Ludzie i style

Ostatni akcent

Polscy skoczkowie wywalczyli brąz w konkursie drużynowym. Sukces czy porażka?

Polska drużyna skoczków: Kamil Stoch, Maciej Kot, Stefan Hula i Dawid Kubacki Polska drużyna skoczków: Kamil Stoch, Maciej Kot, Stefan Hula i Dawid Kubacki Kuba Atys / Agencja Gazeta
Złoto było poza zasięgiem. Trochę szkoda przegranego srebra. Wszystko wskazuje na to, że na medalach skoczków zakończyły się nasze zdobycze w Pjongczangu.

Ostatnia część olimpijskiego serialu ze skoczkami w rolach głównych przerodziła się w – z naszego punktu widzenia – właściwie w pojedynek solistów. O wszystkim decydowała walka Kamila Stocha z Andreasem Wellingerem, mistrzów z konkursów indywidualnych. Wellinger był po swojej próbie niezadowolony, kręcił głową, jakby zdawał sobie sprawę, że Stoch może go przeskoczyć i sprzątnie Niemcom srebro sprzed nosa. Wydawało się to realne tym bardziej, że – jak wynikało z analizy Adama Małysza po drugim konkursie indywidualnym – Stoch to mistrz, jakich mało, potrafi „wyciągnąć metry” nawet przy ewidentnie spóźnionym odbiciu. Niestety, Stoch pokazał ludzkie oblicze i przytrafił mu się najsłabszy skok, biorąc pod uwagę jego wszystkie konkursowe próby na igrzyskach.

Brązowy medal olimpijski to sukces czy porażka?

Wszystkim spieszącym do narzekania na mistrza należy przypomnieć, że i tak skakał najlepiej z Polaków (choć Dawid Kubacki był blisko), więc przyczyn utraty srebra należy szukać raczej gdzie indziej. Gdyby to był konkurs indywidualny, Stoch zdobyłby brązowy medal. Drugi byłby Wellinger, a zwycięzcą Daniel Andre Tande, teoretycznie najsłabszy z Norwegów, posłany w bój jako pierwszy – co najlepiej oddaje norweską dominację.

Czy dla aktualnych mistrzów świata w drużynowych skokach brąz olimpijski to sukces czy porażka? Z przedkonkursowego układu sił, bazującego na porównaniu wyników z zawodów indywidualnych, wynikało, że Norwegowie są poza zasięgiem, ale Niemcy skaczą stabilniej. Więc realnie mogliśmy liczyć na brąz.

Wielkich niepokojów o medal nie było – niedawna potęga, Austria, przechodzi zadziwiającą słabość, a Słoweńcom daleko do formy z ubiegłego sezonu. Zasługi Stefana Horngachera dla wyciągnięcia innych naszych, poza Stochem, skoczków na poziom zbliżony do prezentowanego przez mistrza są niepodważalne. Jednak twierdzenie, że zrobił coś z niczego, to przesada – na poprzednich igrzyskach Polacy byli na czwartym miejscu, a na ostatnich mistrzostwach świata pod kuratelą Łukasza Kruczka w Falun zdobyliśmy brąz. Choć w niemal całkiem innym składzie (Stoch, Ziobro, Murańka, Żyła).

Wszystko wskazuje na to, że medale skoczków będą jedynymi, jakie Polakom udało się w Pjongczangu zdobyć. W poniedziałek na podium wywoływano jeszcze panczenistów, ale ich słabe występy spuentowały przykry regres, jaki dokonał się w naszym łyżwiarstwie szybkim od poprzednich igrzysk w Soczi. Wówczas ogłoszono, że nasz zimowy sport wstaje z kolan. Teraz niestety wracamy w stany niższe.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną