Ludzie i style

„Wyświetlono wiadomość”, ale odpowiedzi brak. Dlaczego to tak męczy i przygnębia?

Dlaczego ci, do których piszemy, nie odpowiadają? Dlaczego ci, do których piszemy, nie odpowiadają? Rami Al-zayat / Unsplash
Oto zagadnienie (na pozór błahe), które dręczy współczesnych nastolatków. Zresztą nie tylko nastolatków.

„Czym jest opcja odczytywania wiadomości i dlaczego rujnuje moje życie?” – pyta Elle Hunt w felietonie dla „Guardiana”. Istotnie, w dawniejszych odsłonach popularnych portali społecznościowych fakt, że ktoś odczytał naszą wiadomość (albo my czyjąś), pozostawał tajny dla obu stron. Niewykonane zadania, odłożone na później korespondencje i sprawy, niewygodne rozmowy – były możliwe, a przynajmniej dużo prostsze. Nie wspominając o korespondencji tradycyjnej, kiedy brak odpowiedzi dawało się wytłumaczyć opieszałością poczty albo tajemniczym zaginięciem przesyłki w drodze z punktu A do punktu B.

Z czasem opcja „wyświetlania wiadomości” zaczęła jednak powszechnieć. Wciąż – i całe szczęście! – niedostępna w skrzynkach mailowych, jest już standardem w mediach społecznościowych. Ale też w aplikacjach tekstowych. Czyli niemal wszędzie. Co gorsza, wiele stron i aplikacji pokazuje nam od razu, czy druga strona coś już do nas pisze, czy też z tego rezygnuje (podskakujący wielokropek w polu tekstowym wzmaga czasem niecierpliwość). Wiadomo też zwykle, kiedy nasz rozmówca (i dowolny inny znajomy) był ostatnio aktywny w sieci.

Dłużące się milczenie po drugiej stronie budzi zatem sporo podejrzeń. Bo skoro wiadomość odczytano, to dlaczego pozostała bez odpowiedzi? Albo inaczej: skoro druga strona jest aktywna w internecie (co też coraz trudniej zataić), to dlaczego nie odczytuje naszej wiadomości? To tak jakby udawać, że wcale nie ma nas w domu. „Tyrania odczytywania wiadomości może zrujnować każdą znajomość” – pisze Hunt.

Przesadza? Ktoś powie: błahostka. Po co się nad tym rozwodzić. A jednak we współczesnych czasach relacje, które utrzymujemy przecież także wirtualnie, mogą na tym ucierpieć. Przemilczenie bywa bolesne, niepokojące, zastanawiające. Nie każdy, rzecz jasna, przywiązuje do sprawy taką wagę. A niektórzy zawczasu przyzwyczajają swoich bliskich do tego, że nie zawsze reagują natychmiast. Tak mają i już.

Odczytują, nie odpisują. Dlaczego?

„Kiedy wiadomość pozostaje bez odzewu i żadnego wyjaśnienia, nagle zostajemy sami. Nawet najbardziej pewni siebie ludzie zaczynają wtedy kwestionować swoją wartość” – przekonuje Hunt. I nie przychodzi nam do głowy, że druga strona jest właśnie czymś zajęta. Że może wsiada do samochodu czy tramwaju, robi zakupy, rozmawia z kimś bezpośrednio albo gotuje obiad. Kiedy nie odpowiada, pierwsze, o czym myślimy, to że jest nami poirytowana, zmęczona i że nie chce mieć z nami nic wspólnego.

To samo działa w drugą stronę, czyli wtedy, kiedy odbiorcami wiadomości jesteśmy my. „Kiedy tylko odczytasz wiadomość – odliczanie się rozpoczyna” – pisze Hunt. Nie odpowiadając, dajemy do zrozumienia, że całkiem świadomie ignorujemy drugą stronę. „To nie najlepszy punkt wyjścia dla rozmowy, nawet wtedy, kiedy ostatecznie do niej dochodzi” – dodaje publicystka. W internecie nie istnieje coś takiego jak dobra wola. Nasi rozmówcy zakładają często, że stale jesteśmy online. A jeśli nagle im znikamy – to staje się to dla nich sprawą osobistą.

Problem – jeśli można to nazwać problemem – dotyczy w szczególności młodszych pokoleń, które z pomocą mediów społecznościowych podtrzymują znajomości i dla których jest to całkiem naturalny sposób na zacieśnianie więzów. Co niektórzy opracowują własne strategie radzenia sobie z tą kłopotliwą sytuacją. Na przykład podglądają wiadomości, ale ich nie odczytują – bo zwykle już pierwsze zdanie sugeruje, czego sprawa dotyczy i czy może poczekać. Czasem wystarczy, że widzimy, kto pisze, żeby zadecydować, czy chcemy podjąć rozmowę. Wiadomość można wprawdzie oznaczyć jako z powrotem nieprzeczytaną. Ale w rzeczywistości to opcja, która ma służyć tylko nam – żebyśmy wiedzieli, że do danej rozmowy chcemy jeszcze wrócić. Druga strona nadal bowiem widzi informację, że wiadomość została odczytana!

Co niektórzy – zauważa Hunt – postępują jeszcze inaczej. Na przykład odczytują wiadomości i celowo na nie nie odpowiadają. Żeby podręczyć rozmówcę, dać mu coś dobitnie do zrozumienia, jakoś go ukarać. Hunt nazywa ich socjopatami…

Ten ostatni przypadek dowodzi zresztą, że sprawa – skoro wymaga czasem przyjmowania jakichś strategii – jest dla pewnej grupy osób ważna, a przede wszystkim stresująca. Do tego stopnia, że twórcy aplikacji Tinder wyłączyli opcję wyświetlania godziny ostatniej aktywności swoich użytkowników. Dlaczego? Bo niektórzy czuli stres, gdy druga strona długo milczała. A inni presję, żeby odpowiadać, mimo że przechodziło im zainteresowanie.

Jak się ukryć?

Jest w psychologii taki znany mechanizm, który polega na tym, że zwykle oczekujemy w życiu natychmiastowej gratyfikacji. Czyli nagrody za to, co zrobiliśmy. Docenienia. Szybkiej odpowiedzi. Z natury rzeczy jesteśmy niecierpliwi. Z tej samej przyczyny lepiej wyznaczać sobie w życiu krótsze cele – gdy perspektywa sukcesu się oddala, szybciej się zniechęcamy.

Dlatego brak odpowiedzi tak nas czasem niepokoi. Publicystka „Guardiana” postuluje, aby opcję wyświetlania wiadomości w ogóle zniesiono. Czasem lepiej nie wiedzieć – i w razie czego pocieszać się, że wieści od nas jeszcze do drugiej strony nie dotarły.

Niektóre platformy pozwalają tę funkcję wyłączyć, np. Twitter albo smartfony z oprogramowaniem iOS. W ustawieniach iMessage można wyłączyć opcję „Potwierdzaj odczytanie”. Ostatnie uaktualnienie aplikacji pozwala zresztą samodzielnie zadecydować, którzy rozmówcą widzą, czy odczytaliśmy ich wiadomość, a którzy nie – wystarczy, że w polu rozmowy wybierzemy opcję „i” i zaznaczymy lub odznaczymy opcję „Potwierdzaj odczytanie”. Półśrodek, ale skuteczny.

Nie ma jednak wątpliwości, że najpewniej już nigdy tak zupełnie nie schowamy się w sieci.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną