Ludzie i style

Rady dam

Damą trzeba być w każdej sytuacji – przekonują twórcy „Projektu Lady”

Powabna kobieta, najczęściej subtelnie naszkicowana, kroczy dumnie i z wdziękiem. Powabna kobieta, najczęściej subtelnie naszkicowana, kroczy dumnie i z wdziękiem. Piotr Mizerski / TVN
Cofnęliśmy się w czasie?
Uczestniczki „Projektu Lady” po przemianie w damy.Piotr Mizerski/TVN Uczestniczki „Projektu Lady” po przemianie w damy.
Uczestniczki przed przemianą w damy.Piotr Mizerski/TVN Uczestniczki przed przemianą w damy.
Uczestniczki ubrano w jednakowe mundurki, poproszono o zmycie mocnego makijażu, zaprowadzono do fryzjera.Piotr Mizerski/TVN Uczestniczki ubrano w jednakowe mundurki, poproszono o zmycie mocnego makijażu, zaprowadzono do fryzjera.
W Radziejowicach, gdzie program był kręcony, obowiązywał jeden wzorzec kobiecości.Piotr Mizerski/TVN W Radziejowicach, gdzie program był kręcony, obowiązywał jeden wzorzec kobiecości.
Nauka nienagannej prezencji i manierPiotr Mizerski/TVN Nauka nienagannej prezencji i manier

„Spośród setek niegrzecznych dziewcząt w całej Polsce wybraliśmy 12 wyjątkowych” – ogłaszała Małgorzata Rozenek, prowadząca emitowany przez TVN program „Projekt Lady”. Dziewczęta (nie „dziewczyny”) pod czujnym okiem wykwalifikowanych mentorek miały przemienić się w damy, a potem wieść bardziej poukładane, lepsze życie. Bez przekleństw, dziur w spodniach, bez nałogów i dawnych przyzwyczajeń.

Najpierw poznaliśmy Patrycję, tancerkę w klubie nocnym. „Widziałaś ten szew na pończochach?” – pytała Tatiana Mindewicz-Puacz, trenerka rozwoju osobistego, dając nastolatce do myślenia. Dołączyła Izabela, której obowiązujący w programie strój kojarzył się z magazynami dla starszych pań. „Takie widziałam tylko w filmach prehistorycznych” – stwierdziła nonszalancko.

W „Projekcie” wystąpiła również Angelika, która studiuje języki obce, grywa też w piłkę nożną. I inne dziewczęta: wytatuowana marynarz, szachistka, wychowanka domu poprawczego. Teraz lekcje stylu będą musiały odrabiać już całkiem serio i w naturalnym otoczeniu, bo program właśnie się zakończył. Dla finalistki przewidziano trzymiesięczne stypendium w szkole językowej w Cambridge, reszta będzie sobie radzić – albo nie – już bez profesjonalnego zaplecza.

Dama ciało zasłania

Dziewczęta miały być niepoprawne, nieokrzesane i niepokorne, trudne we współpracy, ale rokujące – takich szukano w ogłoszeniu. Podczas konferencji prasowej „Projektu Lady” mentorki współtworzące program zapowiadały, że ich celem jest wykreowanie wizerunku współczesnej damy. Innej niż ta archaiczna, poddana mężczyźnie, dystyngowana, ale pozbawiona części praw i nieprzesadnie zapracowana. Dama w XXI w. cieszy się już pełnią swobód i nieskrępowaną wolnością. Ale pewne granice – dobrego smaku i taktu – powinna jednak znać. Tatiana Mindewicz-Puacz wyjaśniała: „Jeśli mówimy o tym, że współczesna dama ma być wolna i niezależna, to musi pracować, musi umieć zadbać o siebie i o swoją niezależność”.

Akurat nauka niezależności ograniczyła się w programie do warsztatów motywacyjnych i próbnej rozmowy kwalifikacyjnej. Pozostały czas był skrzętnie wykorzystywany na zajęcia z savoir-vivre’u, naukę walca wiedeńskiego, lekcje rysunku, chodzenie w butach na obcasie, eleganckie siedzenie, degustację win, przygotowywanie wykwintnych kolacji, naukę jazdy konnej czy odpowiedniego doboru bielizny. Wygląd okazał się, rzecz jasna, kluczowy – wszak dama musi się nienagannie prezentować. Uczestniczki ubrano w jednakowe mundurki, poproszono o zmycie mocnego makijażu, zaprowadzono do fryzjera. Z ich opiniami nikt szczególnie się nie liczył – musiały bez sprzeciwu zawierzyć specjalistom.

Polski reality show powstał na podstawie brytyjskiego formatu „Ladette to Lady”, którego oglądalność w trzech sezonach wahała się między 4,45 a 5,41 mln widzów. Kolejne odcinki transmitowano m.in. w Stanach Zjednoczonych, Nowej Zelandii, Szwecji, Danii, Kanadzie, Estonii czy Holandii. Program doczekał się kontynuacji w Australii i Polsce. Rodzima produkcja była przebojem lata, przyciągała przed ekrany średnio 1,92 mln widzów jako lider oglądalności poniedziałkowego pasma wieczornego, gdzie „Projekt Lady” zastąpił „Perfekcyjną Panią Domu”. Ogłoszono już casting do nowego sezonu.

W Radziejowicach, gdzie program był kręcony, obowiązywał jeden wzorzec kobiecości. „Prawdziwa dama, jeżeli odsłania własne ciało, to zakrywa własną osobowość” – pouczała na pierwszych zajęciach z savoir-vivre’u Irena Kamińska-Radomska. Uczestniczki musiały porzucić krótkie spódniczki, mocny makijaż, biżuterię. Na pocieszenie dostały perły, które miały symbolizować przynależność do programu, ale i do nowego stylu życia. Oprócz zajęć z dobrego zachowania się przy stole dziewczęta uczyły się siedzieć, chodzić i odzywać stosownie do sytuacji. Nieprzypadkowo jedna z mentorek jest trenerką etykiety biznesu, protokołu dyplomatycznego i sztuki wystąpień – bohaterki miały przecież dzięki wyuczonej elegancji odnosić zawodowe sukcesy.

Elegancja Francja

„Projekt Lady” przyjął się w Polsce tak, jak przyjęła się moda na codzienną elegancję w łatwo (przynajmniej pozornie) dostępnym wydaniu. Widać to zwłaszcza na rynku książki, pozycje poświęcone elegancji można by już traktować jako osobną gałąź literatury. Łatwo je w księgarniach odszukać, bo noszą zwykle i podobne tytuły, i podobne okładki – powabna kobieta, najczęściej subtelnie naszkicowana, kroczy dumnie i z wdziękiem. Nieważne dokąd – ważne, że z klasą. Punktem odniesienia był i pozostaje Paryż, światowa stolica mody, dobrego smaku i stylu, do niedawna kierunek raczej pożądany niż osiągalny. Autorki współczesnych poradników przekonują tymczasem, że paryżanką można być pod każdą szerokością geograficzną, bo to raczej styl życia niż kwestia jakże banalnej narodowości.

Modę (nomen omen) na tak rozumianą szykowność zapoczątkowały cztery autorki bestsellera „Bądź paryżanką, gdziekolwiek jesteś”, wydanego w Polsce przed dwoma laty. Caroline de Maigret (modelka, której szlachetne polskie korzenie lubi się w polskiej prasie podkreślać – jest córką księżnej Isabelle Poniatowski), Anne Berest (pisarka), Audrey Diwan (dziennikarka) i Sophie Mas (producentka filmowa) wizerunkiem paryżanki próbują grać przewrotnie, dowodząc, że ani nie jest tak idealna, jak się potocznie uważa, ani nie ubiera się wyłącznie u Coco Chanel. Choć podróbek znanych marek w swojej szafie znaleźć nie powinna (bo to tak, „jakbyś miała sztuczny biust”). Rygor metki paryżanka równoważy słabostkami – spóźnia się, włosy miewa w nieładzie (żegnamy się z suszarką), w kuchni spędza tyle czasu, ile chce (byleby znała z pamięci dwa przepisy), mężczyzn zwodzi, w środku nocy biegnie do sklepu po szampana, niedzielne poranki spędza w kolejkach po pieczywo. I nie poprawia urody sztucznymi zabiegami chirurgicznymi.

Z Coco Chanel, skoro już została przywołana, wzięły motto autorki kolejnego bestsellera, wydanego w Polsce przed rokiem poradnika „Bądź chic!”, który obiecuje w podtytule, że ujawni wszystkie sekrety kobiecej garderoby. „Moda przemija, styl nigdy” – twierdziła Chanel. Książka Émilie Albertini i Anne Humbert ma pomóc ten własny styl odnaleźć, tak żeby nie wystawić się niechcący na ogólne pośmiewisko. Autorki podpowiadają więc, co z czym łączyć, w jakich dżinsach udać się do pracy (rurki), a w jakich na wesele (dzwony), przekonują, że w dobrze podrasowanej białej koszuli można pójść nawet do ołtarza, i udzielają generalnych porad w rodzaju: „skromność nie znosi bezguścia”. Dama ma gust wyrobiony, a w szafie wyłącznie potrzebne rzeczy. Jeśli więc decyduje się na jeden sweter, niech to będzie sweter z kaszmiru.

Jeszcze bardziej szczegółowe są poradnikowe kompendia wiedzy poświęcone różnym częściom garderoby, zawarte w cyklu „Francuski szyk” autorstwa Frédérique Veysset i Isabelle Thomas. W lipcu ukazała się część o butach, a w niej garść porad praktycznych („Wiedziałaś to? Zbyt częste noszenie japonek niszczy stopy i męczy całe ciało”) uzupełnionych garścią wiedzy ogólnej („Stopa składa się z 26 kości, 20 mięśni i 33 stawów”). Bo dama, zaznaczmy, musi wyglądać, ale musi się też dokształcać.

Zwrot konserwatywny

Pomostem, który łączy „Projekt Lady” z poradnikami dla dam, jest afirmacja niezależności. Wolna, samodzielna, spełniona kobieta musi być przedtem zadbana, powinna zrzucić zbędne kilogramy i dobrze znać zawartość swojej garderoby (a jeszcze wcześniej w ogóle tę garderobę mieć). Oraz odnosić się do innych z szacunkiem. Kobieta z klasą – powiada Jennifer L. Scott, autorka serii poradników „Madame Chic” – żyje według pięciu zasad: ma się dobrze czuć we własnej skórze, panować nad emocjami (tj. „myśleć pozytywnie”), troszczyć się o innych („bezinteresownie”), godnie się prezentować i „żyć z pasją tu i teraz”.

Czy współczesna elegancja to zatem nowa forma wywalczonej przed wiekiem emancypacji? „Emancypacja! Nowy to wyraz, ale rzecz dawna jak świat: kobieta powinna być panią domu, oto jest emancypacja” – pokpiwała jedna z dam, bohaterka słynnych „Emancypantek” Bolesława Prusa. Ponad sto lat później tę emancypację czy niezależność traktuje się równie powierzchownie, tyle że zamiast do kuchni kobietę wysyła się do salonu z odzieżą, bo nawet na spacerze z psem damie dres nie przystoi.

To może być kwestia zwrotu konserwatywnego – wyjaśnia dr Justyna Jaworska z Instytutu Kultury Polskiej UW. – Są różne fale i odmiany takich zwrotów, np. konserwatywne Amerykanki stylizują się chętnie na lata 50., Polki także na lata 40. czy międzywojenne. Nie mam na myśli pełnych rekonstrukcji, raczej ugrzecznioną elegancję z elementami retro, wybieraną na uroczystości rodzinne albo do kościoła. Innymi słowy: konserwatywny klimat polityczny rozbudza tęsknoty za tradycyjnym stylem życia, z wyraźnie zaznaczonym podziałem na role kobiece i męskie, kategorycznymi zasadami, co wolno, a co nie uchodzi.

Ale też – wskazuje Jaworska – świat mody w ogóle w ostatnich latach się skurczył. W tym sensie, że staje się powszechnie dostępny. Internet skraca dystans do Paryża, Londynu czy Korei (na początku roku ukazał się bestseller „Bądź Koreanką”; tamtejszym kobietom bardziej zazdrościmy jednak cery niż stylu). Czyli do pożądanej cywilizacji. Do niedawna trendy docierały do Polski z opóźnieniem, teraz są na wyciągnięcie ręki. Z blogów modowych można się nawet utrzymać, radząc gorzej doinformowanym, co na siebie wkładać w zależności od okoliczności. – Trudno powiedzieć, czy nosimy się gorzej niż na Zachodzie, skoro często ubieramy się w tych samych sklepach – mówi Jaworska. – Panuje jednak przekonanie, że Polki są eleganckie, że Polkom zależy. Na pewno w większym stopniu niż Niemkom, które noszą się raczej sportowo. Badacze upatrują źródeł tej potrzeby elegancji w dominującej wciąż kulturze patriarchatu i w tradycyjnym podziale ról.

Na pewno istnieje coś takiego jak polski kompleks – dodaje Jaworska. – Ciągle jeszcze mamy poczucie, że prawdziwy wielki świat to Zachód. Jest coś opresyjnego w importowaniu norm elegancji z Paryża czy Londynu, bo jeśli są importowane, to jako normy uniwersalne i trudno podważyć ich autorytet. Nieprzystające niekiedy do polskich warunków – rodzima elegantka herbaty z królową przecież nie wypije i na bankiety co drugi dzień nie chodzi, nie ma też tak zasobnego portfela (kaszmir przecież kosztuje). Zresztą nawet Francuzkom trudno się wcisnąć w ten stereotyp eleganckiej paryżanki. „Czy paryżanka z kobiecych poradników w ogóle istnieje? – pyta Anne-Elisabeth Moutet w felietonie dla „The Telegraph”. – Niestety istnieje. Tyle że jest bardziej przygnębiona, niż to w książkach opisano. Wpada z euforii w depresję. Nie zapominajmy, że Francja przoduje w Europie pod względem konsumpcji środków antydepresyjnych”.

W Polsce rygory w takim stopniu (jeszcze?) nie obowiązują. Doktorantka Dorota Olko z Instytutu Socjologii UW dziwi się, że taki program jak „Projekt Lady” w ogóle się w Polsce przyjmuje: – To ciekawe, że pojawił się program, który nie socjalizuje do tego, jak się współcześnie żyje, tylko uczy zasad, które kompletnie do polskich realiów nie przystają. Dziewczyny wyjdą z programu i narażą się na śmieszność.

Jedna z uczestniczek „Projektu Lady” prowadzi teraz dość aktywnie swój autorski kanał na YouTube. Patysia ShOw – taki pseudonim przybrała – zdaje fanom relacje ze swej codzienności, wyrwie jej się czasem mało elegancki epitet, no i z dumą przyznaje, że na ogół sypia do 15.

Każda klasa chce mieć klasę

Widać nie z każdej kobiety da się ulepić damę. Ciągła praca nad sobą to w ogóle domena klasy średniej. – Jej styl życia, zachowania, codzienne praktyki osadzają się na tym, że cały czas aspiruje, cały czas goni klasę wyższą – tłumaczy Olko. Badaczka nie ma złudzeń, że właśnie klasa średnia oglądała namiętnie „Projekt Lady”, bo choć wykładanych tu manier tak dobrze nie zna, to przynajmniej mogła sobie poprawić samopoczucie. – Ludzie, którzy migrują do dużych miast, chcą często stworzyć się od nowa, a elegancja to sygnał, że odnieśli sukces – tłumaczy Jaworska. Chodzi więc o to, żeby przystawać do ogółu, ale i dostatecznie się odróżnić od przedstawicieli klas niższych, osób gorzej sytuowanych, takich, które normy wskazane powyżej przyswajają z oporami albo wcale. Czyli od „niegrzecznych dziewcząt” właśnie.

Mężczyźni też społecznie awansują, ale tu rynek nie jest aż tak obfity. Poradniki dla mężczyzn większą popularnością cieszyły się w okresie transformacji, liczne porady publikowano np. na łamach pisma „Sukces”. – Był to czas, kiedy mężczyźni zaczęli robić biznesy i niektórym trzeba było wytłumaczyć, że białe skarpetki to niekoniecznie. Nowa klasa średnia potrzebowała wzorców – wyjaśnia Jaworska. Ta tymczasowość edukacji mężczyzn pokazuje, jak silnie obecny jest w kulturze popularnej podział na to, co kobiece i męskie. Bo dlaczego nie ma – i pewnie nie będzie – programu „Projekt Gentleman”? – W różny sposób podchodzi się do męskości i kobiecości klas niższych – wyjaśnia Olko. – Męskość ludowa, czyli coś ostrego, brutalnego, jest dowartościowywana. Przejawia się to m.in. w tatuażach, w popularności sportów walki. Te elementy są włączane i przejmowane przez klasę średnią. Z wizerunkiem i stylem życia kobiet dzieje się coś zupełnie odwrotnego. Praktyki kobiet z klasy ludowej – bunt, nieokrzesanie, tatuaże, wulgarność – są potępiane i wyszydzane.

Współczesne damy, niby niezależne, nadal mają się więc wpisywać w jakiś sztywny wzorzec. – Mamy rodzić dzieci za 500+, pracować, ale bez przesady, wychodzić za mąż, ładnie się ubierać, gotować jak Nigella Lawson – wylicza Justyna Jaworska. Wstawać z Ewą Chodakowską o 6 rano i od razu garnąć się do ćwiczeń. Biegać ze zmiotką jak Perfekcyjna Pani Domu i szukać kurzu z białą rękawiczką. – To wszystko powinno budzić największe podejrzenie – mówi Jaworska. – I oprócz tego jest trochę śmieszne. A przecież dama nie wystawia się na pośmiewisko…

Polityka 39.2016 (3078) z dnia 20.09.2016; Ludzie i Style; s. 88
Oryginalny tytuł tekstu: "Rady dam"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Andrew Scott: kolejny wielki aktor z Irlandii. Specjalista od portretowania samotników

Poruszający film „Dobrzy nieznajomi”, brawurowy monodram „Vanya” i serialowy „Ripley” Netflixa. Andrew Scott to kolejny wielki aktor z Irlandii, który podbija świat.

Aneta Kyzioł
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną