowatorskie itd.). Świadczą o tym liczby. W edycji 2015 zgłoszono niecałe 5 tys. produktów, a wyróżniono 1440, czyli prawie 30 proc. Dodatkowo udział w kwalifikacjach jest płatny, co znowu sprawia, że utalentowani, ale biedni, nie mają tu czego szukać.

Obejrzenie blisko półtora tysiąca produktów, począwszy od długopisów, doniczek i słoiczków na przyprawy, a skończywszy na traktorach, samochodach czy fortepianach (i tu także można wymyślić nowy design – w tym roku uhonorowano Steinwaya), niewątpliwie wymaga pewnej kondycji. Większość to przedmioty może umiarkowanie nowatorskie, ale naprawdę estetyczne i efektowne, prawdziwa radość dla oczu. Ot, jakbyśmy wędrowali po wyjątkowo eleganckim sklepie IKEA. Tyle że bez możliwości wkładania towarów do koszyka.

Biegniemy krócej, widzimy więcej

Najostrzejszą selekcję współczesnego designu oferuje Londyn. Dla sprinterów przygotowuje coroczne przedsięwzięcie „Design of the Year”, organizowane – jakżeby mogło być inaczej – w Design Museum. Zamiast kilkudziesięciu tysięcy obiektów jak w Mediolanie czy 1500 jak w Essen mamy ich zaledwie kilkadziesiąt (w tym roku 74), wyselekcjonowanych jednak starannie przez fachowców, którzy nam pozostawili półtorej godziny intensywnego zwiedzania.

W odróżnieniu od poprzednich dwóch imprez prezentujących głównie meble, lampy, dywany, tudzież wanny czy garnki i inne gadżety, londyńska ekspozycja przypomina, że design to coś więcej, i włącza do ekspozycji modę, komunikację, grafikę użytkową, świat cyfrowy, a nawet architekturę. Słowem: choć biegniemy krócej, widzimy dużo więcej.

Obecnie trwa ósma edycja „Designu Roku”, a dodatkowa zabawa polega na tym, że poza możliwością posmakowania crème de la crème światowego projektowania widz wciągany jest w to, co lubi: rywalizację. Napięcie rośnie. Pierwszy miesiąc ekspozycji to prezentacja nominowanych. W drugim ogłaszani są zwycięzcy poszczególnych kategorii, ale dopiero w trzecim miesiącu poznajemy laureatów eksperckiego Grand Prix i publiczności (nastąpi to w czerwcu).

Co ciekawe, w poprzednich latach najlepszymi z najlepszych najczęściej okazywały się projekty o przewadze walorów estetycznych nad jakimikolwiek innymi. Tak było z plakatem wyborczym Baracka Obamy autorstwa Sheparda Fairleya (2009 r.), świetlówką kompaktową (2011 r.), zniczem olimpijskim (2012 r.) czy centrum kultury w Azerbejdżanie zaprojektowanym przez Zahę Hadid (2013 r.). Dwa razy górę wzięły względy użytkowe. W 2010 r., gdy wybrano nowy, praktyczny model brytyjskiej wtyczki do prądu (fakt, że te powszechnie używane są wyjątkowo szpetne i niewygodne), i w 2013 r., kiedy zdecydowano się docenić ujednoliconą internetową identyfikację wizualną brytyjskich instytucji rządowych (tych z końcówką gov.uk). I tylko raz doceniono aspekt społeczny. Było to podczas pierwszej edycji, kiedy laureatem został komputer dla dzieci, zaprojektowany specjalnie z myślą o edukacji w krajach Trzeciego Świata.

Estetyczne onieśmielanie odbiorcy

Zwycięstwo nie jest tu wcale najważniejsze. Ciekawsze wydaje się co innego: wybory ekspertów, krytyków, kuratorów, projektantów, czyli osób najbardziej wpływowych w świecie designu. Na jakie projekty zwracają przede wszystkim uwagę? Co jest dla nich ważne? Czym chcą dziś zainteresować odbiorców? Na pewno pracami, które wykraczają poza kategorię „proste, pożyteczne i funkcjonalne”. Przynajmniej na etapie nominacji eksperci starają się wyłuskać z mnogości światowego dorobku to, co niesie ze sobą jakąkolwiek jakość dodaną, najlepiej prospołeczną czy proekologiczną.

Chyba najlepiej widać to w kategorii „architektura”, z założenia kojarzącej się raczej z pięknem niż dobrem. Tymczasem w tym roku wyróżniono m.in. projekty doskonale integrujące lokalną społeczność (Arena do Morro w brazylijskich fawelach Natal), służące dzieciom (plac zabaw w Kopenhadze) oraz młodzieży (integracyjny ogród szkolny w Pekinie). Nadal mocno trzyma się nurt ekologiczny. To m.in. „domy dla drzew” w wietnamskim Ho Chi Minh czy pionowe ogrody w apartamentowcach One Central Park w Sydney. Podobnie jak budynek dla Uniwersytetu Katolickiego w Pontificia w Chile zbudowany tak, by zapewniał optymalny, naturalny przepływ powietrza. I jak niewielkie obiekty maksymalnie wykorzystujące naturalne okoliczne materiały budowlane i technologie (pustynia w Arizonie, małe wsie w Ekwadorze).

Troskę o stan natury wyraźnie widać także w innych obszarach projektowania. W Londynie dostrzeżono na przykład holenderski projekt ogromnej morskiej oczyszczalni, która zbierałaby z powierzchni oceanów, a następnie utylizowała, całe pływające tam świństwo, głównie plastikowe butelki i torby. Duże wrażenie robi też peruwiański projekt ogromnego billboardu, pełniącego równocześnie funkcję filtru powietrza. Jak obliczyli jego twórcy, oczyszcza on w ciągu doby 100 tys. m sześc. powietrza, co odpowiada działaniu 1200 drzew.

Mnóstwo jest też drobiazgów, mniej lub bardziej funkcjonalnych, ale kierujących uwagę tam, gdzie trzeba. Jak lampy z rosnącymi abażurami, zbudowanymi z pewnego gatunku grzybów, czy przenośne toalety (jeszcze bardziej kompaktowa wersja Toi-Toi), stworzone z myślą o tych regionach świata, w których kanalizacja znana jest wyłącznie z opowieści.

Co ciekawe, wszystkie nominowane do nagrody samochody to pojazdy wyłącznie o napędzie elektrycznym lub hybrydowym (BMW i8, Tesla S, MOTIV.e Yamaha, niewymagające kierowcy auto Google). Tu kierunek zmian jest jednoznaczny. Oszczędzaniu energii służyć ma też stół, w którego blacie ukryte są baterie fotowoltaiczne, co sprawia, że obsługuje on zarówno oświetlenie, jak i podładuje telefon czy komputer z dala od tradycyjnego gniazdka prądu.

Z projektów o zacięciu społecznym z pewnością zwraca uwagę program pozwalający za pomocą stosunkowo prostej przenośnej drukarki 3D produkować protezy rąk i nóg. Stworzony głównie z myślą o tysiącach afrykańskich dzieci okaleczonych w wyniku wybuchów min. Natomiast pomysłem niewątpliwie niszowym, ale intrygującym, jest niewielkie urządzenie informujące farmera drogą radiową, że jego krowa na pastwisku właśnie zaczyna rodzić. Brzmi mało poważnie, ale właściciele gigantycznych stad i pastwisk zapewne będą szczęśliwi.

Oczywiście nie brak i projektów, których głównym walorem jest przede wszystkim estetyczne onieśmielanie odbiorcy. Wśród kandydatów w architekturze do takich na pewno wypada zaliczyć oszałamiającą nową paryską siedzibę Fundacji Louisa Vuittona (Frank Gehry), a w obszarze technik cyfrowych – projekt MegaFaces, przygotowany na igrzyska olimpijskie w Soczi. Komputerowy system przetwarza fotograficzne portrety ludzi na wielkie, trójwymiarowe, świecące (11 tys. ledowych lamp, z których każda sterowana jest osobnym silniczkiem) reliefy. Znacznie skromniejszy, acz ujmujący pięknem i oryginalnością, jest wzór nowych norweskich banknotów, złożony z tradycyjnych obrazów (awers) i ich komputerowych, rozpikslowanych wersji (rewers).

Czerwone kropki dla Polaków

I naturalne pytanie: a gdzie my w tym wszystkim? W Mediolanie mniej więcej od dekady nasza aktywność jest coraz większa. Z jednej strony komercyjnie wystawiają się różne firmy produkujące meble, lampy czy dywany, w tym roku w rekordowej liczbie 18. Z drugiej – pojawiły się wystawy problemowe, ostatnimi laty bardzo oryginalnie i starannie przygotowywane przez Instytut Adama Mickiewicza.

W nagrodzie Red Dot przez długie dziesięciolecia byliśmy zupełnie nieobecni. Pierwszą czerwoną kropkę (to symbol tego wyróżnienia) polski produkt otrzymał w 2008 r. i od tego czasu zabiega o nią coraz więcej rodzimych firm. W tym roku pobiliśmy rekord: na liście uhonorowanych znalazło się aż 12 polskich produktów. Doceniono m.in. nasze meble (aż cztery kropki dla firmy Profim), sprzęt AGD (Amica), ale też tramwaj niskopodłogowy (Solaris).

W Londynie, gdzie dostać się najtrudniej, także i Polska prezentuje się najskromniej. W tym roku nasz kraj pojawił się tu w kontekście jednego tylko obiektu: w dziedzinie architektury dostrzeżono nowy gmach filharmonii w Szczecinie. I trzeba przyznać, że znalazł się w wyśmienitym towarzystwie, bo wśród projektantów pozostałych budowli są takie sławy, jak Frank Gehry, Herzog&de Meuron, MVRDV czy Jean Nouvel. Dobrze, że u nas, szkoda, że to dzieło Hiszpanów.

***

Design of the Year 2015, Design Museum, Londyn, wystawa czynna do 23 sierpnia.
Design on Stage – Winners Red Dot Award 2015, Red Dot Museum, Essen, wystawa czynna od 30 czerwca do 26 lipca.

Polityka 21.2015 (3010) z dnia 19.05.2015; Ludzie i Style; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Co rok projekt"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną