Ludzie i style

Hasztagi, które podbiły sieć (i świat) w mijającym roku

Czym żyli internauci w 2017 roku? Czym żyli internauci w 2017 roku? NASA
Hasła i słowa, które krążyły w internecie, sporo mówią o najważniejszych i najgłośniej komentowanych wydarzeniach.

W tym roku hasztag skończył dziesięć lat. Ze skromnego pomysłu, który miał ułatwić ludziom życie, głównie porządkując informacje i wątki, wyrósł na narzędzie do dyskutowania szeroko i z całym światem. Choć często to nie dialog, ale wymiana doświadczeń zszytych jednym słowem albo nośną frazą. Dzięki kratce łatwiej więc ustalić, o czym się mówi i jaka jest skala problemu czy zjawiska. Ale też okazać solidarność z dowolną ideą.

Hasztagi związały się z Twitterem, a dziś są wszędobylskie. W 2017 roku wszechobecne były zwłaszcza te (z pomocą BBC):

1. #MeToo. Pod takim hasłem publikowano zwierzenia o doświadczonych (lub nadal doświadczanych) nadużyciach seksualnych. To pokłosie afery seksualnej producenta Harveya Weinsteina. Lawina ruszyła. Coraz odważniej nagłaśniane skandale nie tylko pogrzebały kilka dużych karier, obnażyły zakłamanie różnych środowisk, ale i pokazały skalę problemu na całym świecie. Aktywistki, które zapoczątkowały akcję #MeToo, trafiły zaś na okładkę magazynu „Time” tradycyjnie prezentującą człowieka roku – i był to dla odmiany portret zbiorowy. Hasztagu użyto w sieci już ponad 6 mln razy.

2. #TakeAKnee. Czyli zegnij kolano, klęknij. Zaczęło się w realu – zawodnicy amerykańskiej ligi NFL klękali na jedno kolano, gdy odgrywano hymn przed meczami. Czynili tak na znak protestu przeciw dyskryminacji na tle rasowym i brutalności policji. Gest wykonał jako pierwszy niespełna 30-letni zawodnik Colin Kaepernick, a potem go kopiowano, ku uciesze jednych i oburzeniu drugich. W tej drugiej grupie znalazł się m.in. Donald Trump. Zwyczajowo podczas hymnu się stoi, więc w ocenie prezydenta futboliści tylko znieważają kraj. Stąd konkurencyjny hasztag – #BoycottNFL. Dodajmy uczciwie, że mniej popularny.

3. #Covfefe. Prezydent USA lubi Twittera, ale czasem jest to sympatia bez wzajemności. Trump słynie w sieci z wykrzykników i pomyłek, z których nie zawsze zgrabnie się tłumaczy. Na przykład w maju tego roku opublikował zdanie pozbawione sensu: „Despite the constant negative press covfefe”. Coś poszło nie tak, autokorekta nie zadziałała – wyrazu „covfefe” nie da się przetłumaczyć na żaden język. Być może więc – zgadują internauci – chodziło o „coverage” („relacje, doniesienia”). Trump zachęcał, żeby rozszyfrować tę zagadkę samodzielnie. A jego administracja upierała się, że prezydent wyraził się jasno, tylko nie każdy jest w stanie go zrozumieć.

4. #Third_debate. Dobry przykład, jak można coś zakomunikować w zawoalowany sposób. Chodzi o debatę stoczoną przed wyborami prezydenckimi w Iranie. Ubiegający się o urząd Mohammad Bagher Ghalibaf stwierdził na antenie, że administracja Hasana Rouhaniego (który walczył o drugą kadencję) zarabia horrendalnie dużo. W odpowiedzi urzędnicy prezydenta – wspierani przez internautów pod hasztagiem #Third_debate – wypomnieli Ghalibafowi, że to raczej on nadużywa władzy. Jako burmistrz Teheranu godził się między innymi, by jego pracownicy kupowali nieruchomości po niższych cenach. Wybory wygrał Rouhani.

5. #YemenInquiryNow. Jemen toczy kryzys, o którym wciąż mówi się rzadziej niż o potknięciach Trumpa na Twitterze. Tymczasem ONZ już w marcu alarmowała, że 19 mln ludzi (dwie trzecie tamtejszej populacji) pilnie potrzebuje pomocy humanitarnej i umiera z głodu. Ta sama ONZ jest krytykowana za zaniechania w tej sprawie, tak jak Arabia Saudyjska, która odcięła Jemen od świata. Jemeńska stacja Al-Masirah TV akcję #YemenInquiryNow zapoczątkowała we wrześniu. Z hasztagiem generowane są apele o pomoc, zdjęcia niedożywionych dzieci i oskarżenia o łamanie praw człowieka.

6. #308Removed. To z kolei forma nacisku na władze Jordanii, które zniosły kontrowersyjny, szkodliwy dla kobiet zapis w swojej legislacji. W świetle prawa gwałciciele nie byli karani, jeśli poślubili swoje ofiary (podobne prawo obowiązywało w Libanie i Tunezji – tam także je zmieniono). Hasztag rozprzestrzenił się w sieci podczas głosowania w tej sprawie.

7. #ILoveYouChina. Klasyczna akcja propagandowa. W tym roku w Chinach miało miejsce doniosłe wydarzenie – XIX zjazd partii. W trwającym ponad trzy godziny przemówieniu prezydent Xi Jinping zapowiedział, że Chiny będą mocarstwem, a mieszkańcy będą żyli w dostatku. Zanim jednak zjazd się odbył, władze przeprowadziły kampanię w sieci, a hasztag #ILoveYouChina odegrał tu symboliczną rolę. „I Love You China” to motyw muzyczny z filmu „Hearts for the Motherland” (1979) o uciskanej córce Chińczyków urodzonych poza granicami kraju. Kilka dekad później motyw miał o tej bezgranicznej miłości do ojczyzny przypominać. A przy okazji wzmocnić pozycję prezydenta.

***

W Polsce najgłośniej było w lipcu. I znów zaczęło się w realu – od protestów w obronie sądownictwa i apeli do prezydenta Andrzeja Dudy, żeby zawetował trzy ustawy istotnie zniekształcające wymiar sprawiedliwości. Hasztag #WolneSądy w połowie roku był formą postulatu do głowy państwa, ale z perspektywy czasu (wszystkie ustawy, po korektach, zostały ostatecznie podpisane) staje się raczej okrzykiem solidarności w bezradności.

Byłby to może solidny argument przeciw hasztagom (bo przecież nieskuteczne, tak jak same protesty). Ale nie przeceniając jego roli, swoje zadanie jednak spełnił: coś komuś uświadomił. Dla przeciwwagi podajmy inny przykład: #ObudźcieSię, hasztag publikowany po akcie samopodpalenia Piotra Szczęsnego, wciąż dobrze dopasowany do różnych aktualnych kontekstów politycznych. W 2018 roku jeszcze może się przydać.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama