Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Galileusz na orbicie

Europa będzie miała swojego GPS-a

30 satelitów Galileo uniezależni Europę od Ameryki i da jej perfekcyjny system nawigacji satelitarnej. 30 satelitów Galileo uniezależni Europę od Ameryki i da jej perfekcyjny system nawigacji satelitarnej. J.Huart / ESA
20 października nastąpi inauguracja długo oczekiwanego europejskiego systemu nawigacji satelitarnej – Galileo.
W wersji otwartej Galileo będzie dostępny dla wszystkich mieszkańców Ziemi.J. Huart/ESA W wersji otwartej Galileo będzie dostępny dla wszystkich mieszkańców Ziemi.

Europejski system nawigacji satelitarnej Galileo, punkt honoru inżynierów ze Starego Kontynentu - mimo wielu opóźnień – wreszcie rusza. W czwartek na orbitę - oddaloną od Ziemi o 23 tys. km - zostaną wystrzelone dwa pierwsze satelity. Docelowo ma ich być aż 30. W przyszłości oplotą one szczelnym kordonem całą Ziemię.

System miał być gotowy już w 2008 roku, potem w 2012, a teraz uznano, że najbardziej realnym terminem zakończenia budowy jest rok 2016. Czy tak będzie? Trudno dzisiaj prorokować, jednak wcześniej czy później Galileo na pewno powstanie i korzystać z niego będą wszyscy mieszkańcy Ziemi. Pytania o sensowność europejskiego GPS - choć jego budowa jest już bardzo zaawansowana - wciąż się jednak pojawiają.

Po co Galileo?
Amerykański system GPS, do którego wszyscy zdążyli już przywyknąć, istnieje i ma się dobrze. Powstał w latach 70. ubiegłego wieku i wyznaczył standard w dziedzinie nawigacji satelitarnej. Polega na pomiarze czasu dotarcia sygnału z satelitów do odbiornika. Znając dokładny czas wysłania sygnału oraz stałą prędkość, jaką w przestrzeni ma sygnał, można obliczyć odległość odbiornika od satelitów i przez to wyznaczyć dokładne położenie odbiornika. Dokładnie ten sam model wykorzystuje Galileo, a także rozbudowujący się rosyjski GLONAS. W nawigacji satelitarnej nic lepszego nie wymyślono. GPS jest wciąż przez Amerykanów modernizowany (aktualnie powstaje jego trzecia generacja, technicznie porównywalna z parametrami nowocześniejszego Galileo). Skoro jednak GPS ma się dobrze, po co Galileo?

- Pierwszym powodem – wyjaśnia prof. Janusz Zieliński z Centrum Badań Kosmicznych w Warszawie – jest fakt, że GPS to system amerykański. Należy do Amerykanów i chociaż jest udostępniany wszystkim chętnym, to nikt nie może dać 100 proc. gwarancji, że tak będzie zawsze. Przecież Amerykanie mogą kiedyś zmienić zdanie, może nastąpić jakiś konflikt i wtedy zaczną się kłopoty. Nawigacja satelitarna to zbyt ważna infrastruktura, by nie mieć jej w swoich rękach. Poza funkcją detekcji i naprowadzania jest obecnie podstawowym miernikiem czasu. A bez precyzyjnych transmisji czasu prawidłowo działać nie mogą giełdy, lotniska, Internet, transport itd. Stąd decyzja Europy, Rosji i Chin o budowie własnych, niezależnych systemów tego rodzaju.

Poza tym Amerykanie nie udostępniają wszystkiego. Są sygnały GPS zastrzeżone, przeznaczone głównie dla celów wojskowych. Dlatego Europejczycy, Rosjanie i Chińczycy też chcą mieć systemy w pełni dla nich dostępne (i również możliwe do zastosowania wojskowego). Wreszcie, globalna nawigacja satelitarna wytworzyła cały, i to dość spory, przemysł teleinformatyczny – produkujący odbiorniki (m.in. miniaturowy chipy, montowane w telefonach komórkowych), stacje kontrolne i sporo innego sprzętu – który obecnie znajduje się przede wszystkim w rękach Amerykanów.

Po uruchomieniu Galileo to ma się zmienić. Do korzystania z systemu będzie potrzebny nowy typ odbiorników (chociaż pozostaną one kompatybilne z GPS-em). Zwykły użytkownik będzie korzystał z sygnałów obu systemów i nawet nie musi wiedzieć, który satelita go w danej chwili prowadzi.

Dla kogo Galileo?
Co ciekawe, choć system jeszcze nie działa, w sprzedaży pojawiły się już pierwsze odbiorniki, dostosowane do pracy z nim. Galileo to projekt z założenia cywilny i teoretycznie nie przeznaczony dla celów wojskowych, chociaż oczywiście wykluczyć nie można, że żadnych takich celów realizować nie będzie. Wiadomo na pewno – oficjalnie – że będzie oferował 5 serwisów.

Pierwszy - zwany Open - to bezpłatny serwis przypominający amerykański GPS. Dostępny darmowo dla wszystkich na całym świecie. Drugi to tzw. sygnał PRS (Public Regulated Signal) stworzony z myślą o pracy służb cywilnych, straży granicznej i policji. Niedostępny powszechnie. Trzeci serwis będzie oferował usługi komercyjne z gwarancją bardzo dokładnych pomiarów (przeznaczone głównie dla firm transportowych). Będzie płatny. Kolejna usługa Galileo, to Safety of Life Service, który ma informować o spadkach wyznaczonej pozycji, co ma szczególne znaczenie w lotnictwie i transporcie morskim. I wreszcie ostatni serwis – SAR (Search and Rescue Service) będzie przeznaczony dla służb ratujących rozbitków.

Za ile Galileo?
Zakłada się – optymistycznie – że do 2014 roku na orbitach okołoziemskich rozpocznie pracę w sumie 18 satelitów Galileo. Pochłonie to sumę ok. 7 mld euro (Galileo już kosztował Europę 5 mld). Według planów, do końca 2016 roku kolejnych 12 satelitów osiądzie w kosmosie, co ostatecznie zakończy budowę systemu. Rocznie eksploatacja całej konstelacji ma pochłaniać ok. miliarda euro. Zakłada się bowiem, że Galileo musi być inwestycją, która będzie się cały czas rozwijać. Galileo będzie najnowocześniejszym systemem nawigacji satelitarnej - ma być szybszy i bardziej dokładny - gdyż wykorzystuje najnowsze rozwiązania techniczne. Amerykanie, owszem, wciąż unowocześniają swego GPS-a, ale są to unowocześnienia w strukturze zbudowanej już dawno temu.

Opóźnienia w realizacji projektu Galileo były spowodowane nie tylko wciąż rosnącymi kosztami, czy względami natury technicznej, ale też uwarunowaniami politycznymi. Na przykład Wielka Brytania, mająca uprzywilejowaną pozycję w korzystaniu z amerykańskiego GPS-a, nie zawsze była skłonna popierać rozwój systemu europejskiego. W końcu jednak przeszkody dało się usunąć. - Idea Galileo - wyjaśnia prof. Zieliński – zrodziła się i była początkowo realizowana w Europejskiej Agencji Kosmicznej. Z czasem okazało się jednak, że jest to zbyt duże przedsięwzięcie i ESA sama go nie udźwignie. Dlatego właścicielem i zarządcą systemu stała się Unia Europejska. To chyba pierwszy przykład tego, że Unia - poza stosami dokumentów i regulacji - może tworzyć coś realnego, a więc satelity, stacje kontrolne, sprzęt teleinformatyczny. To znaczący efekt międzynarodowej współpracy – zauważa prof. Zieliński.

Jak system sprawdzi się dla zwykłych klientów, przekonamy się już niebawem.

Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi - nowy Pomocnik Historyczny POLITYKI

24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny POLITYKI „Dzieje polskiej wsi”.

(red.)
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną