Od aresztowania trenera P. minęło półtora miesiąca. Prewencyjnie spędzi za kratkami jeszcze co najmniej drugie tyle. Zażalenie na postanowienie o zastosowaniu aresztu tymczasowego wobec P. złożył jego adwokat, Jacek Dubois. Zostało oddalone z powodu obaw o wpływanie przez P. na świadków. Śledztwo w sprawie przestępstw przeciwko wolności seksualnej i obyczajności, jakich miał się dopuścić wobec swoich podopiecznych, toczyło się przez ostatni rok. W końcu postawiono mu zarzuty m.in. gwałtu oraz usiłowania doprowadzenia do obcowania płciowego. Grozi mu nawet 12 lat więzienia.
W środowisku kolarskim wciąż panuje niedowierzanie, że P. mógł posunąć się tak daleko. Wszak to mąż, ojciec, człowiek oddany kolarstwu, bywalec sportowych salonów, wchodzący bez pukania do ministerialnych gabinetów, postać publiczna. Z drugiej strony – pokrzywdzonych przez P. jest kilka. W to, że wspólnie i w porozumieniu działają, by zemścić się na swoim byłym trenerze, nie chce się wierzyć jeszcze bardziej.
Swoich sił w kolarstwie próbowali dwaj bracia P. – Andrzej i starszy od niego o półtora roku Zbigniew. Ten drugi był zresztą reprezentantem Polski, w ciągu trwającej kilkanaście lat kariery miewał przebłyski, pod koniec lat 80. zwyciężył nawet w Tour de Pologne. Andrzejowi już na etapie juniorskiej przygody konkurenci odjeżdżali zbyt daleko. Ale trzymał się kolarskiej sekcji Korony Kielce jako masażysta. Przylgnął do Jana Meli, trenera z Kielc. – Zdolnawy był, pracowity, więc poradziłem mu, żeby zrobił uprawnienia trenerskie. Targałem go za sobą wszędzie tam, gdzie szedłem. Zrobiłem go swoim asystentem w kadrze narodowej – wspomina Mela.
Z nazwiskiem trenera P. kojarzą się sukcesy polskich kolarek górskich, w tym również ten pierwszy – srebrny medal Anny Szafraniec na mistrzostwach świata w 2002 r.