Ludzie i style

Posty na Facebooku mogą świadczyć o narcyzmie albo niskiej samoocenie

Niektórzy badacze w przewidywaniach idą jeszcze dalej – doszukując się w publikowanych przez nas w internecie treściach oznak... socjopatii.
.Flickr CC by 2.0.

Użytkownicy serwisów społecznościowych są odbiorcami i dostarczycielami treści. Rzadko w równym stopniu – bo gdy jedni wolą raczej podczytywać i śledzić poczynania innych, drudzy dzielą się mnóstwem informacji, nie wykluczając najintymniejszych szczegółów. Pomiędzy znajdą się oczywiście i tacy, którzy te proporcje będą starali się wyrównać.

Uczonych interesują zwłaszcza reprezentanci tej drugiej grupy – szczególnie licznej i w zasadzie proszącej się o osąd. W końcu decydując się na upublicznienie swoich doświadczeń czy zdjęć, użytkownicy zwykle oczekują informacji zwrotnych. Takich informacji – choć na pozór mało optymistycznych – starają się właśnie udzielić badacze z Brunel University w Londynie.

Brytyjscy psychologowie zauważyli pewną prawidłowość – szczególnie aktywni użytkownicy Facebooka dzielą się albo informacjami dotyczącymi ich życia osobistego (wychwalają partnera, zdają relacje ze spotkań towarzyskich, publikują zdjęcia ukochanych, bliskich, dzieci), albo odnoszącymi się do osiągnięć (piszą o efektach treningów, skutkach diety, sukcesach odnoszonych w pracy itp.).

Ci pierwsi – u których dominują posty, powiedzmy, uczuciowe – zdaniem badaczy mogą mieć kłopot z niską samooceną. Drudzy mają w ich ocenie skłonności narcystyczne.

By te prawidłowości ustalić, psychologowie przebadali 555 użytkowników Facebooka (przypomnijmy: minimalna grupa reprezentatywna powinna liczyć 300 osób). Internauci wypełnili kwestionariusze osobowości oparte na teorii Wielkiej Piątki, w świetle której konstrukt zwany osobowością tworzą takie cechy jak: otwartość na doświadczenie, ekstrawersja (introwersja), sumienność (nieukierunkowanie), ugodowość (antagonizm) oraz neurotyczność (stałość emocjonalna).

Precyzując: to nie tyle cechy, ile wymiary. Pojedynczemu człowiekowi nie przypisuje się zatem konkretnej cechy, ale ocenia jej poziom (przykładowo: można mieć tendencje do zachowań introwertycznych w mniejszym lub większym stopniu, w mniejszym lub większym stopniu przejawiać otwartość na nowe doświadczenia itp.).

Badanym podsunięto też ankiety określające poziom ich samooceny i narcyzmu.

Psychologowie ustalili, że:

• osoby o niższej samoocenie chętniej publikują treści związane z ich życiem prywatnym, uczuciowym. Częściej też wspominają w statusach innych ludzi.

• osoby o tendencjach narcystycznych częściej publikują informacje dotyczące ich osiągnięć. Zgodnie z definicją narcyz szuka aprobaty i uznania (na Facebooku mierzonych choćby liczbą polubień i komentarzy).

• osoby w większym stopniu otwarte na nowe doświadczenia publikują treści o charakterze intelektualnym (zabierają głos w dyskusjach itp.).

• osoby ekstrawertyczne częściej zdają relacje ze spotkań towarzyskich, wydarzeń, w których uczestniczą. Chętniej aktualizują też informacje na swój temat.

„Trzeba jednak pamiętać – tłumaczy dr Tara Marshall, która badanie prowadziła – że ludzie mają różne motywacje. Czasem do dzielenia się informacjami skłania liczba polubień i komentarzy. Jeśli otrzymuje się ich niewiele – dany użytkownik może się po prostu zniechęcić”. Przyznaje jednak, że „to nieco zaskakujące, że sam status na Facebooku może odzwierciedlać cechy osobowości”.

Niektórzy badacze idą w swych rozważaniach jeszcze dalej – upatrując w treściach statusów wzorów zachowań typowych dla... socjopatów. Szwedzi, analizując pod tym kątem treści publikowane na Facebooku, dowodzą, że skłonność do antypatii (połączoną z narcyzmem) wykazują zwłaszcza ci, którzy koncentrują się na tym, co negatywne, punktują, krytykują, podejmują kontrowersyjne wątki. I są wrogo nastawieni do ewentualnych dyskutantów.

Niemieccy badacze za bardziej podejrzane uważają przypadki świadomej rezygnacji z konta w sieciach społecznościowych. Przywołują przykłady Andersa Breivika i Jamesa Holmesa, którzy dokonali masakr – obaj bez kont na Facebooku. Tę hipotezę – choć emocjonującą – należałoby jednak uznać za przesadzoną. A na wszelki wypadek zachować ostrożność.

Dr Marshall zachęca tymczasem, by przeanalizować swoje wirtualne zachowanie i wirtualne reakcje otoczenia – bo jeśli coś dobrego może wyniknąć ze wzmożonej aktywności w sieci, to właśnie pewien rodzaj autorefleksji.

Czytaj także: Dlaczego Facebook czyni nas nieszczęśliwymi
oraz: Co o nas mówi nasza skrzynka mailowa

Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną