Ludzie i style

Magia pykania

Moda na fajki nie przemija

„Dżentelmen odpoczywający na sofie”, Franken Theodore (1811–76) „Dżentelmen odpoczywający na sofie”, Franken Theodore (1811–76) www.bridgemanart.com/Photopower
Palenie fajki najpierw było w Europie egzotyczną nowinką, potem powszechnym nałogiem, a w końcu należało do dobrego tonu. Choć papieros w końcu wygrał, nie sprawił, że fajka znikła. Wciąż jest wielu miłośników fajkowego rytuału.
Fajczarze z klubu w Ann Arbor, stan Michigan, USAMark Bialek/ZUMA Wire/Forum Fajczarze z klubu w Ann Arbor, stan Michigan, USA
Gliniana fajka znaleziona na terenie folwarku w StanisławicachAgnieszka Susuł/Muzeum Archeologiczne w Krakowie Gliniana fajka znaleziona na terenie folwarku w Stanisławicach
Pisarz Georges Simenon miał kolekcję 800 fajek.Roger-Viollet/EAST NEWS Pisarz Georges Simenon miał kolekcję 800 fajek.

„Człowiek, który bierze fajkę do ust, odznaczać się musi zbiorem wyjątkowych cnót; beznamiętnym spojrzeniem wodza, małomównością dyplomaty i zimną krwią szulera. Nic dziwnego, że w jednym tylko miejscu naszej zbyt zagonionej planety zobaczyć można dobrze opalone fajki: mowa oczywiście o wyspie zwanej Wielką Brytanią” – pisał Ilia Erenburg w „Trzynastu fajkach”. I poniekąd ma rację, bo to Anglia była wzorem dla europejskich fajczarzy od momentu, gdy w 1586 r. brytyjscy żeglarze przywieźli na Stary Kontynent ten indiański zwyczaj. Korsarz Walter Raleigh rozpalił dwór Elżbiety I, a kolejni Wyspiarze – jak Stradivarius fajki, czyli Alfred Dunhill – wynieśli palenie do rangi sztuki. Co prawda – pisze Zbigniew Turek w „Fajka mniej szkodzi” – wychowany na zadymionym dworze Tudorów Jakub I Stuart nienawidził tytoniu i próbował z nim walczyć, ograniczając i monopolizując tabaczny biznes. Wysiłki króla nie wytrąciły jednak Brytyjczykom fajek z ust (ponoć w XVII w. uczono je opalać dzieci w szkołach), z pewnością też przyniosły Anglii krociowe zyski.

Tytoniowa gorączka ogarnęła całą Europę, w tym mieszkańców ziem polskich obydwu płci i wszystkich stanów – króla Stanisława Leszczyńskiego, który tkwienie w nałogu przypłacił żółtymi zębami i przydomkiem skórzana gęba, piszących peany na cześć tytoniu wieszczów oraz żołnierzy i mieszczan, których fajki archeolodzy znajdują w ziemi. Jak bardzo palenie było popularne w ciągu ostatnich 400 lat, pokazuje wystawa w Muzeum Archeologicznym w Krakowie.

Wśród 260 ceramicznych akcesoriów znalezionych podczas wykopalisk w Krakowie i okolicach są fajki jednorodne i lulki składające się z główki, cybucha i ustnika, wykonane z gliny lub glinki kaolinowej, o różnych kolorach, kształtach, wielkościach. Są na nich ślady nagaru świadczące o tym, że ktoś je palił, większość jest we fragmentach, bo wystarczył upadek, by pękła i nie nadawała się do użytku (stąd powiedzenie – po fajkę się nie schyla).

Pierwsze fajeczki z terenów Rzeczpospolitej to lulki o 4 cm szerokości, być może komora napychowa była tak mała ze względu na wysokie ceny tytoniu, niektórzy sądzą jednak, że wczesne fajki mogły służyć do palenia innych używek – mówi kurator wystawy Jakub Puziuk. Coś w tym jest, bo fajek do palenia konopi indyjskich i opium używano już w neolicie, dowodem są znaleziska datowane na III tysiąclecie p.n.e. z Polski, Holandii, Niemiec i Rumunii. Badania nagarów z 24 fajek ze Stratford-upon-Avon z czasów Szekspira wykazały w dwóch z nich ślady koki, a w ośmiu – konopi. Jedna z nich pochodziła z ogrodu autora „Hamleta”, więc media odtrąbiły, że wspomagał wyobraźnię, popalając trawkę. Według źródeł poeta stronił od fajki, pewność, że to on ją palił, a nie jego gość, dałyby badania szkliwa zębów poety, jak na razie niemożliwe do przeprowadzenia. Puziuk, który pisze doktorat o fajkach z Małopolski, chce się dowiedzieć, co palono w najstarszych z nich, dlatego planuje oddać je do laboratorium.

Jednak niezależnie od tego dymem jakich substancji psychoaktywnych raczono się na przestrzeni dziejów w różnych częściach świata, to tytoń i indiański kalumet wywarły największy wpływ na europejską symbolikę fajki. Tak jak w Ameryce obdarowanie nią stanowiło wyraz przyjaźni i wierności, tak w Niemczech panu młodemu wręczano fajkę weselną o dwóch główkach. Wspólne palenie jednało i pogłębiało rozmowy („fajka czerpie mądrość z ust filozofa, a głupiemu je zamyka”, pisał William Thackeray), a samotne rozwiewało troski.

Produkcja no name

Najstarsza na wystawie fajka znaleziona na Wawelu pochodzi z pierwszej połowy XVII w., kiedy tytoń zaczął trafiać do Rzeczpospolitej trzema drogami – przez port w Gdańsku, z Niemiec i Turcji, która zakochała się w nim, zaczęła uprawiać i palić na lokalną modłę. Wpływy te odbiły się w języku polskim – słowo fajka pochodzi od niemieckiej Pfeife, zaś lulka, tytoń i cybuch to tureckie lüle, tütün i czubuk. – Do Krakowa jednorodne fajki z gliny przywozili żołnierze i podróżnicy, mieszczanie woleli złożone lulki, których wiek niestety bardzo trudno ustalić. Niby wiadomo, że najpierw pojawiły się clay pipes, potem lulki, pod koniec XVII w. główki z sepiolitu, a w XVIII w. z porcelany, ale nowe modele i materiały nie wyparły starych. W dodatku, choć fajki są częstym znaleziskiem na wykopaliskach, zgubione lub wyrzucane na śmietnik nie mają dobrze datujących je kontekstów – podkreśla Puziuk.

Sprawę rozwiązują sygnatury manufaktur, w których fajki wypalono, z tym że na ziemiach polskich ich produkcja nie była zorganizowana i stanowiła dodatkowe zajęcie garncarzy, którzy swoich wyrobów zazwyczaj nie podpisywali. W Anglii pierwszy wytwórca clay pipe John Stuckey podpisywał je inicjałami JS już w 1603 r., a w 1619 r. powstał pierwszy cech fajkarzy. W Goudzie w XVII w. 500 zakładów wypuszczało gliniane tzw. holenderki, rosły manufaktury we Francji, w Niemczech, Prusach i na Słowacji. Choć u nas też były (np. w Rościnie koło Gorzowa, Zborowskiem koło Częstochowy czy w Staszowie), a nawet wysyłaliśmy lulki do Turcji i Rosji, z wykopalisk wynika, że dominowała chałupnicza produkcja no name i importy. – Mamy lulki z sygnaturami Stiasnego z Kremnicy czy Ahnertów i Hoenigów z Bańskiej Szczawnicy. Najpiękniejsza fajka o komorze napychowej w kształcie główki mężczyzny nie jest podpisana. Sądzę, że może być to wyrób z fabryki Gambiera z Givet, specjalizującej się w antropomorficznych wzorach, w końcu fajkę znaleziono w folwarku w Stanisławicach, gdzie mogli przebywać goście z zagranicy – sugeruje kurator.

Liczne znaleziska świadczą, że palenie było równie popularne we Wrocławiu, Gdańsku i Warszawie, gdzie odkryto m.in. unikatowy stojak do wypalania lulek z końca XVII w. A ponieważ palili wszyscy, pełną parą szła produkcja fajek, handel i uprawa tytoniu, którego ziarna w 1590 r. przesłał Annie Wazównie ze Stambułu Paweł Uchański. O tym, że krakowskie fajczarstwo miało więcej niż gdzie indziej południowego sznytu, przypomina na wystawie jedna z sal zaaranżowana na wnętrze tureckiej kawiarni.

Najlepsza fajka świata

Gdy w Anatolii odkryto złoża sepiolitu, a w Europie tajemnicę porcelany, zaczęto wykorzystywać je do produkcji ozdobnych fajek. Te z porcelany można było spersonalizować dzięki malunkom lub kalkomanii, ale miały dwa poważne felery – nagrzewały się, przez co wydłużano cybuchy, by oddalić główkę od twarzy, i gorzej niż glina absorbowały wytwarzany podczas palenia gorący kondensat, który wpadał do ust; na główkach zaś pojawiały się zacieki. Co prawda wiedeński lekarz Johann Franz Vicarius w 1698 r. wymyślił zbiorniczek, w którym się on zbierał (tzw. osadnik), ale fajki z porcelany pozostały nieporęczne, więc korzystano z nich głównie stacjonarnie w domach i kawiarniach.

Objawieniem wydawał się sepiolit, czyli pianka morska. Lekki, porowaty i odporny na ciepło, pozwalał na tworzenie z fajek filigranowych dzieł sztuki. Każdy zamożny fajczarz musiał mieć w kolekcji chociaż jedną piankę. Paliło się je nieźle, bo się nie nagrzewały i wchłaniały kondensat, ich wadą była wysoka cena i wyjątkowa kruchość. W dodatku tureckie złoża sepiolitu w połowie XIX w. zaczęły się wyczerpywać, więc produkcja pianek ustała (ruszyła na nowo, gdy w latach 50. XX w. odkryto nowe złoża w Kenii). Biała bogini nadal jest ozdobą niejednej kolekcji fajek, ale miano fajki doskonałej przypadało brujerce, czyli fajce z bulwiastego korzenia wrzośca drzewiastego (fr. bruyère, łac. Erica arboreta), który rośnie w basenie Morza Śródziemnego.

Fajki już wcześniej wytwarzano z olchy, jesionu, gruszy, wiśni, bukszpanu, oliwki i jaśminu, ale wrzosiec zdeklasował wszystkie inne, bo był nie tylko twardy i odporny na temperatury sięgające 850 st. C i chłonny, ale też cudownie wiązał i zachowywał aromat tytoniu. Według anegdoty przytoczonej przez Zbigniewa Turka odkrył go bonapartysta z Saint-Claude we francuskiej Jurze, gdy udał się na Korsykę, by odwiedzić miejsce narodzin cesarza. Podczas podróży stłukł swą piankę, więc miejscowy stolarz zrobił mu nową z wrzośca, materiału, z którego od lat wyrabiał fajki dla miejscowych. Gdy Francuz ją zapalił, zakrzyknął: „Vive le bruyère!”, i niebawem brujerki z Saint-Claude ruszyły na podbój świata, dystansując rywalki.

Wyższość wrzośca potwierdza opowieść naszego kolegi redakcyjnego Mariana Turskiego, swego czasu zapalonego fajkarza i dumnego właściciela kilkudziesięciu fajek, w tym jednej pianki. W 1968 r. na zjeździe europejskiego pipe clubu w Brukseli spotkał Georges’a Simenona, słynącego z kolekcji 800 fajek, gdyż producenci, znając fajczarską pasję autora powieści o komisarzu Maigret, przysyłali mu je do oceny. – Gdy zapytałem, którą fajkę uważa za najlepszą, wyciągnął zwykłą drewnianą fajeczkę i pokazał mi wyryte trzy litery „f” pisane cyrylicą, wyjaśniając, że to inicjały Fiodora Fiodorowicza Fiedosiejewa z Leningradu – twórcy tej najlepszej fajki, jaką palił. „To Belg ma rosyjską fajkę, a ja nie!” – pomyślałem i postanowiłem ją zdobyć.

Podczas pobytu w Leningradzie odnalazł mistrza Fiedosiejewa w konserwatorium muzycznym, gdzie pracował on jako portier. Szybko się zaprzyjaźnili i ten opowiedział mu, jak terminował u najlepszego stolarza w St. Petersburgu, od którego nauczył się toczenia kul bilardowych i wyrobu fajek, i o tym, jak jeździł po Rosji jako grajek i śpiewak. – Zgodził się zrobić dla mnie fajkę z wrzośca, ale nie chciał za nią pieniędzy, poprosił o gitarę, bo jego już się zużyła. W Polsce ich nie było, więc kupiłem ją przy najbliższej wizycie w Lipsku. W ten sposób za enerdowską gitarę wszedłem w posiadanie najlepszej fajki świata.

Kwestia opalania

Choć z opowiadań Erenburga wywnioskować można, że ukochana fajka jest dla palacza jak najlepsza przyjaciółka, z którą się nigdy nie rozstaje, współcześni koneserzy mają ich zazwyczaj wiele. Na spotkaniach w pipe clubach palą ich kilka, bo każda – jak przekonują – smakuje inaczej, tym bardziej że zmieniają gatunki tytoniu. Na początku fajkowym dymem mocno się zaciągano (mówiło się wręcz o piciu tytoniu, ang. drinking tobacco), dziś pali się go tak, by w ustach pozostał smak tytoniu. Palenie wymaga też przygotowań – tłustszy i wilgotny tytoń należy poszarpać, wyrobić i nabić nim fajkę tak, by nie gasła podczas palenia. W zawodach fajczarskich wygrywa ten, kto najdłużej pali przygotowaną porcję 3 g tytoniu, mając do dyspozycji tylko dwie zapałki.

Przy okazji jubileuszu 25-lecia krakowskiego pipe clubu wziąłem udział w zawodach, w których zwycięzca Tadeusz Polak palił ponad godzinę – wspomina Puziuk, który w ramach badań spróbował fajki i złapał bakcyla, ale podkreśla, że nadal jest neofitą, bo ma tylko jedną fajeczkę, a jego rekord w paleniu na czas wynosi zaledwie 37 min. – Podoba mi się spokój szlachetnej sztuki palenia fajki, co nie ma nic wspólnego z papierosowym pośpiechem. Dlatego gdy dostałem od żony swoją brujerkę, postanowiłem opalić ją zgodnie ze sztuką, czyli kilka razy wolno ją paliłem, wypełniając tytoniem tylko pół główki. Choć przekonywano mnie, że brujerka nie wymaga tego zabezpieczenia przed ewentualnym pęknięciem, miałem poczucie, że dzięki opaleniu lepiej się z nią zaprzyjaźnię i uczynię smaczniejszą.

Jeszcze niedawno intelektualiści, politycy i naukowcy palili fajki, także by dodać sobie powagi, splendoru i klasy, której brakowało zwykłym palaczom papierosów. – Po 25 latach palenia papierosów sięgnąłem po fajkę dla szpanu, ale dziś nie jest to już modne, nie widuję żadnych młodych fajczarzy – zauważa Marian Turski. Rzeczywiście, Jakub Puziuk to wyjątek, bo większość pozostaje przy papierosach, zmieniając je najwyżej na plastikowe e-papierosy. Gromadzący się w pipe clubach entuzjaści pykania fajek są zatem rzadcy i nietuzinkowi, bo choć miłość do fajki to nadal nałóg w snobistycznej oprawie, przywiązanie do niej jest na swój sposób nostalgiczne, odwołuje się do czasów, gdy fajka była atrybutem dżentelmena i lekiem na całe zło.

Co prawda fajczarze mają w kolekcjach fajki piankowe, porcelanowe, a nawet gliniane, ale ze względu na ich kruchość i inne wady nieczęsto je palą. Na razie też nie ma żadnego nowego materiału, który wyparłby wrzosiec, ewentualne pomysły na nowoczesne zamienniki fajczarze po prostu zbywają. Oczywiście można się dopatrywać w e-papierosach powrotu lulek, które podobnie jak kiedyś fajki nosi się przy sobie, zawieszone na szyi czy przy pasku, ale poza samą formą przyrząd do palenia liquidów w niczym więcej nie przypomina klasycznej fajki. A już na pewno nie ma w nim za grosz magii, związanej z fajkowym rytuałem.

A czy fajka rzeczywiście mniej szkodzi, jak przekonywał Zbigniew Turek, wymieniając listę długo żyjących fajczarzy? – Szkodzi, szkodzi, ale za to jak smakuje – rozmarza się Puziuk, a Marian Turski dodaje: – Przechodząc z papierosów na fajkę, zmieniłem wizję raka płuc na raka krtani, choć i tak nie do końca, bo lubiłem zaciągnąć się fajczanym dymem. Od kiedy rzuciłem fajkę 14 sierpnia 1980 r., nigdy nie sięgnąłem po tytoń. Fajka w pewien sposób pomogła mi zerwać z nałogiem. No jasne, w końcu w oczach prawdziwych miłośników fajki porzucenie jej dla papierosów to jak zdrada.

Polityka 36.2017 (3126) z dnia 05.09.2017; Ludzie i Style; s. 88
Oryginalny tytuł tekstu: "Magia pykania"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną