Okazuje się teraz, że w Europejskim Centrum Prognoz Średnioterminowych w Londynie badacze pogody mieli wszystkie dane, by przewidzieć straszną powódź, w wyniku której wody Indusu zalały jedną czwartą Pakistanu na przełomie lipca i sierpnia 2010 roku. W powodzi zginęło ponad 2 tys. osób, a 4 miliony zostały zalane. Pół miliona Pakistańczyków trzeba było przesiedlić. Nikt nie policzył, ile zginęło zwierząt, głównie bydła. Straty ekonomiczne policzono w miliardach dolarów. Tymczasem prognostycy z Londynu mieli w rękach dane o wyjątkowym nasileniu deszczy monsunowych w Pakistanie. Wystarczyło te dane załadować do odpowiedniego programu symulacyjnego, by po chwili dowiedzieć się, że za 8-10 dni Indus wyleje i jaki będzie zasięg kataklizmu. Wówczas tego nie zrobiono. Zrobili to teraz naukowcy z Georgia Institute of Technology. Wynik symulacji niemal w 100 proc. pokrywa się z wydarzeniami faktycznymi, do których w Pakistanie w lipcu doszło. Problem polega na tym, że European Center for Medium-Range Forecasting jest instytutem pracującym dla 33 państw Europy i ma obowiązek przekazywać informacje o zbliżających się anomaliach pogodowych tylko tym państwom. W lipcu 2010 roku, choć dane były, nikt nie przejął się Pakistanem. Instytut nie miał obowiązku dokonać odpowiedniej symulacji i zawiadamiać władz tego kraju o zbliżającym się potopie. Znawcy zagadnienia sądzą jednak, że 10 dni to dużo, wystarczająco dużo, by odpowiednio przygotować się do powodzi i jej skutki w znacznym stopniu ograniczyć. Niestety, tak się nie stało. „Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielkie możliwości dają współczesne symulacje komputerowe procesów pogodowych” – mówi Peter Webster profesor nauk o Ziemi i atmosferze z Giorgia Tech. „Skutki tej katastrofy można było bardzo ograniczyć, a nawet można było ograniczyć samą powódź.” Artykuł omawiający badania amerykańskich naukowców ukazał się w ostatnim wydaniu czasopisma Geophysical Research Letters.