Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Pożytki z używek

Kieliszeczek, dymek, kawka

Mattias Diesel / Unsplash
Nie potępiajmy używek w czambuł. Nie zawsze szkodzą, a potrafią pomóc.
Stara prawda pozostaje niezmienna. Uzywki mogą być nawet korzystne, ale tylko w umiarkowanych ilościach.Piotr Socha/Polityka Stara prawda pozostaje niezmienna. Uzywki mogą być nawet korzystne, ale tylko w umiarkowanych ilościach.

Zwyczaje starożytnych Rzymian, zwracających obfite posiłki podczas hucznych uczt, praktykują dzisiaj już tylko chorzy na anoreksję i bulimię. Czasem modelki stosujące godny potępienia terror diety. Ale czy sami nie ulegliśmy podobnej presji proroków zdrowego żywienia, którzy wpędzają nas w poczucie winy? Ćwiczymy się w gimnastyce umysłowej: co nałożyć na talerz, aby nie przybrać na wadze. Która potrawa ma jak najniższą zawartość tłuszczu, jakim słodzikiem zastąpić cukier.

„Każda próba sterowania brzuchem przez głowę jest z góry skazana na niepowodzenie” – powiada Udo Pollmer, niemiecki specjalista w dziedzinie chemii spożywczej, autor kontrowersyjnej książki „Jedz albo umrzyj”. Zdaniem tego naukowca i popularyzatora wiedzy o żywieniu (także niezdrowym) człowiek powinien po prostu jeść to, na co ma ochotę, bo organizm sam wie, co jest dla niego dobre, a co szkodzi. Drobne kobiety próbują pójść w ślady swoich idolek z kolorowych czasopism i odżywiają się sałatą z ziarnem, popijając colą light, ale według Pollmera to katastrofa, bo z punktu widzenia fizjologii sałata odpowiada połączeniu serwetki papierowej ze szklanką wody, a sztuczny słodzik rozpuszczony w sztucznym napoju nie ma innego znaczenia poza zmyleniem podniebienia.

Takie oszustwo ma jednak krótkie nogi: już po dwóch minutach trzustka zaczyna wydzielać insulinę (zawsze tak robi, gdy kubki smakowe zawiadomią mózg o słodkiej potrawie), ale skoro prawdziwy cukier w ustroju się nie pojawia, resztki węglowodanów pozyskiwane są z krwi. Więc mózg znów odbiera sygnał: jestem głodny! W efekcie nie pozostaje nic innego, jak najeść się do syta, i misternie utkana intryga, by stracić na wadze, bierze w łeb. Może więc nie warto poskramiać apetytu? Kalorie też mogą być pożyteczne, bo dostarczają mózgowi energii i ogrzewają organizm. Potrzebuje on tłuszczu, aby przyswajać ważne witaminy A, D, E i K. Radykalne odchudzanie, które dla wielu stało się religią zdrowia (głosi ona, że grzech czai się za drzwiami lodówki), może być tak samo niebezpieczne jak skrajna otyłość: prowadzi do osteoporozy, zawałów serca, powstania kamieni żółciowych, a nieraz nawet do śmiertelnego wyniszczenia.

Ośrodki rozkoszy

Natura skąpi nam przyjemności i okazji do poluzowania rygorów. Kawa, papieros, czekolada czy kieliszek dobrego trunku stały się we współczesnej kulturze synonimami niezdrowych używek, choć nie wszystkie badania jednoznacznie je potępiają. O tym jednak rzadko można się dowiedzieć, bo wyniki niektórych eksperymentów przerażają nieraz samych naukowców. Zamiast wypić toast na cześć własnego odkrycia, muszą wpierw rozstrzygnąć dylemat etyczny, czy godzi się namawiać ludzi do czegoś, w co w zasadzie nie powinni wierzyć? Bo jeśli uwierzą, to bezgranicznie – choć każde badanie (tym bardziej analizujące wpływ uprzyjemniaczy na zdrowie) odnosi się do starannie wyselekcjonowanej grupy ludzi i, patrząc na wyniki, trzeba o tym pamiętać.

Ten, kogo uraduje wiadomość w gazecie lub telewizji o korzystnym wpływie alkoholu na serce, może już nie wsłuchać się w dalszą część opinii ekspertów – że pomaga tylko umiarkowana ilość, a nadmiar szkodzi. Tak samo zbawienny wpływ palenia papierosów na komórki mózgu, od pewnego czasu przewijający się w doniesieniach neurobiologów, też ma drugie dno. Czy pobudzanie receptora nikotynowego rzeczywiście usprawnia pamięć i chroni neurony przed otępieniem (ze statystyk wynika, że wśród chorych na alzheimera byli palacze stanowią zdecydowaną mniejszość)? Być może ci, co palą, w późniejszym wieku mieliby również kłopoty z pamięcią, tyle że wcześniej umarli na raka lub zawał serca właśnie z powodu nałogu. Z drugiej strony niedawno opisane w „Scientific American” badania biologów z University of Washington wykazały, że pod wpływem ekstraktu tytoniu i kofeiny przybywa komórek wytwarzających w mózgu dopaminę. – Ona potęguje odczuwanie przyjemności – tłumaczy prof. Jerzy Vetulani z Instytutu Farmakologii PAN w Krakowie, znawca problematyki uzależnień. – Ponadto warunkuje sprawne poruszanie się, z czym mają problem chorzy na parkinsona, którym tego neuroprzekaźnika brakuje.

Czy zaciągnięcie się dymem papierosowym okaże się kiedyś receptą na zdrowszy umysł i sprawne ciało? Niekoniecznie, gdyż obecny jest w nim także – poza innymi truciznami – tlenek węgla, którego inhalowanie zmniejsza utlenienie mózgu. – Nie jest to więc dobra metoda na długotrwałą stymulację pracy tego narządu – stwierdza prof. Vetulani. W przypadku kawy, a właściwie zawartej w niej kofeiny, sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. Zdaniem profesora, mechanizm oddziaływania tej używki na ośrodkowy układ nerwowy jest wciąż niejasny, bo nie wiadomo dokładnie, czego dotyczy: blokowania receptorów sygnalizujących w mózgu zmęczenie (czyli tzw. receptorów adenozynowych, nazywanych regulatorami snu) czy cyklicznego AMP (związku regulującego w synapsach ilość substancji uczestniczących w procesach pamięciowych). Co ciekawe, w literaturze fachowej można spotkać prace wskazujące na korzystne efekty ustąpienia objawów choroby Parkinsona (np. zmniejszenie zaburzeń ruchu) po zablokowaniu wspomnianych receptorów adenozyny. Co prawda nie po wypiciu filiżanki espresso, ale dzięki preparatom chemicznym; ten trop może jednak pomóc w znalezieniu możliwości spowolnienia lub zatrzymania postępu choroby.

Mechanizm działania kofeiny widać także w układzie krążenia, a dzięki wyższemu ciśnieniu poprawia się ukrwienie mózgu – dodaje prof. Vetulani. Trzeba tu jednak uwzględnić pewien niuans: pojedyncza dawka kawy szybko podnosi ciśnienie, ale na dłuższą metę je obniża, ponieważ kofeina ma silne działanie moczopędne (w kuracjach nadciśnienia stosowane są leki odwadniające i zwiększające wydalanie moczu). A zatem, wszystko zależy od dawki – jak głosi stare porzekadło: każdy lek jest trucizną, każda trucizna lekiem. Szkodliwe niekoniecznie musi być używanie tego, co jest złe, ale nadużywanie tego, co bardzo dobre.

Stymulacja koncentracji

W ostatnim tysiącleciu dramatycznie zmienił się stosunek do większości używek. Głównie ze względów społecznych, a nie medycznych. Alkohol może być wytwornym dodatkiem do obiadu, jednak nadmierne spożycie i uzależnienie budzi uzasadnione obawy. Ale dlaczego, skoro w nałóg wpada jedynie 15 proc. ludzi zaglądających do kieliszka, pozostała większość ignoruje fakt, iż umiarkowana ilość trunków zapobiega chorobom układu krążenia?

Wracając do korzeni naszej cywilizacji, można napotkać więcej substancji, których zażywanie grozi dziś więzieniem, choć w przeszłości miały zbawienne działanie. Hiszpańscy konkwistadorzy szybko zdjęli nałożony przez siebie na tubylczą ludność Andów zakaz uprawy i żucia koki, gdyż sami przekonali się, że nie sposób uprawiać ziemi i wydobywać złota w rozrzedzonym powietrzu wysokogórskim bez – nazywanego tam tak od tysięcy lat – daru bogów. Cele obrzędowe i religijne to jedno, ale kokaina niwelowała zmęczenie, dodawała sił i energii, zawierała domieszki witamin i białka. W XIX w. sprowadzoną z Ameryki kokainę powszechnie stosowano w Europie jako środek na ból zębów, przeciwko katarowi siennemu i przeziębieniom, a sam Zygmunt Freud, w wydanym w 1884 r. traktacie „O kokainie”, doceniał podniecenie i trwałą euforię po jej zażyciu, „po których nie doświadczamy żadnego z nieprzyjemnych skutków ubocznych spożycia alkoholu”.

Heroina – testowana na przełomie XIX i XX w. w laboratoriach farmaceutycznych firmy Bayer przez niemieckiego chemika Heinricha Dresera – miała być panaceum na choroby, które dziesiątkowały wtedy Europę: gruźlicę i zapalenie płuc. Cudowny specyfik uśmierzający kaszel, 10 razy silniejszy od kodeiny, zaczęto dodawać do syropów, ale była także dostępna w pastylkach i w formie rozpuszczalnych soli. Popularna była jednak tylko przez 15 lat, w 1913 r. – w odpowiedzi na coraz częstsze doniesienia o łatwym uzależnieniu się od heroiny – jej produkcję przerwano. Ciekawe, że światową karierę zrobił natomiast inny lek, wyprodukowany przez ten koncern – aspiryna, choć liczba powikłań po jej zażyciu (związanych z krwawieniami z przewodu pokarmowego) co roku sięga na świecie tysięcy przypadków.

Po aspirynie można umrzeć, po paracetamolu udusić się, a i po alkoholu także niektórzy tracą życie. A jednak nikomu nie przychodzi do głowy, by wycofać je z obiegu – zauważa prof. Wojciech Kostowski, neuropsychofarmakolog i szef Wydziału Nauk Medycznych PAN. Niedawno z gronem neurobiologów zastanawiał się, czy całkowity zakaz sprzedaży dopalaczy na polskim rynku przyniesie jakąś korzyść, skoro doświadczenie uczy, że tego rodzaju restrykcje tylko mobilizują producentów do wynajdowania nowych związków chemicznych, którymi zastępuje się zabronione. – Prohibicja amfetaminy sprowadziła ją do podziemia i uruchomiła wytwarzanie jej pochodnych o znacznie silniejszym i groźniejszym działaniu – wspomina prof. Vetulani, wyznając, że doskonale rozumie ludzi, którzy sięgali po nią w jakimś konkretnym celu: – Znam speleologów, którym amfetamina uratowała życie, bo bez tej stymulacji nie wyszliby z jaskini. I nietrudno spotkać w Krakowie studentów, którzy posiłkują się w ten sposób, by na egzaminie wykorzystać wszystkie swoje możliwości.

Trzeba umieć dostrzec cienką granicę między sięganiem po stymulanty i dopalacze dla samej przyjemności (co sprzyja uzależnieniu) a przyjmowaniem ich w konkretnym celu.

Zdrowa trawka

Poglądy prof. Vetulaniego mogą się wydać kontrowersyjne, bo przecież na ogół docierają do nas tylko głosy sprzeciwu: sztuczna stymulacja mózgu jest ryzykowną podróżą w jedną stronę. Rzadko rozmawia się o używkach bez emocji, choć dopóki nie będzie nas stać na obiektywną analizę ich wpływu na organizm, nigdy nie uda się wprowadzić skutecznych metod zapobiegania tragediom wynikającym z ich nadużywania.

Tymczasem w Polsce obowiązuje najbardziej restrykcyjna polityka w tym zakresie – kara więzienia, nawet do trzech lat, grozi każdemu, kto ma przy sobie jakąkolwiek ilość substancji psychoaktywnej (obiecywana nowelizacja prawa wciąż czeka na rozpatrzenie w Sejmie). Wystarczy posiadać pół grama marihuany, by trafić do więzienia. Tymczasem – odwrotnie niż w przypadku heroiny czy kokainy, kiedy to najpierw lekarskie gremia akceptowały ich stosowanie w medycynie, a w obliczu narastającej fali uzależnień musiały się z tego wycofać – można znaleźć coraz więcej doniesień o leczniczych właściwościach konopi indyjskich. W USA pojawiły się plantacje konopi dla celów medycznych – ma znaczenie przeciwbólowe, przeciwwymiotne, znieczulające, a lista zastosowań wciąż nie jest zamknięta.

Poszukiwanie substancji sprawiających przyjemność to nic niezwykłego – fakt, że już nasi przodkowie jedli, pili, palili i wdychali rozmaite substancje poprawiające nastrój, świadczy tylko, że taka jest potrzeba naszego gatunku. Dopiero utrata kontroli nad dawkowaniem używek wyrządza zło i sprowadza kłopoty. Nie potępiajmy się na wyrost.

Polityka 52.2010 (2788) z dnia 25.12.2010; Nauka; s. 96
Oryginalny tytuł tekstu: "Pożytki z używek"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną