Tak teraz wyglądają nasze społeczeństwa: liczba jednoosobowych gospodarstw domowych w Stanach Zjednoczonych wynosi już ok. 25 proc. Potroiła się od lat 70. Również średni wiek, w którym Amerykanie decydują się na małżeństwo, osiągnął w ostatnim czasie rekordowo wysoki poziom.
W Polsce podobnie: od 2011 r. aż 24 proc. wszystkich gospodarstw domowych składa się z jednej osoby. Młodzi częściej decydują się usamodzielnić później niż ich rodzice, odkładają też nierzadko decyzje matrymonialne i prorodzinne.
Jeśli już jednak żyjemy sami, to czy wypada nam samotnie spędzać czas i korzystać z przyjemności? W restauracji, kinie, teatrze? Czy jest w tym coś dziwnego? Okazuje się, że ludzie mają tendencję do odmawiania sobie rozrywek i bywa, że rezygnują z wyjścia z domu – tylko dlatego, że nie chcą lub nie zwykli nic robić w pojedynkę.
Opublikowane niedawno na łamach magazynu „Journal of Consumer Research” badania Rebeki Ratner z Robert H. Smith School of Business, oraz Rebeki Hamilton z McDonough School of Business dowodzą, że ludzie nie doceniają wartości samotnych rozrywek.
Eksperymentatorki poprosiły badanych, by wyobrazili sobie samych siebie: podczas wykonywania domowych obowiązków, oglądania filmów, rozrywek w domu i poza nim. Za każdym razem w swoich wyobrażeniach byli albo samotni, albo w towarzystwie znajomych, bliskich osób. Zostali następnie poproszeni o ocenę przyjemności i jakości tak spędzanego czasu. Okazało się, że czas spędzany z innymi oceniali znacznie wyżej niż ten niedzielony z nikim.
W drugiej części eksperymentu badani mieli spędzić czas samotnie, a później w towarzystwie. I tym razem poproszono ich o ocenę poziomu zadowolenia i ogólnej radości. Ku zaskoczeniu obydwu pań badających, oceny obu form rozrywki były prawie tak samo wysokie – niezależnie od tego, czy czas dzieliło się z bliskimi, czy nie.
Naukowcy ustalili, że ludzie rezygnują z samotnych rozrywek w obawie przed tym, jak to zostanie odebrane – że ktoś zacznie podejrzewać, że są samotni, że nie mają przyjaciół czy kompana do wspólnej wyprawy do kina czy teatru. Przy czym w szczególności dotyczy to właśnie rozrywek publicznych – samotnie obawiamy się stawić na koncercie, wystawie, spektaklu czy seansie filmowym.
Inny eksperyment tych samych uczonych ujawnił nieracjonalność tego strachu czy wstydu przed samotnym korzystaniem z życia. Otóż ludzie zakładają, że zostaną surowo ocenieni. Co więcej, sami nie oceniają zachowania innych osób ze swojego otoczenia w ten surowy sposób, jakiego się obawiają. Badani okazali się pielęgnować w sobie głębokie przekonanie, że spędzając czas samotnie, będą postrzegani jako nietypowi, aspołeczni, dziwni, ale jednocześnie deklarowali, że sami nie etykietkują tak innych, gdy przyłapią ich np. na samotnej wizycie w kinie.
– Jeśli zaczniemy spędzać czas sami ze sobą, przekonamy w końcu nasze otoczenie, że nic w tym złego. Tylko tak można się pozbyć stereotypów na temat samotności – uważa Hamilton. – Pora rozpocząć nowy trend! – dodaje Ratner.
Oczywiście wychodzenie do restauracji może być mniej przyjemne w pojedynkę, bo tu wchodzi w grę choćby pożądany element konwersacji. Jednak gdy samodzielnie oglądamy film albo kontemplujemy sztukę – liczba towarzyszących nam osób (lub ich nieobecność) okazuje się nie mieć znaczenia. Co więcej, nasze doświadczenie jest głębsze, bo skoncentrowane na tym, co widzimy – a nie np. na drugiej osobie (spostrzeżenia zawsze zdążymy wymienić – choćby po powrocie do domu). Dlaczego więc odbierać sobie tę przyjemność?
I dlaczego nie zaprzeczyć słowom pewnej znanej polskiej piosenki:
Samotni nie chodzą do kina
Samotność ich w kinie zawstydza (...)
Samotni nie chodzą do kina
Bo wstyd prosić o jeden bilet.