Było tak: pisarz i dziennikarz Jacek Piekara zamieścił na Twitterze wpis dotyczący Doroty Wellman, który ta uznała za obraźliwy. (Jest on na tyle seksistowski, że nie wypada go tutaj przytaczać). Sąd przyznał dziennikarce TVN rację i zasądził, że autor tweeta ma:
– wpłacić 25 tysięcy złotych na konto wskazanej przez Wellman fundacji
– zwrócić jej koszta procesowe w wysokości 4600 złotych
– usunąć rzeczony tweet
– opublikować nowy wpis na Twitterze, tym razem z przeprosinami
– zamieścić przeprosiny w dwóch poczytnych tytułach prasowych: „Wysokich Obcasach” i na stronie głównej wyborcza.pl, widoczne przez 72 godziny.
Co istotne, wyrok został wydany zaocznie, bez udziału oskarżonego, jako że ten nie stawił się na żadnej z rozpraw.
O procesie opinia publiczna dowiedziała się z kolejnego tweeta Jacka Piekary, który ponownie przekleił wpis odnoszący się do Doroty Wellman, dodając komentarz, że ma „zapłacić prawie PÓŁ MILIONA ZŁOTYCH”, a o procesie nie wiedział i nie brał w nim udziału. Niedługo później dowidzieliśmy się również, co na rzeczone blisko 500 tysięcy złotych ma się składać:
Czego żąda ode mnie Wellman:
— Jacek Piekara (@JacekPiekara) 18 stycznia 2018
- 360 tys - przeprosiny
- 75 tys - kolejne przeprosiny
- 25 tys - wpłata na fundację
- 6 tys - jej koszta procesowe
I sąd to "klepnął" nie zważając, że nawet nie wiem o procesie. A potem sąd odmówił wznowienia.
Także tak, jeśli chodzi o sprawiedliwość