Ludzie i style

Homo snapiens

Snapchat zdobywa świat, którego Facebook nie chce oddać. Wojna toczy się o sposób komunikacji, który preferują młodzi

Snapchat jest w Polsce popularniejszy i silniejszy niż wielu przypuszczało. Snapchat jest w Polsce popularniejszy i silniejszy niż wielu przypuszczało. Rolf Vennenbernd/DPA / PAP
Statystyki są bezlitosne. Im ktoś starszy, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że korzysta ze Snapchata.
Aplikacja we wrześniu obchodzi swoje piąte urodziny.Instagram/EAST NEWS Aplikacja we wrześniu obchodzi swoje piąte urodziny.

Dla sukcesu takiej aplikacji ważna jest zabawa. Ustawiasz aparat na siebie, przytrzymujesz palec na ekranie w miejscu twarzy. Na dole ekranu pojawiają się dodatki i efekty graficzne, dzięki którym zmieniasz się w potwora, psa z wielkimi uszami. Gotowy obrazek lub materiał wideo, zwany snapem, można jeszcze przepuścić przez kolorowe filtry, dodać napisy, pokolorować, dodać tekst wiadomości i zrobić z nim masę innych rzeczy.

Ale funkcjonalnością, dzięki której Snapchat zyskał popularność, jest coś innego – licznik czasu istnienia takiego zdjęcia lub filmiku. Nadawca ma możliwość ustawienia czasu wyświetlania się wiadomości u odbiorcy, a ten dostaje zaledwie kilka sekund na obejrzenie zdjęcia. Później znika ono bezpowrotnie, chyba że nadawca zapisał snapa w swojej bibliotece.

Aplikację warto poznać z kilku powodów. Po pierwsze – można dzięki niej zobaczyć, jaki sposób rozmowy uwielbiają współczesne nastolatki i pokolenie dwudziestoparolatków. Po drugie – taka forma komunikacji cieszy się olbrzymią popularnością, o czym świadczy fakt, że konkurencyjny i znacznie większy, należący do Facebooka serwis Instagram wprowadził ostatnio u siebie podobną funkcję znikających zdjęć i filmików. Snapchat i Instagram razem wzięte docierają do ponad 650 mln osób na świecie. A wojna o posiadaczy smartfonów przybiera na sile.

Jest jeszcze trzeci powód: Snapchat jest w Polsce popularniejszy i silniejszy, niż wielu przypuszczało, co ma wpływ nie tylko na młodych, ale także na tych, którzy wchodzą z nimi w relacje.

Snapchat to aplikacja na urządzenia mobilne, takie jak smartfony czy tablety, która we wrześniu będzie obchodziła piąte urodziny. Komunikator stworzyło trzech studentów prestiżowego Uniwersytetu Stanforda: Evan Spiegel, Bobby Murphy i Reggie Brown. Twarzą i prezesem Snapchata jest jednak dziś ten pierwszy. Spiegel, syn prawników z Kalifornii, doskonale odczytał pragnienia i zwyczaje młodych pokoleń. Bo kto potrzebuje świata, w którym wszystko byłoby ulotne, tymczasowe, chwilowe, działo się tu i teraz, teoretycznie bez ryzyka i odpowiedzialności?

Kultura bez wstydu

Statystyki są bezlitosne. Im ktoś starszy, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że korzysta ze Snapchata. Aplikację uwielbiają gimnazjaliści, uczniowie szkół średnich i osoby po dwudziestce lub nieco po trzydziestce.

Żeby zrozumieć, jak działa Snapchat, trzeba się przenieść z powrotem do szkolnej ławki i przypomnieć sobie małe karteczki przekazywane ukradkiem, żeby nauczyciel ich nie przejął. Na tych karteczkach pisaliśmy i rysowaliśmy różne rzeczy, które nie powinny trafić do osób postronnych – tłumaczy Łukasz Wyglądała, dyrektor ds. cyfrowych w domu mediowym Carat Polska. Snapchat działa podobnie – z tą różnicą, że zamiast papieru używamy smartfona. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, a młodzi ludzie zyskali narzędzie do dzielenia się materiałami, które niekoniecznie powinny ujrzeć światło dzienne i być dostępne dłużej niż kilka sekund. Nietrudno się więc domyślić, że spory odsetek zdjęć i filmików stanowią treści trywialne, niepotrzebne, czasem po prostu intymne. Snapchat przesuwa granicę wstydu, co podoba się pokoleniom hołdującym kulturze bezwstydu.

Przykładem jest Draymond Green, gwiazda koszykarskiej ligi NBA i członek tzw. Dream Teamu, czyli reprezentacji USA. Tuż przed startem igrzysk zawodnik zrobił sobie intymną fotografię, którą przypadkowo rozesłał na Snapchacie całemu światu. Później tłumaczył się, że przycisnął zły przycisk, a zdjęcie miało być prywatną wiadomością. Szybko zniknęło, ale wystarczyła ta chwila, by potem długo kojarzyć Greena z tą wpadką.

Największą zaletą Snapchata dla młodych ludzi jest natychmiastowość i ulotność tego, co tam się dzieje. To komunikacja teoretycznie bez konsekwencji, bo zdjęcia znikają po kilku sekundach – mówi Jakub Kuś, psycholog nowych technologii z wrocławskiego wydziału Uniwersytetu SWPS.

Bezpieczeństwo jest tylko teoretyczne, bo w praktyce media społecznościowe nie są bezkarne, o czym przekonał się Green i wielu innych. Karteczkę w klasie przejąć mogła nauczycielka lub opisywany w niej kolega, natomiast na Snapchacie odbiorca może popisać się refleksem i zrobić zrzut ekranu, a tym samym uwiecznić wybryk czy kompromitujące zdjęcie, które miało zniknąć.

Snapchat ma też inną funkcję, tzw. Stories, czyli w tłumaczeniu „Opowieści”, które są kompilacją snapów. Pliki opublikowane przy użyciu tej funkcji można przeglądać bez ograniczeń przez 24 godziny. Podobne rozwiązanie wprowadził niedawno u siebie wspomniany Instagram. W sieci wybuchła burza, bo taki ruch oznacza, że kontrolowany przez Facebooka Instagram chce skusić tych, którzy do tej pory byli wierni Snapchatowi.

Nowa funkcja na Instagramie jest nie tylko kolejnym elementem walki na rynku mediów społecznościowych. Cała sprawa ma drugie dno. Snapchat jest rysą na honorze Marka Zuckerberga, założyciela Facebooka. Jego firma kupiła Instagram w 2012 r., płacąc za aplikację około miliarda dolarów, ale rok później pojawiły się informacje, że za Snapchata zaproponował trzy razy tyle. Spiegel nie padł jednak na kolana przed gigantem i odmówił. Więc Facebook, nie mogąc kupić pomysłu konkurencji, postanowił zniszczyć rywala jego własną bronią i o swój dostęp do nastoletniej klienteli walczyć poprzez Instagram.

Obrazki warte miliardy

Snapchat redukuje do zera to, co w internecie jest najgorsze, czyli hejt. – Jakakolwiek treść opublikowana na Facebooku czy Instagramie może zostać skrytykowana, wyśmiana czy wyszydzona. Na Snapchacie takiej możliwości nie ma. Co więcej, snapy znikają, w ich miejsce pojawiają się nowe albo nie pojawia się nic. Nagranie snapa jest też banalnie proste, a ponieważ treść i tak znika, twórca nie martwi się techniczną stroną czy nawet jakością nagrania, po prostu nagrywa, publikuje i cieszy się chwilą – tłumaczy Marek Molicki, menedżer w koncernie Gemius, zajmującym się badaniem statystyk internetowych i właśnie wdrażającym narzędzie, które pomoże zmierzyć popularność Snapchata.

Inwestorzy też lubią snapy i chętnie pompują pieniądze w rozwój aplikacji. Dziennik „The Wall Street Journal”, który opracował aktualizowane systematycznie zestawienie start-upów o wartości przekraczającej miliard dolarów, podaje, że fundusze wpakowały już w Snapchat 2,4 mld dol., a sama aplikacja wyceniania jest na 16 mld dol. Twórcy też nie mają powodów do narzekania, bo magazyn „Forbes” szacuje majątek Spiegela na 2,1 mld dol., co daje mu 854. miejsce na liście najbogatszych ludzi świata. Zuckerberg cieszy się pewnym miejscem w pierwszej dziesiątce bogaczy, ale twórca Facebooka ma już 32 lata i zarządza nie tyle pojedynczą aplikacją, co całą internetową platformą komunikacyjną. A jeśli spojrzymy na listę najmłodszych miliarderów, którzy sami zdobyli fortunę, zobaczymy, że 26-letni Spiegel ją otwiera, wyprzedzając nieco starszego kolegę ze Snapchata Bobby’ego Murphy’ego.

Na razie niezależność wychodzi więc Snapchatowi na dobre. Szanowana agencja informacyjna Bloomberg poinformowała niedawno, że każdego dnia z aplikacji korzysta około 150 mln osób na całym świecie. To dosyć skromna liczba w porównaniu z bazą, jaką chwali się Instagram (500 mln osób) i potentat Facebook (1,71 mld), ale rzecz w tym, że Snapchat zdobył smartfony należące do wpływowej grupy młodych konsumentów (w USA co dzień dociera do 41 proc. osób w wieku od 18 do 34 lat) i jest świetny pod względem statystyk dotyczących materiałów wideo – każdego dnia większość użytkowników kręci filmiki, które mają 10 mld odsłon.

Aplikacja jest powściągliwa w informowaniu. Ale coś, co jest na rękę zwykłym użytkownikom, nie do końca podoba się branży marketingowej, która narzeka na brak narzędzi służących do pomiaru zasięgu. Na dobrą sprawę nie wiadomo też, ilu jest użytkowników Snapchata w Polsce. – Z szacunków różnych agencji badawczych i marketingowych wynika, że może ich być od kilkuset tysięcy do nawet dwóch lub trzech milionów. Snapy najbardziej wpływowych użytkowników trafiają do około 200 tys. osób – mówi Michał Sławiński, dyrektor ds. innowacji w mediach społecznościowych w agencji reklamowej K2.

Z kolei agencja marketingowa Think Kong przyznaje, że klienci prawie zawsze pytają dziś o Snapchat, więc firma zamówiła odpowiednie badanie, a z niego wynika, że aplikacja może mieć w Polsce nawet 5 mln użytkowników. – Podstawowym wnioskiem z naszego badania jest to, że użytkowników Snapchata w Polsce jest więcej, niż przypuszczaliśmy. Naszym zdaniem nawet z dużym marginesem błędu możemy ich w Polsce liczyć w milionach. Poza tym potwierdziło się, że jest to medium popularne wśród młodych ludzi – mówi Norbert Kilen, odpowiedzialny za strategię w Think Kong.

To zapewne dane mocno przesadzone, bo sam Think Kong przyznaje, że podstawą badania były deklaracje wybranej grupy internautów, ale nawet tak niedoskonała metoda pokazuje potencjał Snapchata w naszym kraju. Deklaracje respondentów potwierdzały też to, z czego słynie aplikacja – aż 51 proc. badanych w wieku 18–24 lata i tylko 10 proc. w wieku powyżej 50 lat przyznawało, że korzysta ze Snapchata. Ten przyciąga jednak również firmy, które chcą się komunikować z klientami nowymi kanałami. W Polsce korzystają ze Snapchata m.in. czołowe koncerny telekomunikacyjne, sklepy odzieżowe czy marki medialne, których grupą docelową są młodzi ludzie.

– Służy firmom do pokazywania swojej działalności od kulis, bez upiększeń czy żmudnego kreowania, ale z dużą dawką humoru. Chodzi o to, żeby pokazać zaplecze i zdradzić szczegóły, których nie pokazuje się w oficjalnych kanałach, takich jak Facebook i YouTube – mówi Michał Sławiński.

Konto na Snapchacie ma nawet Akademia Leona Koźmińskiego, warszawska uczelnia prywatna, wysoko notowana w międzynarodowych rankingach dziennika „Financial Times”.

Studenci są bardzo aktywni na Snapchacie. Każdego dnia snapy publikuje inna osoba, która rano się przedstawia i prowadzi komunikację w kolejnych godzinach, informując o życiu uczelni, np. o tym, co jest do zjedzenia na uczelnianej stołówce – mówi Justyna Sidor, która prowadzi na Koźmińskim warsztaty z mediów społecznościowych.

Snapy dla każdego

Rynek mediów społecznościowych jest na tyle nieprzewidywalny, że trudno wyrokować, jaka będzie przyszłość Snapchata. Aplikacje tego rodzaju kształtują jednak zwyczaje komunikacyjne całych pokoleń młodzieży, a to ci ludzie pojawiają się później na salach wykładowych uczelni czy w takich miejscach jak kościoły i próbują zrozumieć tych, którzy nie zawsze porozumiewają się obrazkami. Trafiają również do pracodawców, z którymi też nie potrafią się dogadać, i przylepiają się do nich łatki pokolenia roszczeniowego, nastawionego na zabawę, trochę niepoważnego.

Internet zmierza w kierunku coraz większego akceptowania ludzkich słabości. Jego twórcy zdają się mówić: zamiast usiąść przy biurku, żeby napisać list i przemyśleć zwroty, nie musisz się męczyć, zastanawiać, po prostu publikuj – przyznaje Jakub Kuś. – Obserwujemy powrót pisma obrazkowego. Współcześni użytkownicy takich aplikacji jak Snapchat potrafią przeprowadzić większą część rozmowy, stosując znaki graficzne: naklejki, zdjęcia, emotikony.

Oferta kupna złożona przez Facebooka nie zrobiła większego wrażenia na zarządzie Snapchata. Tym razem jest podobnie, bo kilkanaście dni po tym, jak Facebook uzbroił Instagram w funkcję znaną z aplikacji Evana Spiegela, w mediach pojawiły się doniesienia o kontrataku Snapchata. Firma finalizuje przejęcie aplikacji Vurb, która zmienia sposób wyszukiwania i łączy informacje z różnych aplikacji i usług. Transakcja może być warta 110 mln dol., choć na razie nie wiadomo, jaki pomysł ma Snapchat na technologię stworzoną przez Vurb, która w ostatnich latach nie zyskała wielkiej popularności.

Główni gracze na rynku mediów społecznościowych ciągle szukają nowych pomysłów i wydają miliony na kreatywne zbrojenia. Czas pokazuje, czy trwalsze niż żywot pojedynczego snapa.

Polityka 37.2016 (3076) z dnia 06.09.2016; Ludzie i Style; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Homo snapiens"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną