Monika Sułkowska czasem myśli, że na snookera była skazana. W 2011 r. telewizja Eurosport w ramach promocji tej dyscypliny zaprosiła kilku polskich dziennikarzy na mistrzostwa świata w angielskim Sheffield. Z redakcji serwisów sportowych radiowej Trójki, gdzie Monika pracuje, miał jechać kolega. Ale nie mógł. – Padło pytanie, czy ktokolwiek wie, co to jest ten snooker – wspomina Sułkowska. – Ja nie znałam zasad, ale przynajmniej wiedziałam, o co chodzi. Mój tata, zaangażowany poolbilardzista, dużo opowiadał mi o tym sporcie i pokrewnych.
Snooker to nazwa gry bilardowej, której celem jest wbicie do kieszeni stołu różnokolorowych bil w odpowiedniej kolejności i jednocześnie uniemożliwienie tego przeciwnikowi. Ale snooker to także nazwa sytuacji w grze: takie ustawienie bil na stole, że przeciwnik nie może bezpośrednio uderzyć właściwej, ponieważ inne zasłaniają do niej dostęp.
Trudno nie zakochać się w snookerze, jeśli po raz pierwszy ogląda się go na arenie najważniejszych zawodów, w najlepszym wykonaniu, w wąskim kręgu wtajemniczonych. Widownia Crucible Theatre w Sheffield, gdzie rozgrywany jest finał mistrzostw świata, liczy niecały tysiąc miejsc. A do tego grał akurat Ronnie O’Sullivan, jeden z najwybitniejszych współczesnych snookerzystów, szaleńczo charyzmatyczny. Pięć lat później Sułkowska wróciła do Sheffield już w roli współtwórczyni widowiska – 27-latka z Polski była sędzią eliminacji mistrzostw świata.
Męski?
Choć świat snookera uchodzi za raczej męski, Monikę Sułkowską wciągnęła do niego – już w Polsce – inna kobieta. World Snooker, organizator światowych rozgrywek zawodowców, uruchomił cykl European Tour, by bardziej otworzyć tradycyjnie brytyjski sport – na kontynent.