Mroźna zima, mała dolnośląska miejscowość. Maciej Sobczyk wysiada na dworcu kolejowym i dostrzega stojący na uboczu budynek z czerwonej cegły. Z daleka wygląda na opuszczony, ale okazuje się willą, która w środku ma szyby ze szkła trawionego i podniszczoną ozdobną posadzkę. Sobczyk dostrzega domofon, dzwoni i przedstawia się jak zawsze w takich sytuacjach: „Dzień dobry, jestem miłośnikiem architektury...”. Otwiera mężczyzna, początkowo nieufny, jednak wpuszcza przybysza do wnętrza. Rozmawiają chwilę. Mężczyzna zaprasza w końcu do swojego mieszkania, częstuje herbatą. Pokazuje widniejące na suficie freski z jaskółkami, a później rzecz wyjątkową – malowany balkon, przedstawiający scenę wjazdu parowozu na peron. Sobczyk pyta, czy może fotografować. „Proszę” – zgadza się mężczyzna – „ale tylko dla siebie. Niech pan nigdzie tego nie publikuje”. Dlatego Sobczyk nawet dziś nie pozwala obejrzeć tych zdjęć, ale może pokazać tysiące innych.
Przez 11 lat sfotografował klatki schodowe i detale architektoniczne w ponad 160 miastach i miasteczkach w całej Polsce. Zdobione schody, witraże, kafle, stare drzwi, przedwojenne windy, posadzki, dawne reklamy, a nawet pozostałości po aptekach czy sklepach mięsnych. Sporą część tych fotograficznych znalezisk pokazuje na swoim blogu Klatkowiec (www.klatkowiec.blogspot.com). Z czasem nazwa bloga stała się zresztą jego pseudonimem. Bo mało kto rozpoznaje go z imienia i nazwiska.
Cierpliwość popłaca
Klatkowiec ma swoje sposoby i zasady. Podstawowa: nie podaje dokładnego adresu obiektów, które fotografuje. Wskazuje miasto. Robi wyjątek dla budynków użyteczności publicznej: sądów czy urzędów.