Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Luksus w skale

Petra - diament Jordanii

Fasada Skarbca wykutego w różowym piaskowcu. Fasada Skarbca wykutego w różowym piaskowcu. Marek Henzler / Polityka
O Petrze – największej atrakcji turystycznej Jordanii – wiemy niewiele. Dopiero ostatnio udało się odkryć, gdzie rezydowali rządzący nią władcy. Ale kto by przypuszczał, że pałac z łaźnią zawieszony był 300 m nad skalnym miastem?
Wąwóz prowadzi na plac, przy którym wznosi się najbardziej znany zabytek i symbol  Petry, tzw. Skarbiec.Marek Henzler/Polityka Wąwóz prowadzi na plac, przy którym wznosi się najbardziej znany zabytek i symbol Petry, tzw. Skarbiec.
W tym amfiteatrze mogło zasiąść  10 tys. widzów.Marek Henzler/Polityka W tym amfiteatrze mogło zasiąść 10 tys. widzów.

Dwupoziomowa fasada pojawia się nagle po wyjściu zza zakrętu wąskiego wąwozu. Wycięty w czerwonawej skale tzw. Skarbiec Faraona zapiera dech w piersiach. Zachwycił nawet tak wytrawnego awanturnika jak Indiana Jones, który zresztą znalazł w nim Świętego Graala. Celuloidowa rzeczywistość nie zgadza się z prawdą, bo w żadnym z grobowców Petry nie ma co liczyć na skarby. Przez wieki rabowane, zamieszkiwane i wykorzystywane na różne sposoby groby są tak wyczyszczone, że archeolodzy nie wiedzą nawet, jakie rodzaje pochówków praktykowali Nabatejczycy.

Z 628 grobów z fasadami dokładnie przebadano zaledwie kilka i odkryto w nich nędzne resztki – kości, skorupy i drobne monety. To dlatego pojawił się nawet pomysł, że pomieszczenia wykute w skałach nie były grobami, tylko pałacami lub świątyniami, co zresztą znalazło odzwierciedlenie w scenariuszu filmu „Indiana Jones i ostatnia krucjata”.

Zaprawa i wielbłądy

Petrę, która w 1985 r. znalazła się na liście światowego dziedzictwa, co roku odwiedzają tysiące turystów. Co z tego, że kręcone są o niej filmy, a fasady jej skalnych grobowców zdobią albumy i kalendarze, kiedy o samym mieście i tym, jak funkcjonowało, długo badacze prawie nic nie wiedzieli. Pierwszy Europejczyk – Szwajcar Johann Ludwig Burchardt – trafił do stolicy państwa Nabatejczyków na początku XIX w., a archeolodzy kilkadziesiąt lat później. Zaczęto od skatalogowania, ponumerowania i podzielenia grobowców na typy. – Wielu było przekonanych, że Petra była miastem umarłych, inni wiedząc, że Nabatejczycy koczowanie mieli we krwi, twierdzili, że była jednym wielkim namiotowiskiem – mówi dr Krzysztof Jakubiak z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. – Zmieniono zdanie, gdy w latach 50. między wąwozem a świątynią boga Duszary (zwaną Pałacem Córki Faraona) natrafiono na główną ulicę miasta.

W 2010 r. ruszył projekt (International Umm al-Biyara Project IUBP) kierowany przez prof. Stephana G. Schmida z Humboldt Universität w Berlinie i prof. Piotra Bienkowskiego z University of Manchester. Celem było przebadanie północno-wschodniej części miasta. Archeolodzy natrafili na pozostałości ogromnej liczby domów. Najwyraźniej Nabatejczykom nie przeszkadzała obecność zmarłych, gdyż budowali je tuż przy grobach albo wręcz żyli w grotach przeznaczonych na miejsce pochówku.

Ponieważ nadal nie wiadomo, ilu ludzi mieszkało w domach, a ilu w namiotach, trudno oszacować liczebność mieszkańców tej pustynnej stolicy. Znalezienie cystern i kanałów pozwoliło badaczom zrozumieć, jak działał system gromadzenia wody. A była to dla Petry kwestia kluczowa, bo w okolicy nie było rzek ani źródeł, więc mieszkańcy musieli liczyć na deszczówkę. Co prawda deszcze są tam rzadkie, ale na tyle obfite, że w ciągu godziny są w stanie wypełnić zbiorniki, zapewniając miastu zapasy wody na kilka miesięcy. – Gruszkowate cysterny pojawiły się w tym regionie już ok. XII w. p.n.e., zaraz po wynalezieniu wodoodpornej zaprawy. Zaprawa oraz udomowienie wielbłąda umożliwiły plemionom arabskim zasiedlenie terenów pustynnych i półpustynnych – mówi dr Jakubiak.

W Petrze cysterny były zmyślnie połączone systemem kanałów. Obok jednego z grobów, tzw. Grobowca Żołnierzy, w skale wydrążono cysternę (o pojemności 1000 m sześc.), zbierającą wodę spływającą z góry; potem, już częściowo oczyszczona z osadów, woda spływała kanalikiem wydrążonym do kolejnej cysterny, mogącej zmieścić 44 m sześc. Ponieważ obydwa zbiorniki były pod podłogą, woda nie parowała i była chłodna, dzięki czemu dłużej zachowywała świeżość. Badacze podkreślają, że ten system gromadzenia wody wymagał stałego nadzoru i konserwacji.

Synowie pustyni

Nabatejczycy byli synami pustyni. Diodor Sycylijski napisał w I w. p.n.e., że chociaż istniało wiele plemion nomadów z Półwyspu Arabskiego, oni byli najbogatsi, bo dla nich pustynia była jak żyzne pole. Jej znajomość, dobre wielbłądy i żyłka do interesów przyczyniły się do sukcesu. Od IV w. p.n.e. do końca I w. n.e. Nabatejczycy pośredniczyli w handlu towarami luksusowymi – mirrą, kadzidłem, złotem i bitumem, niezbędnym nad Nilem do balsamowania zwłok. Nic dziwnego, że swoją skalną stolicę zbudowali na zbiegu szlaków handlowych, prowadzących znad Zatoki Perskiej i Morza Czerwonego nad Morze Śródziemne. Mieszkańcy Petry byli kupcami, ale najmowali się też do ochrony karawan.

Nabatejczycy wyłonili się z morza plemion zachodniosemickich – w źródłach asyryjskich i Biblii zwanych Arabami. Choć pojawili się wraz z innymi na Bliskim Wschodzie już pod koniec II tys. p.n.e., to o wyodrębnieniu się państwowości nabatejskiej można mówić dopiero w II w. p.n.e., kiedy władcy hellenistyczni zaczęli wyprawiać się przeciwko Petrze. Potem wspominani są przez Diodora, Józefa Flawiusza i Strabona w kontekście wojen diadochów, czyli następców Aleksandra Wielkiego, czy też ich przepychanek z królami Judei. Nabatejczycy na tych niepokojach korzystali, powiększając strefę wpływów i gromadząc bogactwa. Terytorialnie najpotężniejsi byli za panowania Aretasa III (85–62 r. p.n.e.), gdy ich granice sięgnęły Damaszku. Za czasów tego „kochającego Greków” władcy na kwitnące na pustyni królestwo ogromny wpływ miała kultura hellenistyczna. Gdy w 64 r. p.n.e. Syrię podbili Rzymianie, Nabatejczycy musieli zacząć płacić im trybut, ale zachowali niezależność.

Kolejne wzmianki donoszą, że król Malichus I (29–30 r. p.n.e.) w czasie sporu między Cezarem i Pompejuszem opowiedział się po stronie zwycięzcy, ale na złego konia postawił następnym razem, decydując się poprzeć Antoniusza przeciw Oktawianowi Augustowi. Po śmierci Kleopatry, gdy Egipt został prowincją rzymską, Nabatejczycy od południa i od północy sąsiadowali z prowincjami Imperium Rzymskiego. Zaczęli też mieć kłopoty z królem Judei Herodem, który próbował ich podbić, mimo że jego matka była Nabatejką.

Strabon, wspominając o udziale Nabatejczyków w wyprawie do Królestwa Saby w 25 r. p.n.e. (rzymski kontyngent pokonała pustynia), zachwyca się ich bogactwem i skalną stolicą (petrus po łacinie to skała) nie do zdobycia. Na przełomie er, za panowania Aretasa IV, państwo nabatejskie nadal kwitło – powstawały nowe miasta (np. Hegr, dziś w Arabii Saudyjskiej), w Petrze zaś na potęgę drążono grobowce i budowano monumenty, rozwijała się kultura i sztuka (w tym okresie wytwarzano wspaniałą cienkościenną ceramikę malowaną w kwiaty).

Kłopotów przysporzyła zmiana przebiegu szlaków handlowych, które zaczęły omijać Petrę. Ostatni król Rabel II przeniósł stolicę do Bosry i zamierzał postawić na uprawę winorośli. Nie pomogło to królestwu, które w 106 r. stało się rzymską prowincją o nazwie Arabia.

Choć Petra straciła znaczenie polityczne i ekonomiczne, zachwyceni skalnym miastem Rzymianie nadali mu nawet honorowy tytuł metropolii. W 129 r. odwiedził ją sam cesarz Hadrian, a jej rzymski zarządca Tytus Florentinus kazał się w niej pochować.

Upadek miasta przypieczętowało dopiero trzęsienie ziemi w 363 r. Zniszczonych budowli i systemu doprowadzającego wodę nigdy nie odbudowano. W czasach chrześcijańskich funkcjonowało tam jeszcze kilka kościołów (w jednym z nich, na wzniesieniu Wadi Musa, w 1990 r. znaleziono archiwum 140 papirusowych zwojów z tekstami gospodarczymi). Dopiero gdy w 636 r. przyszli tam Umajadzi, miasto popadło w zapomnienie.

Nuworysze przełomu er

Petra była wizytówką niebywałego bogactwa Nabatejczyków. Architektura i sztuka nabatejska to mieszanka stylów i wpływów – kultury orientalnej i hellenistycznej, a potem również rzymskiej. Kupcy z Petry po napatrzeniu się na wspaniałą architekturę osiadłych sąsiadów, do których trafiali ze swoimi luksusowymi towarami, postanowili wybudować u siebie podobne cuda.

Nabatejczycy to przykład społeczeństwa oszołomionego własnym bogactwem, prawdziwi nuworysze przełomu er – mówi dr Jakubiak.Przecież te monumentalne dekoracje grobowców w Petrze nie były konieczne i nie w ich stylu. Oksfordzka badaczka Judith McKensie twierdzi, że są to repliki fasad pałaców z Aleksandrii. Nabatejczycy chcieli, by ich domy wieczności przypominały hellenistyczne pałace, choć większość życia spędzali pod namiotami. Mam też poważne wątpliwości, czy w teatrze w Petrze oglądano sztuki Sofoklesa.

W tym roku archeologom z IUBP udało się udowodnić, że gigantyczne pieniądze wydawano nie tylko na grobowce. Strabon wspominał, że władcy Petry mieszkali we wspaniałych kamiennych pałacach, ale dopiero teraz udało się natrafić na pozostałości luksusowej willi. Prof. Schmid w poszukiwaniu pozostałości po systemie kanalizacyjnym wspiął się na szczyt jednego z górujących nad miastem wzniesień o nazwie Umm al-Bijara (Matka Cystern). Na szczycie znalazł osiem cystern i kanały, które doprowadzały wodę do eleganckich łaźni. Co prawda już w latach 50. odnotowano, że na szczycie góry może coś być, ale nikt tego gruntownie nie przebadał.

Tymczasem okazało się, że 2 tys. lat temu stał tam liczący 1000 m kw. pałac z kompleksem łaziebnym, z basenem do wspólnych kąpieli i świetnie zachowaną, do dziś szczelną, wanną. System rozprowadzania wody jest tak zmyślny, że do spłukiwania nieczystości z toalety (zbudowanej na tyłach pomieszczenia kąpielowego) wykorzystywano wodę spuszczaną z wanny. Łaźnie były podgrzewane poprzez wpuszczanie ciepłego powietrza do pomieszczenia pod podłogą.

Jak podkreśla prof. Schmid, każdą gałązkę do spalenia w piecu trzeba było przynieść na plecach z leżącego 300 m niżej miasta. – Elegancka wanna ze starannie dopasowanych do siebie płyt kamiennych świadczy o tym, że wykorzystano najwyższej klasy materiały, a robota wykonana była według rzymskich standardów. Na to mógł pozwolić sobie tylko władca – mówi dr Jakubiak.

Być jak Herod

Na razie trudno powiedzieć, czy był to całoroczny pałac, czy letnia rezydencja. I do którego z władców należała. Z pewnością jednak budowa luksusowej willi w tak trudno dostępnym miejscu miała też znaczenie strategiczne. Ze szczytu widać nie tylko leżące w dole miasto, ale też całą okolicę, a ten, kto miał kontrolę nad szczytem Umm al-Bijara, miał też pieczę nad jakością spływającej do miasta wody. Na znajdujących się obok wzniesieniach badacze natrafili na resztki wieży strażniczej, służącej najprawdopodobniej do szybkiego ostrzegania za pomocą znaków dymnych o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Petra była trudna do zdobycia ze względu na Siq, czyli wąski wąwóz, który prowadził do miasta, a sygnał z Umm al-Bijara dawał wojownikom czas na przygotowanie się do obrony.

Badacze porównują pałac z Petry do umiejscowionych na wysokich wzniesieniach pałaców Heroda – Masady, a szczególnie usytuowanego niedaleko Betlejem Herodionu. Tam też były eleganckie łaźnie i widok roztaczający się na całą okolicę. Herod tak bardzo lubił tę fortecę, że w mieście założonym u podnóża góry kazał zbudować swój grób (odkryty w 2007 r.). Badacze sugerują, że pałac w Petrze to wynik współzawodnictwa z królem Judei. – Możliwe, ale te dwa sąsiadujące ze sobą królestwa żyły w tych samych warunkach geograficznych, a ich władcy byli tak samo zamożni, mogli zatem zbudować podobne założenia. Kto był pierwszy, dowiemy się, gdy zostanie ustalony wiek pałacu w Petrze – mówi dr Jakubiak.

Najnowsze odkrycie dowodzi, że warto szukać tam, gdzie innym wydaje się to bez sensu. Nareszcie mamy też dowód, że Petra to nie tylko pyszne grobowce wydrążone w skale, nie tylko miasto w dolinie, ale też szczyty otaczających je wzgórz. Planowane są kolejne kampanie badawcze.

To dobrze, bo archeolodzy ścigają się z czasem. Odkąd przestał działać system kanalizacyjny, fasady grobowców są regularnie zalewane, a po ulewnych deszczach gromadzi się w nich woda. Piaskowiec się rozpuszcza i wietrzeje. Mimo stale podejmowanych prób konserwowania monumentów zabytki powoli zamieniają się w piasek.

Dlatego nie powinniśmy odwlekać wizyty w skalnym mieście. Gdy już tam będziemy, po zwiedzeniu grobowców i miasta spójrzmy na szczyt Umm al-Bijara i wyobraźmy sobie, jak mógł wyglądać dominujący nad miastem wielki, pomalowany na biało pałac króla Petry.

Polityka 28.2011 (2815) z dnia 07.07.2011; Nauka; s. 50
Oryginalny tytuł tekstu: "Luksus w skale"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną