Ludzie i style

Dlaczego warto być zrzędą? Z kilku ważnych powodów

Może nie warto tak zupełnie odrzucać życiowego pesymizmu? Może nie warto tak zupełnie odrzucać życiowego pesymizmu? Paul Anderson / Flickr CC by 2.0
Zdaniem naukowców zrzędliwość po prostu popłaca. Można by więc z czystym sumieniem zawołać: dość dyktatury hurraoptymistów!

Najpopularniejszym kotem w sieci pozostaje grumpy cat, zwierz nieco – nomen omen – mrukliwy, posępny, średnio zadowolony z zastanej rzeczywistości. Internauci używają jego wizerunku, żeby wyrazić dezaprobatę, brak entuzjazmu, obśmiać coś albo szybko spuentować.

I może jest w tym metoda? Publicystka Zaria Gorvett (BBC) przekonuje wręcz, że gburowaci więcej zarabiają, dłużej żyją i mają bardziej udane małżeństwa. „To dosyć, żeby twarz zrzędy się rozpromieniła” – pisze. I trudno nie przyznać jej racji: prawdopodobnie każdy chciałby odpowiednio zarabiać, długo żyć i nie narażać się na rozwód, zaliczany do jednego z najbardziej stresujących doświadczeń. Zrzędliwość to niewysoka cena. Choć niby cecha tak mało w towarzystwie pożądana.

Dobre strony zrzędliwości – jakie są?

Może więc nie warto tak zupełnie odrzucać życiowego pesymizmu? Przytaczamy tezy Zarii Gorvett z BBC.

1. Przymus szczęścia bywa wbrew pozorom bardzo przytłaczający, a przede wszystkim męczący. Jesteśmy zewsząd przekonywani, że powinniśmy brać sprawy w swoje ręce, wszystko od nas zależy, a to, co chcemy osiągnąć, jest w zasięgu ręki. Poradniki psychologiczne sprzedają się na pniu. Amerykańskich żołnierzy uczy się pozytywnego myślenia. Już nawet aplikacje na smartfony pomagają nam skontrolować, czy osiągnęliśmy właściwy poziom „mindfulness”, czy jeszcze nie.

Tymczasem czarne scenariusze też trzeba brać pod uwagę i snuć. I dać się życiu zaskoczyć. Cynicy wchodzą w bardziej udane związki, lepiej zarabiają, rzadziej zapadają na zawał serca – wylicza Gorvett. I dzieje się tak często wbrew ich przewidywaniom, bo bywa, że we wszystkich tych sprawach spodziewają się najgorszego.

Hurraoptymiści są z kolei bardziej skłonni podejmować ryzyko. Z tego względu częściej czują się wyczerpani, ulegają cudzym wpływom. A z rzeczy bardziej powierzchownych (i bardzo istotnych) – popadają w alkoholizm, przejadają się itd.

2. Gniew, złość, pesymizm wyewoluowały w ludziach po to, żeby byli zdolni przetrwać w razie przeciwności losu. Ochronić się przed przykrymi niespodziankami, przestrzegać przed niepowodzeniami. Złość pobudza w ciele określone mechanizmy, stawia organizm w stan gotowości. Dosłownie – złość zaczyna się w ciele migdałowatym, które wysyła sygnały, gdy coś nam zagraża (lub gdy przeczuwamy, że coś dopiero nam zagrozi).

Tymczasem oksytocyna, czyli hormon szczęścia, wystawia nas niekiedy na przykre okoliczności, bo nie sygnalizuje zagrożeń. Przeciwnie, pod wpływem szczęścia czasem tych zagrożeń nie widzimy, czasem je lekceważymy. Wysoki poziom oksytocyny to sygnał, że jesteśmy bezpieczni. A więc pozbawieni ochronnych barier.

3. Złość jest twórcza. Newton był obrażalski, Beethoven unosił się gniewem – publicystka BBC twierdzi zatem, że geniusze bywają temperamentni i sporo dzięki temu osiągają. Chodzą pogłoski, że podobnie humorzaści są pracownicy i tęgie głowy w Dolinie Krzemowej. Kto pamięta film „Steve Jobs”, ten potrafi to sobie wyobrazić.

W 2009 r. Matthijs Baas z uniwersytetu w Amsterdamie przeprowadził badanie, żeby zweryfikować tezę, czy faktycznie zły nastrój sprzyja twórczości. Podzielił studentów na grupy; członków jednej poprosił, żeby przypomnieli sobie dowolne irytujące zdarzenie i napisali na ten temat krótkie eseje. W członkach drugiej grupy starał się wywołać smutek (na podobnej zasadzie). Po kolejnej fazie badania obie grupy poproszono o wymyślenie jak największej liczby pomysłów na poprawę jakości nauczania w jednej z placówek. Bardziej kreatywni okazali się ci, którzy zostali wcześniej wprowadzeni w zły nastrój. Przy czym nie tylko o kreatywność chodzi, lecz także o myślenie niestandardowe, wymykanie się schematom. Słowem: wszystko to, co nazywamy innowacyjnością.

4. Lepiej ponarzekać niż się wyładowywać. Teza banalna, ale jakże często się sprawdza – mechanizm przeniesienia opisano dawno temu, a o zgubnych konsekwencjach tłumienia emocji rozmyślali już starożytni Grecy. Dlatego tak lubili teatr – oglądając spektakle, oswajali smutek, złość, gniew.

W 2010 roku przeprowadzono badanie wśród 644 pacjentów cierpiących na różne dolegliwości układu krwionośnego – usiłowano dociec, jaki jest ich poziom gniewu, czy go tłumią, czy dają mu ujście. Po latach sprawdzono, jak się mają – 20 proc. doświadczyło poważnych problemów zdrowotnych, 9 proc. zmarło. Okazało się, że to nie gniew doprowadza do zawału serca, ale tłumienie go (precyzując: szanse na zawał są trzykrotnie wyższe u osób, które próbują maskować gniew).

5. Gniew pomaga negocjować, porozumiewać się z ludźmi. Przede wszystkim dlatego, że wyrażając złość, dajemy innym do zrozumienia, że coś jest dla nas ważne, że nasze opinie czy uczucia nie są dość poważnie brane pod uwagę itd.

Zdaniem badaczy zrzędliwość sprzyja rozwojowi całej gamy umiejętności, które nazwalibyśmy psychospołecznymi. Poprawia zdolności językowe i pamięć, sprawia, że stajemy się bardziej przekonujący.

Nie należy mylić zrzędzenia z jakąkolwiek formą agresji. To raczej próba odnalezienia się w danej sytuacji. Według badaczy gderliwi wznoszą się na wyżyny uprzejmości, odbierają sygnały z otoczenia, próbują je zrozumieć, zinterpretować, adekwatnie zareagować.

6. Gderliwi są ponadto bardziej uczciwi. Na pewno znacie klasyczny eksperyment, jakim jest „gra w ultimatum”. Jeden z jej uczestników proponuje podział otrzymanej sumy pieniędzy, drugi uczestnik albo godzi się na ten podział, albo odmawia. Odmowa oznacza, że obaj/oboje nie dostają nic.

W jednym z badań uzyskano ciekawe wyniki. Otóż osoby gderliwe czy zasmucone częściej na proponowany podział pieniędzy się nie godziły – zwłaszcza gdy podział okazywał się nierówny. Naukowcy wysnuli więc wniosek, że ludzie zrzędliwi mają na ogół wyższe poczucie sprawiedliwości.

Mniej zadowoleni z życia – pisze publicystka BBC – częściej zauważają w swoim otoczeniu przykre wydarzenia. Ciążą im nierówności społeczne. Są wrażliwsi.

7. Pesymizm jest bardziej motywujący. Przeciwnie niż optymizm, który rozleniwia. Liczne badania dowodzą, że snucie pozytywnych planów nie przekłada się na działanie. Że śnienie na jawie nie sprzyja realizacji marzeń. Że dłużej trwa rehabilitacja i rekonwalescencja, gdy zakładamy tylko, że „jakoś to będzie”, ale nie podejmujemy faktycznego działania. Optymistom trudniej nawet rzucić palenie i zrzucić zbędne kilogramy.

Spodziewanie się najgorszego przygotowuje na najgorsze – truizm, ale znajduje w życiu zastosowanie.

Na koniec Zaria Gorvett radzi: „Następnym razem, kiedy ktoś ci powie: »rozchmurz się!«, odpowiedz, że poprawiasz swoje poczucie sprawiedliwości, zmniejszasz bezrobocie i ratujesz światową gospodarkę”. To Ty się będziesz śmiał ostatni – dodaje Gorvett. Choćbyś miał to zrobić po cichu i nieśmiało.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama