Postanowili oni zbadać zwyczaje kotów domowych, zarówno tych, które mają swój dom i swojego pana, jak i tych bezdomnych. 42 koty z obu grup, żyjące na południowych obszarach miast Urbana i Champaign, wyposażono w radiotransmitery, których sygnały odbierano w uniwersyteckim laboratorium. W ten sposób można było prześledzić dokładnie gdzie i jak daleko koty wędrują.
Okazało się – zgodnie zresztą z przypuszczeniami – że koty żyjące dziko, a więc nie posiadające stałego schronienia, peregrynują znacznie większe obszary aniżeli koty czyjeś. Częściej też opuszczają teren zurbanizowany i bywają na otaczającej miasta Urbana i Champaign prerii. Rekordzistą okazał się pewien dziki kocur, którego terytorium wynosiło aż 547 hektarów. To ogromny teren.
Tymczasem koty posiadające dom, tak zwane wychodzące, przemierzają w okresie swojej dobowej aktywności znacznie mniejsze obszary – średnio 2-3 hektary. Taki stan rzeczy wynika z faktu, że koty mające dom aż 97 proc. czasu spędzają na spaniu lub wylegiwaniu się. Nie muszą martwić się o pożywienie. Tymczasem koty żyjące dziko aż 14 proc. czasu spędzają na bieganiu i polowaniu. Pożywienie muszą zdobywać same. Większość dzikich kotów biorących udział w badaniu zdobywała pożywienie, polując. Tylko niektóre i raczej sporadycznie były dożywiane przez ludzi.
Jednak i wśród kotów mających dom były takie, które oddalały się na znaczne odległości. Ich właściciele często byli zdumieni, gdy dowiadywali się jak bardzo potrafią od domu oddalić się ich pociechy. Często o wiele ulic lub nawet na skraj miasta.
Koty dzikie zimą częściej zatrzymują się w terenie zurbanizowanym aniżeli latem. Poza tym zawsze zatrzymują się na dłużej – np. na odpoczynek – nie dalej niż 300 metrów od ludzkich zabudowań. To oznacza, że nawet żyjące dziko koty domowe są od ludzi w pewnym stopniu zawsze bardziej lub mniej uzależnione.