Ludzie i style

Na mundialu 2026 wystąpi aż 48 drużyn. Czy to żart?

48 drużyn na mundialu 2026 to wyjątkowo nietrafiona decyzja. 48 drużyn na mundialu 2026 to wyjątkowo nietrafiona decyzja. TheBusyBrain / Flickr CC by 2.0
Rozcieńczania emocji na wielkich imprezach piłkarskich ciąg dalszy. Na mundialu 2026 wystąpi 48 drużyn. Ironiści twierdzą, że wreszcie zagra Watykan.

Ta decyzja na pewno wzbudzi entuzjazm w krajach futbolowego trzeciego świata, gdzie mundial dotychczas kojarzył się z lizaniem cukierka przez szybę. Szczegóły dotyczące podziału 16 dodatkowych miejsc między poszczególne kontynenty nie zostały jeszcze ujawnione, ale wiadomo, że na reformie najbardziej skorzystają kraje afrykańskie i azjatyckie (prawdopodobnie przypadnie im 10–11 miejsc).

Do tego posunięcia da się z łatwością dorobić egalitarne uzasadnienie, co zresztą już zrobił szef FIFA Gianni Infantino, ale tak naprawdę chodzi o pieniądze i o władzę (albo mówiąc jeszcze cyniczniej – o spłacanie wyborczych zobowiązań bądź też budowanie koalicji na przyszłość). FIFA jest demokracją absolutną – każdy jej członek dysponuje na wyborczym kongresie, gdzie ważą się losy wyboru prezydenta. Jednym głosem.

Jak będzie wyglądał mundial 2026?

Patrząc z tego punktu widzenia, bardzo opłaca się dbać o interesy krajów niemających na futbolowej napie wielkiego znaczenia i prezydent Infantino wie to doskonale. Poza tym więcej uczestników mundialu to liczniejsza futbolowa publiczność i kolejne rynki zbytu dla telewizyjnych transmisji i całego potężnego okołomundialowego biznesu. Obecni sponsorzy FIFA już zacierają ręce, a następni, z krajów już widzących się na mistrzostwach, pewnie ustawiają się w kolejce.

W czasach przeklinanych za galopujące rozwarstwienie i pozorowanie walki z nierównościami społecznymi takie posunięcie wydaje się godne pochwały, ale oczywistą ceną, jaką zapłacą wszyscy niezainteresowani mundialowymi losami Bahrajnu, Uzbekistanu albo Burkiny Faso, jest towarzysząca takiemu turniejowi nuda.

Zanim nastąpi niezbędny dla właściwej temperatury na imprezie tej rangi odsiew słabeuszy, trzeba będzie odczekać dobre dwa tygodnie. Mecze pierwszej fazy, rozgrywane w 16 (sic!) grupach, w każdej po trzy zespoły, będą wlec się w nieskończoność, a co gorsza, do awansu do fazy pucharowej wystarczy jeden marny punkt. To już chyba lepiej było pojechać po bandzie i zaprosić na mundial 64 zespoły. Wtedy utrzymana byłaby zasada, że do fazy pucharowej awansują po dwie reprezentacje, a w związku z tym chociaż jeden mecz trzeba wygrać. 

Od tego rodzaju zarządzeń nie podniesie się poziom futbolu na świecie. Futbolowe bogactwo nie kapie w dół – bogaci stają się jeszcze bogatsi (bo za jakościowy skok futbolu na najwyższym poziomie jego konsument jest gotów wciąż płacić więcej), a biedni marzą, by z pańskiego stołu skapnęło im jak najwięcej. Dlatego mapa obrazująca piłkarski rozkład sił jest zabetonowana.

Na ostatnim Euro, po raz pierwszy testującym formułę z 24 uczestnikami, harcownicy szaleli, dopóki nie dopadła ich fundamentalna proza turniejowego życia, czyli konieczność łatania dziur po kontuzjach i kartkach. W Lidze Mistrzów zderzenie biednych z bogatymi jest jeszcze bardziej dobitne. Tam bunt elity już doprowadził do częściowego wycofania się z reformy Platiniego otwierającej wrota Ligi Mistrzów dla słabeuszy. Czy podobna groźba wisi nad mundialem?

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną