Ludzie i style

Legia zagra w Lidze Mistrzów. Do euforii jednak daleko

Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Legia jest piłkarskim fenomenem. Potrafi zepsuć nawet takie święto jak wejście polskiego zespołu do Ligii Mistrzów.

Po strzeleniu w doliczonym czasie gry gola na wagę remisu, świętego spokoju oraz wyczekiwanego od dwóch dekad awansu polskiego klubu do Ligi Mistrzów, wśród piłkarzy i sztabu Legii wybuchła euforia. Ale mecz, który miał być formalnością, zmienił się w drogę przez mękę.

Od początku sezonu Legia gra beznadziejnie, jej klakierzy wciskają opinii publicznej, że fatalna forma prezentowana w lidze jest bez znaczenia, bo wszystko, co najlepsze, Legia rzuca na Ligę Mistrzów. No to właśnie zobaczyliśmy, jak to „najlepsze” wygląda. Rozedrgana obrona. Beznadziejna pomoc. Atak, który istnieje tylko na papierze.

Legia od dłuższego czasu zarządzana jest przez chaos. W ciągu roku prowadziło ją trzech trenerów. W kluczowym momencie, gdy widmo awansu oraz gigantycznego jak na polskie warunki zarobku kilkunastu milionów euro przestało być fatamorganą, kupiono zagranicznych zawodników, którzy niczego nie wnoszą, ponieważ mają zaległości treningowe.

Akademia, która miała być klubową chlubą i wzorem do naśladowania w całej Polsce, kompletnie leży. Gdy jej wychowankowie grywają w lidze, Legia przegrywa. Na spotkanie w pucharach, nawet przeciw przeciętnemu do bólu mistrzowi Irlandii, strach ich wpuścić. Kilku piłkarzy, mieniących się zawodowcami, gra na poziomie trzeciej ligi, a mimo to mają miejsce w pierwszym składzie, bo ci, którzy ewentualnie mogliby zająć ich miejsce, są jeszcze słabsi.

Legia trafi teraz na rywali z prawdziwego zdarzenia. Kluby otrzaskane w pucharowej rywalizacji, pod każdym względem lepsze. Jeśli jej albański trener szybko nie wdroży jakiegoś planu naprawczego, zanosi się na ciąg kompromitacji. Przyjdzie walec i wyrówna. Może nawet niejeden.

Dzięki milionom, które biorąc pod uwagę formę Legii, spadły jej z nieba, jeszcze bardziej zdystansuje ona krajową konkurencję. Tylko że w przypadku Legii lokalne bogactwo nigdy nie było gwarancją sukcesu. Pieniądze od zawsze psuły tu piłkarzy. Z ich punktu widzenia nie ma sensu dawać z siebie więcej, skoro dając mało, i tak zarabiają dużo. Chyba że to już jest szczyt ich możliwości. I tak źle, i tak niedobrze. 

Czytaj także: Legia wymęczyła awans – komentarz Krzysztofa Matlaka

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Andrew Scott: kolejny wielki aktor z Irlandii. Specjalista od portretowania samotników

Poruszający film „Dobrzy nieznajomi”, brawurowy monodram „Vanya” i serialowy „Ripley” Netflixa. Andrew Scott to kolejny wielki aktor z Irlandii, który podbija świat.

Aneta Kyzioł
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną