Ludzie i style

Bieda-sport

Jak oceniać igrzyska w Pjongczangu? Nie popisaliśmy się

Przed startami na igrzyskach w Korei obowiązywała dyktatura różowych okularów. Przed startami na igrzyskach w Korei obowiązywała dyktatura różowych okularów. Arnd Wiegmann/Reuters / Forum
Zimowe igrzyska w Pjongczangu były z polskiej perspektywy smutne i nierokujące najlepiej.

Igrzyska oficjalnie skończyły się dziś, ale polskie emocje na dobre wygasły właściwie już przed tygodniem, wraz z konkursem drużynowym skoczków. Jeszcze trochę niespodziewanych skoków ciśnienia zapewniła kibicom biatlonowa sztafeta kobiet, jednak na mecie panie były zgodnie z przypisywanymi im wcześniej rolami daleko od strefy medalowej.

Nadziei związanych z innymi startami Polaków nie było, choć przed startami obowiązywała dyktatura różowych okularów – wszystkie wątpliwości i słabości tłumaczono na ich korzyść, a przecież medale nie są splotem szczęśliwych okoliczności, tylko najczęściej puentą przewidywalnej sportowej logiki.

Kto zawiódł na igrzyskach w Pjongczangu?

Te igrzyska dowiodły, że jesteśmy bezkonkurencyjni, jeśli chodzi o marnowanie dobrej koniunktury stworzonej sukcesami. Justyna Kowalczyk kończy je smutna i przegrana, nie tak chyba zaplanowała sobie zejście z olimpijskiej sceny. Ale i tak trzeba jej się pokłonić za to, że przez lata trwała w polskich biegach narciarskich jako punkt odniesienia i wzór do naśladowania, a dlaczego nie stworzono – jak kiedyś w skokach, co teraz dało nam nowe pokolenie medalistów – sensownego programu wychowywania następców mistrzyni, a tras jak nie było, tak nie ma, to już jest słodka tajemnica obecnych działaczy Polskiego Związku Narciarskiego.

Środowisko panczenów obudziło się do pracy u podstaw dopiero teraz. Fakt, że będzie łatwiej dzięki temu, że marzenia o medalach można będzie dogonić w powstałej wreszcie hali w Tomaszowie Mazowieckim, a nie, jak do tej pory, w Berlinie albo Inzell. Dobre pokolenie biatlonistek odchodzi niespełnione. Inne sporty zimowe w polskim wydaniu to amatorka zupełnie nielicująca z zimnym profesjonalizmem współczesnych igrzysk.

Nie popisali się sportowcy, w większości dziwnie bezrefleksyjni, zaplątani we własną niemoc i wyspecjalizowani w podawaniu alibi dla porażek, zamiast szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie: czy naprawdę nie można było dać więcej od siebie – poszukać sponsora, zorganizować zbiórkę na potrzeby, lobbować w kwestii sensownego programu karier równoległych (czyli najczęściej połączenia dresu z mundurem), żeby dzięki etatowi zyskać życiowy oddech, a nie kurczowo trzymać się nadziei o miejscu w pierwszej ósemce, zapewniającego olimpijskie stypendium?

Nie popisało się państwo, którego przedstawiciele chętnie grzeją się przy medalach, a gdy przychodzi do zapewnienia sportowcom ram do profesjonalnego uprawiania sportu, uprawiają spychologię. I, żeby była jasność, chodzi tu o każdą władzę, nie tylko współczesną.

Nie popisali się również kibice, na wyścigi hejtujący przegranych w internecie. Tak jak po wywołaniu tematu „polskich obozów śmierci” wylał się w sieci podskórny polski antysemityzm, tak po pakiecie olimpijskich rozczarowań i porażek objawiła się w pełni polska „kultura” kibicowania. Zwykłego chamstwa było najwięcej, kibice-trolle urządzili sobie w tej konkurencji własne igrzyska. Rzadziej krytykę uprawiano pod płaszczykiem szyderstwa bądź złośliwości, zupełnie tak, jakby jej autorzy na co dzień w jakikolwiek sposób dokładali się do finansowania małych klubów, zakładali własne albo prześcigali się w społecznych inicjatywach, dzięki którym polski bieda-sport wstaje z kolan.

Czytaj także: Igrzyska w Korei Południowej w cieniu polityki

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną