Ludzie i style

Alleluja awantura

Kościół nie chce „Hallelujah” Cohena? Tym lepiej dla Cohena i tym gorzej dla wiernych

Ben Fredericson (xjrlokix) / Flickr CC by 2.0
Biskup Wiesław Mering ogłosił zakaz wykonywania w swojej diecezji na ślubach pieśni świeckich, za przykład dając właśnie „Hallelujah”.

Z kościelną popularnością piosenki Leonarda Cohena „Hallelujah” zetknąłem się całkiem niedawno. Parę tygodni temu na Podlasiu na ślubie, na którym byłem, organista zaśpiewał ku mojemu zdziwieniu ten utwór. W wersji bardzo emocjonalnej, ale idącej bardziej w stronę Niemena niż Cohena. Nie tak dobrze jak ksiądz Andrzej w bijącym rekordy popularności klipie na YouTubie, ale na pewno w sposób budzący szacunek. Tyle że z polskim tekstem, ale zupełnie innym niż znane od lat tłumaczenie Macieja Zembatego. Szło to mniej więcej tak: „Więc chwalmy Pana głośno tak / Za miłość tę, za wielki dar / Śpiewajmy i wołajmy Alleluja”. Ja usłyszałem wyraźnie „tą” zamiast „tę”, ale nawet błąd językowy można w tym wypadku wybaczyć. Piosenka Cohena ma bowiem tak nieprawdopodobny ładunek zaklęty w samej progresji akordowej i melodii, że słowa mógłby dopisać zespół Weekend, a zaśpiewać je Popek – i ciągle byłoby to wzruszające. Szczególnie w takich podniosłych okolicznościach. Nie dziwię się więc, że w poszukiwaniu alternatywy dla wyświechtanego „Ave Maria” młode pary upodobały sobie właśnie „Hallelujah”. Estetycznie to kierunek niezły, choć w istocie nieco zaskakujący.

Skąd to zaskoczenie? Ano właśnie z oryginału, który w poetycki sposób, nawiązując do starotestamentowej historii Dawida, sugeruje, by jednak poluzować nieco religijne ograniczenia i konwenanse. A śpiewa go w pierwotnej wersji kanadyjski Żyd zafascynowany buddyzmem. W sumie więc nawet w tej wersji uproszczonej z „chwalmy Pana głośno tak” oznaczał ów Cohen pewne poluzowanie obyczajów w konserwatywnym polskim Kościele. Dodatkowo wersja, w której ten utwór dotarł do mas, to znana z filmu „Shrek” interpretacja Rufusa Wainwrighta, świetnego amerykańskiego wokalisty, a przy tym zdeklarowanego geja.

Czy brał to wszystko pod uwagę włocławski biskup Wiesław Mering, gdy kilka dni temu ogłosił zakaz wykonywania w swojej diecezji na ślubach pieśni świeckich, za przykład dając właśnie „Hallelujah”? Nie sądzę. Sposób, w jaki to uzasadniał („Nie dotrzemy do naszych wiernych przez muzykę, która nie ma inspiracji religijnych”), temu przeczy. Inspiracje religijne u Cohena są w istocie o wiele głębsze i prawdziwsze niż w większości pisanego współcześnie kościelnego repertuaru. Tyle że Kanadyjczyk pcha nas zarazem w stronę bardziej nieoczywistą, stawia pytania zamiast udzielać odpowiedzi.

Gdy prasa ogłaszała decyzję włocławskiego biskupa, Leonard Cohen świętował właśnie 82. urodziny i zapowiadał rychłą premierę nowej płyty „You Want It Darker”, dla której Polska będzie jednym z lepszych rynków, bo lubimy – już tak po świecku – jego piosenki. I wszystko w całej tej akcji działa na jego korzyść – włącznie z tym, że na końcu pewnie przestaną mu w Polsce wypaczać piosenkę. Przy czym jest szansa na to, że poza kościołem słuchać jej będziemy nadal, w kanonicznej, że się tak wyrażę, wersji.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną