Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Romeo i Julia na randce internetowej

Jest coś, co przetrwa wszystko. To miłość

Cokolwiek będzie się o miłości mówić, jej siedliskiem jest ciało, a przyczyną procesy neurobiochemiczne. Cokolwiek będzie się o miłości mówić, jej siedliskiem jest ciało, a przyczyną procesy neurobiochemiczne. Lord Ferguson / Flickr CC by SA
Walentynki, czy się je lubi, czy nie, pokazują, że miłość to kluczowy wymiar ludzkiego życia. Potwierdza to literatura, stara się za nią nadążyć nauka.
Leslie Howard i Norman Shearer w filmie Romeo i Julia z 1936 r.EAST NEWS Leslie Howard i Norman Shearer w filmie Romeo i Julia z 1936 r.

Kończysz 82 lata. Zmalałaś o sześć centymetrów, ważysz nie więcej niż 45 kg i jesteś nieustannie piękna, wdzięczna i pożądana. Już 58 lat żyjemy razem i kocham cię bardziej niż kiedykolwiek. Tylko ciepło twojego ciała jest w stanie wypełnić pustkę od nowa czającą się w mojej piersi” – pisał francuski filozof André Gorz w książce „Lettres à D.” (Listy do D.), dedykowanej żonie Dorine. Rok później, w 2007 r., odeszli razem, ona cierpiała na nieuleczalną chorobę. On był rok starszy. Nie wyobrażali sobie życia bez siebie. Na drzwiach domu w Vosnon przyczepili kartkę: „Poinformować żandarmerię”, położyli się obok siebie, by wspólnie przekroczyć granicę między życiem a wiecznością. „Listy do D.” to książka wyjątkowa, bardzo intymne wyznanie i jednocześnie filozoficzny esej. Gorz, pisząc o swoim uczuciu, analizuje, jak pozwalało ono pokonywać zwyczajność życia.

O miłości napisano już wszystko. Historia taka, jak wcielona w los André Gorza i jego żony, to przecież powtórzenie losu Romea i Julii, Abelarda i Heloizy, Tristana i Izoldy. Wątek powtarzany nieskończoną ilość razy zarówno w dziełach sztuki wysokiej, jak i tandetnych produkcjach filmowych z Bollywood i brazylijskich telenowelach.

Dlaczego, mimo tych niekończących się powtórek, nigdy nie brakuje widzów i czytelników? Bo miłość, jak twierdzi inny filozof Alain Badiou, jest procedurą prawdy i polega na czymś więcej niż tylko na spotkaniu dwojga osób. Spotkanie i wzajemny afekt to tylko część złożonego, twórczego procesu, w którym dochodzi do narodzin nowej formy życia. Tą nową formą jest relacja między ludźmi powodująca, że ich związek to coś innego, coś więcej niż zwykła suma jednostek. Dlatego właśnie miłość jest procedurą prawdy – ujawnia poprzez los konkretnych osób uniwersalny, kreatywny wymiar rzeczywistości.

Poszukiwanie definicji

Tyle wielkich słów, lecz ciągle brakuje podstawowej definicji. La Rochefoucauld, żyjący w XVII w. autor słynnych „Maksym i rozważań moralnych”, stwierdził w maksymie 68, że: „trudno jest określić miłość: można o niej powiedzieć tyle, że w duszy jest to żądza panowania; w duchach powinowactwo; w ciele zaś jedynie tajemnica i subtelne pragnienie posiadania, po wielu obrządkach, ukochanego przedmiotu”.

400 lat później – choć dzięki rozwojowi nauki wiemy o wiele więcej od La Rochefoucaulda – wcale nie jesteśmy od niego o wiele mądrzejsi. Psychologowie są w stanie opisać, co się dzieje z człowiekiem zakochanym. Psychologowie ewolucyjni bez trudu wyjaśnią, dlaczego większość związków ma problem z przetrwaniem kryzysu, jaki pojawia się po trzech latach pożycia, i dlaczego mężczyźni łatwiej ulegają pokusie „skoków w bok” niż kobiety. Neurofizjologowie opisali co do sekundy, co się dzieje w mózgu podczas pierwszego wybuchu uczucia i potem, gdy dochodzi ono do spełnienia w momencie orgazmu. Jak jednak wytłumaczyć naukowo historię André Gorza i jego żony Dorine?

Można odwołać się do sformułowanej przed dekadą ogólnej teorii miłości. Jej autorami są amerykańscy psychiatrzy Thomas Lewis, Fari Amini i Richard Lannon. Uznali oni, że cokolwiek będzie się o miłości mówić, jej siedliskiem jest ciało, a przyczyną procesy neurobiochemiczne. Skoro tak, jest szansa na racjonalną syntezę. Wykorzystując własne badania oraz analizując dostępną literaturę, uczeni uznali, że za miłość odpowiada układ limbiczny, funkcjonalny obszar mózgu regulujący sferę emocji i popędów. Kluczem do zrozumienia, w jaki sposób pojawia się afekt i rozwija relacja między osobami, jest zjawisko rezonansu limbicznego, czyli wzajemnego dostrajania się stanów emocjonalnych.

Układ limbiczny dziecka rozwija się pod wpływem rezonansu z układem rodziców (głównie matki, która z reguły najwcześniej i najdłużej ma kontakt z dzieckiem). Stan zakochania to nic innego niż sytuacja, gdy układy limbiczne dwojga osób wpadną w rezonans. Głęboka miłość polega niejako na nieustannym podtrzymywaniu i rozwijaniu emocjonalnej synchronizacji. Jedna osoba uczy się nieustannie drugiej, dwie połówki stają się większą całością, dzieląc wspólne zasoby emocjonalne.

Problem z miłością jednak na tym się nie kończy. Nawet jeśli przyjąć wyjaśnienia ogólnej teorii autorstwa Thomasa Lewisa i spółki, pozostaje do rozwiązania kolejny problem. Tym razem relacji między zakochanymi a społeczeństwem. Socjolog patrzy na miłość podejrzliwie. Niklas Luhman, wybitny niemiecki przedstawiciel nauk społecznych, stwierdził, że miłość jest po prostu medium komunikacji społecznej. I to medium niezwykle silnym, bo potrafi doprowadzić do powstania relacji między dwiema obcymi osobami, łamiąc po drodze wszystkie bariery. Trudno o lepszy przykład niż historia Romea i Julii.

Miłość w XX wieku

Ten rewolucyjny potencjał miłości fascynuje, jest wiecznym tematem dla artystów, musi jednak także niepokoić. Miłość burząca podstawy ładu społecznego może jest piękna, ale i niebezpieczna. Trzeba ją więc poddać kontroli, by spełniła swe zadanie – służyła społecznej reprodukcji. Zadaniem zakochanych, jak już wejdą w limbiczny rezonans i przeżyją pierwsze ekstazy, jest założenie podstawowej komórki społecznej, czyli rodziny. W swej epoce Romeo i Julia wyłamują się z tego schematu, więc Szekspir nie miał wyjścia i musiał młodych kochanków uśmiercić.

W istocie tajemnica miłości nie kryje się w pytaniu, co powoduje, że ludzie wchodzą w relacje intymne. Ważniejsza jest kwestia, jak zniwelować destrukcyjny potencjał miłości, który czyni zakochanych ślepymi na świat egoistami, i zaprząc ją do produktywnej roboty na rzecz społeczeństwa. Każda epoka rozwiązywała tę kwestię po swojemu. Rozwiązanie dominujące w dziejach polegało na oddzieleniu problemu miłości od zadania budowy rodziny. Małżeństwo z miłości stało się standardem dopiero w XX w., wcześniej polegano na związkach aranżowanych. Niedostatek uczucia rekompensowała instytucja kochanków, niedostatek seksu zaspokajały domy publiczne.

W XX w. wszystko się zmieniło. Ideał miłości romantycznej, polegającej na spontaniczności uczuć, stał się dominującym wzorem dla tworzenia relacji intymnych. To nie tylko skutek emancypacji kobiet i demokratyzacji społeczeństwa, choć zmniejszenie barier między stanami i klasami miało olbrzymie znaczenie. To także efekt zainteresowania miłością romantyczną ze strony nowoczesnego kapitalizmu, przekonuje izraelska socjolożka Eva Illouz. Prawdziwe romantyczne uczucie wymaga rozwiniętej infrastruktury. Najpierw kino z repertuarem filmów o miłości, podpowiadających, jak mają wyglądać idealne momenty, choćby pierwsza randka przy świecach i z winem. Wino i świece kupić dość łatwo, trzeba się jeszcze gdzieś spotkać. Reklama i kultura popularna podpowiada: może urokliwa restauracja, może rozkoszne spa, a może wizyta w klubie i potem noc w hotelu?

Miłość nie jest tu jeszcze towarem, lecz wymaga dla swego zaistnienia pośrednictwa rynku i całego mnóstwa towarów. W XXI w. zmiana idzie jeszcze dalej, Internet zmienia cały ekosystem medialny – nie oszczędza też miłości. W książce „Uczucia w dobie kapitalizmu” Eva Illouz analizuje, jak wraz z rozwojem sieci nastąpiła hiperracjonalizacja relacji międzyludzkich. Zjawisko to wynika z prostego faktu, że większość komunikacji w Internecie ma charakter mocno zredukowany i polega na wymianie tekstu. Tak samo dzieje się na licznych portalach randkowych, mających ułatwić nawiązywanie relacji intymnych.

Miłośc w sieci

Rośnie też liczba związków, dla których zaczynem był pierwszy kontakt w przestrzeni wirtualnej. Illouz na podstawie swoich badań zwraca uwagę, że te kontakty są jednak bardzo specyficzne. Stosunkowo niewielka ilość informacji, jaką można przekazać, w porównaniu z bogactwem wrażeń, jakie dostarcza spotkanie w rzeczywistości, powoduje, że brakujące dane podpowiadają kulturowe klisze. Ludzie przygotowują swoje prezentacje tak, by jak najlepiej dopasować się do jednego z obowiązujących w kulturze popularnej wzorców interesującego partnera. W podobny sposób stylizują też fotografie uzupełniające profile.

W efekcie w Internecie nie spotykają się dwie niepowtarzalne osoby, lecz dwa zestandaryzowane produkty. Uczona, pytając swoich respondentów, dlaczego decydują się na pośrednictwo Internetu w nawiązaniu relacji intymnej, słyszała często, że to po prostu najszybszy i minimalizujący ryzyko sposób. Dla pociechy stwierdziła jednak, że i tak kluczowym warunkiem zaistnienia trwalszej relacji jest wspomniane wcześniej zaiskrzenie czy też zadziałanie rezonansu limbicznego. Póki co, miłość nie daje się sprowadzić do towaru.

Niestety, optymizmu nie podzielał André Gorz, jeden z najważniejszych krytyków przemian współczesnego kapitalizmu i gospodarki postmaterialnej, w której głównym źródłem wartości ekonomicznej nie jest praca rąk, lecz twórczość intelektualna. Filozof zwracał uwagę, że prawdziwa twórczość nie jest wynikiem inwestycji kapitałowych, lecz jej źródłem jest miłość. Inaczej – akt twórczy, czy to w sztuce, czy to w nauce, wymaga zaangażowania nie tyle rozumu, co afektów i głębokich pokładów emocjonalnych. Postawienie kreatywności w centrum kapitalizmu oznacza uczynienie z miłości środka produkcji.

Dobro wspólne

Skąd jednak czerpać nadzieję, jeśli nie ze sfery uczuć? Antonio Negri i Michael Hardt w najnowszej książce „Commonwealth” (ukaże się niebawem po polsku jako „Rzecz-pospolita” nakładem „Praktyki Teoretycznej”) przekonują, że miłość właśnie stanie się podstawą budowy lepszego świata. Ukryty w niej rewolucyjny potencjał nie da się okiełznać logice rynku, miłość nigdy nie zamieni się w towar. Dowodem są nowe, pozarynkowe formy wytwarzania dóbr, jak choćby oprogramowanie komputerowe GNU/Linux. Tworzący je hakerzy mówią o swoim dziele labour of love. Praca miłości.

Przesada? Nie, przekonują teoretycy rewolucji. Praca nad Linuksem wymaga nie tylko umiejętności technicznych, lecz także zaangażowania emocjonalnego i empatii potrzebnej, żeby koordynować pracę wielu, często nieznających się osób. W efekcie powstaje nie tyle konkretny produkt, co dobro wspólne, z którego mogą korzystać wszyscy, oraz rozwijają się nowe międzyosobowe relacje i nowe formy społecznego życia. Jak pisał La Rochefoucauld: „Miłość, choć tak przyjemna, milszą jest jeszcze przez sposoby, w jakie się objawia, niż przez siebie samą”.

*Internetowe symbole uczuć , nastrojów

Miłosne emotikony*:

zakochałem się
(*_*)

kocham cię
<3

całuję
:-*

pobierzmy się
:)=(:

Polityka 06.2012 (2845) z dnia 08.02.2012; Nauka; s. 70
Oryginalny tytuł tekstu: "Romeo i Julia na randce internetowej"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Fotoreportaże

Richard Serra: mistrz wielkiego formatu. Przegląd kultowych rzeźb

Richard Serra zmarł 26 marca. Świat stracił jednego z najważniejszych twórców rzeźby. Imponujące realizacje w przestrzeni publicznej jednak pozostaną.

Aleksander Świeszewski
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną