Ludzie i style

Cyrk nie wjechał

Cyrkowcy kontra obrońcy zwierząt

Wątek wspólnego życia, interakcji, przyjaźni to argument często powracający w ustach cyrkowców. Nic dziwnego, odwołuje się przecież do emocji, którymi kierują się coraz liczniejsi zwolennicy przyjaciół zwierząt. Wątek wspólnego życia, interakcji, przyjaźni to argument często powracający w ustach cyrkowców. Nic dziwnego, odwołuje się przecież do emocji, którymi kierują się coraz liczniejsi zwolennicy przyjaciół zwierząt. Henry Romero/Reuters / Forum
Terroryści kontra sadyści? Maleją szanse na to, by uczestnicy sporu o obecność zwierząt w polskim cyrku mogli się po ludzku dogadać.
Protest przed Sejmem przeciwko wykorzystywaniu zwierząt w cyrku. Cyrkowcy bronią się, że nie męczą zwierząt, tylko z nimi współpracują.Mariusz Gaczyński/EAST NEWS Protest przed Sejmem przeciwko wykorzystywaniu zwierząt w cyrku. Cyrkowcy bronią się, że nie męczą zwierząt, tylko z nimi współpracują.

Artykuł w wersji audio

Przytupują do taktu niedźwiedzie/skacze lew przez płonące obręcze/małpa w żółtej tunice na rowerze jedzie/trzaska bat i muzyka brzęczy” – tak zaczynają się „Zwierzęta cyrkowe”, wiersz Wisławy Szymborskiej. Opisowi sztuczek wykonywanych na arenie przez tresowane zwierzęta towarzyszy konstatacja: „Wstydzę się bardzo, ja – człowiek”. Utwór, napisany ponad pół wieku temu i niezmiennie aktualny, jest częstym przedmiotem szkolnych rozważań. Kto wie jednak, czy za kolejne kilka, może kilkadziesiąt lat jego analiza i interpretacja nie będzie nastręczać uczniom zbyt wielu trudności… Zwierzęta tańczące? Jeżdżące na rowerach? Czego to poetka nie wymyśli?!

Lawina ze Słupska

Kampania Cyrk Bez Zwierząt, prowadzona przez koalicję organizacji ekologicznych i dbających o prawa zwierząt (od fundacji Viva!, przez Otwarte Klatki, po Vege Inicjatywę), ruszyła trzy lata temu, na początku 2013 r. Plany zakładały „edukację, lokalne uchwały i w rezultacie – prawny zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach na terenie Polski”. Nie przewidywały niepowodzenia („to cele, które wspólnie osiągniemy”), choć przez długie miesiące ich działalność przypominała walkę z wiatrakami. Chwalili się co prawda blisko 150 protestami w samym 2014 r., ale często były to niespecjalnie imponujące, kilkunastoosobowe pikiety, czasem zakończone przepychankami z ochroną cyrku lub interwencją policji, rzadko przebijające się do mediów, nawet lokalnych.

Przełom nastąpił w czerwcu ubiegłego roku, gdy Słupsk zamknął miejskie bramy przed Cyrkiem Arena. Tłumacząc tę decyzję troską o dobrostan zwierząt i wątpliwościami co do przestrzegania ich praw. – Cały czas mówimy oczywiście o terenie, który jest własnością miasta i którym miasto ma prawo dysponować. Cyrk może więc bez przeszkód wydzierżawić w Słupsku teren od prywatnego właściciela – mówi Karolina Chalecka z Biura Prezydenta Miasta Słupska. – Jeżeli chodzi o prawa zwierząt, Urząd Miejski podejmuje także inne działania, w tym m.in. nie organizuje pokazów sztucznych ogni. Zależy nam także na podnoszeniu standardów w słupskim schronisku dla zwierząt. Jak niemal każdą decyzję prezydenta Roberta Biedronia, polityka budzącego kontrowersje, ale przy tym skutecznego i popularnego samorządowca, rzecz szeroko komentowano w mediach. Również społecznościowych. I choć nie wszyscy uwierzyli w czystość intencji prezydenta Słupska, dopatrując się w tym posunięciu przede wszystkim zręcznej sztuczki piarowej, lawina ruszyła. Internet zaroił się od wyrazów poparcia dla Biedronia, a aktywiści Cyrku Bez Zwierząt skorzystali z okazji, wychodząc z założenia, że łatwiej zmobilizować opinię publiczną przed ekranami komputerów i telefonów, niż przyprowadzić ludzi z transparentami pod namioty cyrkowe.

Zachęcone przykładem Słupska i ośmielone społecznym poparciem władze samorządowe kolejnych polskich miast zaczęły obwieszczać, że cyrki ze zwierzętami na ich terenie nie są mile widziane. Sam Biedroń zresztą po wygranej bitwie nie stracił zainteresowania tematem, ale chętnie przyjął rolę obrońcy praw zwierząt i zarówno na Facebooku, jak i w bezpośrednich rozmowach zachęca innych prezydentów miast do działania. Jest skuteczny, bo w ślady Słupska poszły już m.in. Ciechanów, Kołobrzeg, Gorzów Wielkopolski, Bielsko-Biała, Legnica, Czersk, Śrem i Szprotawa. Ale dołączają też najwięksi i najbogatsi, a więc Łódź, Wrocław czy Warszawa. Gdy powstaje ten tekst, odpowiednia uchwała przygotowywana jest również w Krakowie, głośno o podobnych planach mówi Bydgoszcz. Dlaczego akurat teraz? – Pierwsza rzecz to rosnąca świadomość społeczna, będąca rezultatem wielu czynników, w tym wielu lat pracy organizacji prozwierzęcych. Ludzie coraz więcej wiedzą o zwierzętach, coraz lepiej rozumieją ich potrzeby. Druga rzecz, bardziej prozaiczna, to przykład Słupska i Wrocławia. Petycja do prezydenta Wrocławia była przygotowana przez lekarza weterynarii, co dodatkowo dodało wiarygodności tej inicjatywie. Inne miasta się tym zainspirowały i mamy falę zakazów przechodzącą przez Polskę – cieszy się Monika Kuźniewska z fundacji Viva!.

Partnerzy i towarzysze

Kiedy jedni mają powody do radości, inni liczą straty. I materialne, i moralne. – Dla nas te zakazy oznaczają koniec. Cyrk ze zwierzętami przestanie istnieć. Nasz cyrk jest bardzo duży, my byle gdzie nie staniemy. A publiczność do cyrku bez zwierząt nie przyjdzie – martwi się Ewa Zalewska, właścicielka Cyrku Zalewski, największego w Polsce. Wtóruje jej Francesco Mocellin z Europejskiego Stowarzyszenia Cyrków, odpowiedzialny za Grupę Roboczą ds. Zwierząt: – Zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach, częściowy czy całkowity, bardzo szkodzi interesom cyrkowców, a ponadto jest nieuczciwym ograniczeniem artystycznej ekspresji. Bo praca i występy ze zwierzętami to nie tylko zawód, ale styl życia. Sposób na życie, który pokazuje, jak wspaniałe mogą być rezultaty interakcji pomiędzy gatunkami, pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. W cyrku zwierzę nie jest rzeczą, ale towarzyszem podróży i życiowym partnerem swojego opiekuna.

Wątek wspólnego życia, interakcji, przyjaźni to argument często powracający w ustach cyrkowców. Nic dziwnego, odwołuje się przecież do emocji, którymi kierują się coraz liczniejsi zwolennicy przyjaciół zwierząt. – Wychowują się razem z nami, z naszymi dziećmi i aż trudno mi nazywać je zwierzętami, bo to przecież nasi partnerzy, zawodowi i życiowi! – mówi Zalewska. – Spędzamy razem 24 godziny na dobę. Oczernianie nas, mówienie nieprawdy, pokazywanie jakichś strasznych filmików jest dla nas krzywdzące i niesprawiedliwe.

Jakbym taki filmik zobaczyła, też by mnie serce bolało. Przecież nikt się nie zgodzi na to, żeby męczyć zwierzęta. W polskim cyrku naprawdę nic takiego się nie dzieje – zapewnia Zalewska, po czym wraca do argumentacji odwołującej się do rozumu oraz obowiązującego prawa. Twierdzi, że jej czworonożni podopieczni mają zapewnioną profesjonalną opiekę weterynaryjną, a cyrk spełnia nie tylko przepisy Ustawy o ochronie zwierząt, ale i normy Unii Europejskiej. – Słyszymy zarzuty o strasznych warunkach transportu, które tymczasem są dużo, dużo lepsze niż te, które mają zwierzęta przewożone na handel.

Zalewska jest rozżalona i oburzona, bo uważa, podobnie jak inni przedstawiciele środowiska cyrkowego, że ulegający podszeptom ekologów samorządowcy naruszają nie tylko prawo, ale i dobre obyczaje. A kto chce wprowadzić jakieś zarządzenie, powinien przeprowadzić konsultacje. – Tymczasem Hanna Gronkiewicz-Waltz posłuchała tylko jednej pani radnej. Nas czy naszych weterynarzy, a więc ludzi, którzy się znają, nikt nie wysłuchał. Mam stos papierów od inspekcji weterynaryjnej, stos protokołów i wszystkie pozytywne. Pani Gronkiewicz-Waltz powinna była nas zapytać choćby dla przyzwoitości, w imię demokracji. Przecież mogli zaproponować: Może, kochani, pójdziecie na ustępstwa? Może za dwa lata wyeliminujemy taki a taki gatunek? Mówią, że nic nie zrobiliśmy, a przecież cyrk polski dawno wyeliminował człekokształtne. Nosorożce, żyrafy, hipopotamy, niedźwiedzie też nie występują w polskich cyrkach. Oni nie widzą, że sami robimy porządek? – pyta retorycznie. Broni swoich interesów, ale jej oburzenie nie jest udawane. Jej rodzina, związana z cyrkiem od wielu pokoleń, wędrowała z przedstawieniami po całym cesarstwie Franciszka Józefa. Nic dziwnego, że Zalewska innego życia nie zna i znać nie chce. – Zarządzenie pani Gronkiewicz-Waltz już zostało zaskarżone, będziemy walczyć – deklaruje. – My tego tak nie zostawimy. Od wielu lat dobijamy się do różnych włodarzy. Nie ma odpowiedzi. Dla nas jest ściana, również w mediach. Nikt nie chce z nami rozmawiać.

Trudno mówić o dialogu

Rzeczywiście, trudno o rozmowę, bo obie strony sporu nie tylko reprezentują skrajne stanowiska, ale wręcz sprawiają wrażenie wrogo do siebie nastawionych. Przypisują sobie nawzajem złe intencje, brak skłonności do kompromisu i sięganie po godne potępienia, nielegalne metody. Dla cyrkowców przedstawiciele koalicji Cyrk Bez Zwierząt są ekoterrorystami, posługującymi się kłamstwami, manipulacjami i przemocą. – Niszczą ludzi, którzy są po naszej stronie, którzy chcą nas bronić, którzy wiedzą, jak jest. Ktoś, kto napisze pozytywny artykuł, od razu jest ganiony. Weterynarze leczący nasze zwierzęta również są przez nich osaczani. Nie dziwię się więc prezydentom miast, że ulegają takim naciskom – skarży się Ewa Zalewska. – Wyzywają nas od morderców. Są strasznie agresywni, boimy się tych ludzi. Kilka lat temu w Warszawie przedstawiciele organizacji Empatia wtargnęli na teren cyrku i rzucili we mnie i w męża kilkoma workami naszych ulotek, które ukradli z supermarketów. Spadło mi to na głowę. Dostali zakaz demonstracji na dwa lata, ale później zaczęło się od nowa.

Dodaje, że czasem musi interweniować policja. Zaczepiane są dzieci, szarpani rodzice. Nie idź do cyrku, jesteś głupia – takie rzeczy słyszą.

Aktywiści Cyrku Bez Zwierząt skarżą się w podobnym tonie na zachowanie drugiej strony. – Regularnie dostaję pogróżki na Facebooku, często niecenzuralne i obraźliwe. Ciężko jest mówić o dialogu, kiedy druga strona dyskredytuje nas jako partnerów do rozmowy i stosuje agresję, przynajmniej słowną – mówi Kuźniewska, po czym wskazuje przypadek przejścia od słów do czynów. – Na YouTube można obejrzeć film, na którym Stanisław Zalewski, dyrektor cyrku Zalewski, wymierza siarczysty cios jednemu z aktywistów. Z mojego doświadczenia wynika, że to nie jest pokojowo nastawione środowisko.

Czy w tej sytuacji dialog jest w ogóle możliwy? Wygląda na to, że władze wsłuchują się przede wszystkim w głosy swoich potencjalnych wyborców, a ogromna większość z nich stoi po stronie ekologów. Przedstawiciele środowiska cyrkowego proszą o możliwość przedstawienia swoich racji, choć nie ze wszystkimi szukają porozumienia. – Jesteśmy gotowi do rozmów tylko z normalnymi ludźmi, czyli władzami, bo z tamtymi nie da się rozmawiać. Szkalują nas, robią prowokacje, potrafili nawet jakieś ekspertyzy zdobyć, nie wiadomo skąd. Grożą, że będą nam zabierać zwierzęta! – oburza się Zalewska. Bardziej wyważone stanowisko prezentuje Mocellin, przedstawiciel Europejskiego Stowarzyszenia Cyrków, ale chyba nie zdaje sobie sprawy z obecnej temperatury tego sporu w Polsce: – Znamy rozwiązanie tego absolutnie sztucznego problemu, którego źródłem jest ideologiczne i emocjonalne podejście do kwestii zwierząt w cyrkach. Promujemy przepisy oparte na wiedzy naukowej i uważamy, że dobrze byłoby zgromadzić wszystkie strony sporu przy jednym stole, by ostatecznie określić zasady obecności zwierząt w cyrkach. Jesteśmy przy tym zdeklarowanymi przeciwnikami zakazów, które nijak nie poprawiają warunków egzystencji zwierząt.

Najspokojniejsi i pewni swego wydają się ekolodzy. Można by powiedzieć, że poczuli krew, gdyby nie fakt, że ów związek frazeologiczny w tym akurat kontekście brzmi niestosownie. Ale tak, czują, że szala przeważa się na ich stronę. – Cyrki próbują nas dyskredytować, nazywając ekoterrorystami czy zielonymi, podczas gdy jesteśmy po prostu głosem społeczeństwa – mówi Kuźniewska. Jest dobrze przygotowana na odparcie argumentów natury prawnej (twierdzi, że włodarze miast nie mają obowiązku wynajmowania terenów każdemu przedsiębiorcy, który o to wystąpi), naukowej (wylicza uczonych wspierających miłośników zwierząt, ale też pokazuje kopię uchwały Komitetu Psychologii PAN z 27 marca 2015 r. w sprawie „poparcia działań podejmowanych w celu ograniczenia wykorzystywania zwierząt w działalności rozrywkowej prowadzonej w cyrkach”). Odwołuje się wreszcie do wielowiekowej tradycji, przypominając, że niewolnictwo czy brak praw wyborczych kobiet również uświęcone były tradycją. – Duszenie karpia w reklamówce przed Wigilią także uchodzi za polską tradycję. Nie każda tradycja powinna być podtrzymywana. Sztuka cyrkowa może być piękna wtedy, kiedy jest oparta na pracy ludzi, na kunszcie artystycznym. Uważam natomiast, że ktoś, kto używa bata, nie zasługuje na miano artysty.

Ekolożka twierdzi, że organizacje przez nią reprezentowane są otwarte na dialog. Oferują pomoc w znalezieniu opieki dla wycofanych z areny zwierząt i wsparcie promocyjne dla cyrków, które z nich zrezygnują. Ponoć jeden z polskich cyrków już z tego skorzystał (nie możemy jednak poznać nazwy, bo umowa rzekomo jeszcze niepodpisana) i wiosną wyjedzie w trasę bez zwierząt. Jedyne konie, jakie tym razem zostaną w nim wykorzystane, to konie mechaniczne pod maskami cyrkowych samochodów.

Polityka 8.2016 (3047) z dnia 16.02.2016; Ludzie i Style; s. 96
Oryginalny tytuł tekstu: "Cyrk nie wjechał"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną