Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Cyberojciec

Całe państwo kierowane przez komputer

Cybernetyka miała badać zjawiska kontroli i komunikacji w złożonych systemach. Niestety, nigdy tych zjawisk dokładnie nie zbadała. Cybernetyka miała badać zjawiska kontroli i komunikacji w złożonych systemach. Niestety, nigdy tych zjawisk dokładnie nie zbadała. Bruce Rolf / PantherMedia
40 lat temu Chile stanęło na progu dwóch rewolucji. Inicjatorem pierwszej był Salvador Allende. Drugą miał przeprowadzić Stafford Beer, zapomniany geniusz cybernetyki.
Stafford Beer i Sonia Mordojivich, jego tłumaczka i asystentka przy chilijskim eksperymencie.Liverpool John Morris University Stafford Beer i Sonia Mordojivich, jego tłumaczka i asystentka przy chilijskim eksperymencie.
Wygląd centrali dowodzenia projektu Cybersyn nasuwał skojarzenie z Orwellowskim Wielkim Bratem.AN Wygląd centrali dowodzenia projektu Cybersyn nasuwał skojarzenie z Orwellowskim Wielkim Bratem.

Ludzie, którzy go spotkali, mówili, że miał jednocześnie coś z Sokratesa i z Orsona Wellesa. Niebywałą inteligencję i poczucie humoru ucieleśniał w ekspansywnej, masywnej postaci. Kiedy w 1971 r. przyleciał do Santiago de Chile, za usługi zażądał pół tysiąca dolarów dziennie, typową dla siebie stawkę. Na to akurat zapraszający go świeżo wybrany prezydent Salvador Allende był przygotowany. Brytyjczyk zażądał jednak także zapasu czekolady, cygar i whisky. Ze spełnieniem tego życzenia nawet ówczesny prezydent miał pewne kłopoty. Kraj przechodził kryzys. Wysiłkiem najwyższych władz sprowadzono jednak dla gościa zapas produktów, które, jak się potem okazało, stanowiły podstawę jego diety.

W Wielkiej Brytanii Stafford Beer doradzał największym przedsiębiorstwom, jak usprawniać procesy produkcyjne i decyzyjne. Miał 45 lat, drugą żonę, gromadę dzieci oraz wielki dom ze ścianami wyłożonymi korkiem i futrami dzikich zwierząt. W 1973 r. lista jego życiowych priorytetów uległa odwróceniu. Przybył do tego ogarniętego rewolucją kraju jako biznesmen, a opuszczał jako hipis. W czasie dwóch lat spędzonych w Chile Beer kierował zapewne najbardziej śmiałym, by nie powiedzieć utopijnym, eksperymentem cybernetycznym na świecie. Projekt Cybersyn (nazwa powstała z połączenia słów „cybernetyka” i „synergia”), znany także jako Proyecto Synco, miał pogodzić ogień z wodą – socjalizm i demokrację.

Holista

Cybernetyka bada zjawiska kontroli i komunikacji w złożonych systemach. Tak jak grecki sternik, kybernetes, kierował okrętem na wzburzonym morzu, tak ta młoda, powstała w latach 40. XX w., nauka ma ułatwiać podejmowanie słusznych działań w układach, których nie sposób do końca zrozumieć.

Jej pionierzy, wśród nich mentorzy Stafforda Beera, czyli Norbert Wiener, Warren McCulloch i William Ross Ashby, poszukiwali analogii w funkcjonowaniu organizacji, społeczeństw, państw, organizmów żywych i maszyn. Korzystali z najświeższych odkryć matematyki, biologii, psychologii, neurologii. Zaczęli systematycznie rozważać matematyczne modele takich systemów – podlegających centralnej jednostce decyzyjnej, ale zarazem zawierających wiele niezależnych elementów. Beer szedł dalej niż większość kolegów. Bardziej niż dokładne matematyczne reprezentacje badanych układów interesowały go studia ich zachowań.

Beer wierzył, że odpowiednio zaprojektowana struktura sama będzie dążyć do stanu stabilnego, będzie się adaptować do zmiennych warunków, wypracowywać metody przetrwania i zdobywać wiedzę. Takie przekonanie miało źródło nie tylko w gruntownym, interdyscyplinarnym wykształceniu, ale i w duchowym zapleczu, które Beer zbudował w Indiach. Podczas II wojny światowej pracował w wywiadzie wojskowym. Budował modele logiczne struktur tamtejszej władzy, a w wolnych chwilach zgłębiał filozofię Wschodu. Nabrał przekonania, że na wszelkie złożone byty spoglądać należy holistycznie. Układu krwionośnego nie można zrozumieć, jeśli krew nie płynie. Mózg nie ma sensu, jeśli odłączymy go od ciała. Wszystkie szczeble struktury zarządzania w państwie, firmie czy organizacji muszą pozostawać w stanie organicznego zespolenia.

Po powrocie na Wyspy Brytyjskie Beer szybko znalazł zatrudnienie w United Steel Companies, przemysłowym gigancie stalowniczym. Dostał wolną rękę, duży budżet. Ściągnął z uczelni pierwszej klasy uczonych – biologa, matematyka, speców od komputerów i znawcę filozofii średniowiecza. W przyczepach kempingowych stojących obok huty umieścił pierwszą w Wielkiej Brytanii grupę cybernetyczną z prawdziwego zdarzenia. Zaczął z powodzeniem stosować założenia wedyjskiej metafizyki do usprawnienia produkcji stalowych prętów. Po odejściu z United Steel prowadził własne firmy doradcze.

Wieść o niekonwencjonalnych pomysłach Beera dotarła do Chile w krytycznym dla tego kraju momencie. We wrześniu 1970 r. Salvador Allende wygrał wybory. Jako prezydent chciał odnaleźć (hipotetyczną) trzecią, obok socjalizmu i kapitalizmu, drogę, którą miał poprowadzić kraj w lepszą przyszłość. Stało się inaczej. Zainicjowana przez USA blokada pozbawiła nacjonalizowane hurtowo przedsiębiorstwa surowców, części zamiennych z eksportu i kredytowego wsparcia zagranicznych banków. Dramatycznie brakowało kompetentnej kadry. Potrzebny był geniusz, który ogarnąłby ówczesny chaos jednym, rewolucyjnym systemem kontroli. Młody doradca Allende, inżynier Fernando Flores, kogoś takiego znał. Czytał książki Beera. Brytyjczyk chętnie przystał na propozycję pokierowania projektem, o jakim jego koledzy mogli tylko pomarzyć. Cybersyn miał zarządzać gospodarką całego kraju.

Człowiek wyzwolony

Beer zaczął szybko wcielać w życie autorskie koncepcje. Rząd państwa jest zawsze ociężały i obdarzony inercją, proces decyzyjny należało więc zdaniem Beera rozproszyć na wszystkie szczeble struktury i uruchamiać przywództwo tylko w sytuacjach krytycznych. Kraj trzeba opleść siecią umożliwiającą błyskawiczną wymianę informacji. Dane dotyczące funkcjonowania wszystkich przedsiębiorstw miały spływać do centralnego ośrodka (gospodarka Chile była nieporównanie mniejsza i mniej skomplikowana niż niemiecka czy amerykańska, pomysł był więc wykonalny). W centrali danymi karmiono by komputery, które, wykorzystując algorytmy sztucznej inteligencji, generowałyby szereg wizji najbardziej prawdopodobnej przyszłości. Ludzie wspierani przez maszyny antycypowaliby wystąpienie zdarzeń (np. niedoborów surowców czy kadry) i zawczasu na nie reagowali.

Futurystyczne, przypominające scenografię z filmów Stanleya Kubricka, pomieszczenie sterowni zaprojektowano tak, by zoptymalizować podejmowanie decyzji. Liczba foteli i ich rozstawienie, rozmiary i położenie ekranów, a nawet kształt i kolor przycisków dobrano z uwzględnieniem psychologicznych uwarunkowań gatunku ludzkiego. Centrala miała być cybernetycznym odpowiednikiem sali wojennej – londyńskiego centrum dowodzenia, dzięki któremu, zdaniem Beera, Churchill z aliantami wygrał II wojnę światową. Cybersyn miał się radykalnie różnić od sowieckich projektów cybernetycznych, które obmyślano jeszcze w latach 50. XX w. Sprowadzały one zarówno robotników, jak i kadrę kierowniczą do trybów w wielkiej, bezdusznej machinie. Były też kosmicznie, jak na ówczesne warunki, skomplikowane. Nigdy nie zostały zrealizowane.

Mimo politycznego i ekonomicznego zamętu Cybersyn rodził się w fantastycznej atmosferze. Grupa najlepszych w Chile młodych inżynierów pracowała tak, jak Beer lubił najbardziej – w sposób daleki od formalizmów, swobodnie zderzając pomysły. Uczestnicy wiedzieli, że biorą udział w projekcie bez precedensu. Państwo zapewniło dostęp do komputera o odpowiedniej mocy obliczeniowej. W cudowny sposób w zapomnianym magazynie odnaleziono pół tysiąca teleksów, za pośrednictwem których informacje z fabryk miały być przesyłane do sterowni.

Stafford Beer był w wyśmienitej formie. Zaczynał myśleć o jeszcze szerzej zakrojonym projekcie, pozwalającym obywatelom bezpośrednio wpływać na funkcjonowanie państwa, a władzy – w czasie rzeczywistym – śledzić (i spełniać) oczekiwania społeczne. Wierzył, że dzięki technologii można przezwyciężyć klasowe i polityczne uprzedzenia. „Czułem się człowiekiem wyzwolonym. Po raz pierwszy w życiu mam prawdziwych przyjaciół. Po raz pierwszy w mojej karierze nie przygniata mnie ciężar frustracji i zgorzknienia” – mówił.

Wielki Brat

W październiku 1972 r. w Chile tąpnęło. Tysiące niezadowolonych z reform kierowców ciężarówek rozpoczęło strajk, co dla rozciągającego się na ponad 4 tys. km górzystego kraju oznaczało paraliż. Protestowały też gildie lekarzy, prawników, inżynierów. Wspierana przez CIA opozycja wysłała prezydentowi pierwsze poważne ostrzeżenie. Potem drugie, podobne. Allende utrzymał się wtedy przy władzy w ogromnej mierze dzięki (dalekiemu jeszcze od stanu gotowości) systemowi Beera. Sieć teleksowa umożliwiła Fernando Floresowi, w wieku 29 lat mianowanemu na stanowisko ministra gospodarki, bezpośrednio pokierować ruchem towarów i surowców w Chile. Sterownia Cybesyn przypominała centrum Wszechświata, wspominali inżynierowie (przepytywani przez Eden Medinę, autorkę książki „Cybernetic Revolutionaries”). Ministrowie sypiali na podłodze.

Sam Cybersyn zaczął jednak ujawniać zasadnicze wady. Po pierwsze, trudne, a czasem niemożliwe okazało się zdobywanie i aktualizowanie informacji o funkcjonowaniu fabryk w kraju ogarniętym rewolucją. Po drugie, młodzi, pewni siebie wysłannicy Beera wzbudzali niechęć kierowników przedsiębiorstw. Po prostu ich wkurzaliśmy – wspominali później. Po trzecie, mimo wyraźnych zaleceń Beera, który wykazał się daleko posuniętą naiwnością w dziedzinie psychologii klasowej, robotnicy nie uczestniczyli w przygotowaniach modeli funkcjonowania zakładów przemysłowych. Inżynierowie, nie bacząc na polityczne założenie projektu i egalitarne przekonania pomysłodawcy, rozmawiali tylko z inżynierami. Dlatego (to już po czwarte) Cybersyn budził paskudne, totalitarne skojarzenia.

Zaczęło się od gazet europejskich, które pisały o tym, że „Chile jest kierowane przez komputer”. Wspominano o Orwellu, o Huxleyu, o „Wielkim Bracie Beera”. Brytyjczyk był przekonany, że Cybersyn tylko wzmocni pozycję robotników, ale w powszechnym odbiorze jego system stawał się tym, czym dla Marksa były maszyny: sposobem na pognębienie ludu pracującego miast i wsi, narzędziem kapitału. Ataki nadchodziły i z lewej, i z prawej strony. Jak się okazało, także Flores i jego chilijscy współpracownicy zaczynali dostrzegać utopijny charakter projektu Cybersyn. Traktowali go bardziej jako przedsięwzięcie naukowe niż polityczne. Beer uważał go za pierwsze urzeczywistnienie szerszej, cybernetycznej, holistycznej filozofii. Podział w grupie narastał.

W połowie 1973 r. do Cybersyna podłączono większość znacjonalizowanych chilijskich przedsiębiorstw. W mieszczącej się w prezydenckim pałacu sterowni stały już sprzęty przysłane z Wielkiej Brytanii (w Chile brakowało materiałów i wykonawców). Komputery zaczęły generować prognozy. Na ile trafne, nie wiadomo, bo 11 września z pomocą wojska Augusto Pinochet przejął władzę. Wkrótce potem rozmontował centralę systemu, a w Chile zaczął wdrażać neoliberalną terapię szokową Chicago Boys, uczniów Miltona Friedmana.

Guru

Po puczu Stafford Beer pomógł dwóm inżynierom i ich rodzinom wyjechać bezpiecznie z Chile i osiedlić się w Wielkiej Brytanii. Fernando Flores nie uniknął tortur, ale dzięki wsparciu Amnesty International zdołał w końcu opuścić kraj. Szybko odnalazł siebie na nowo – w Dolinie Krzemowej. W Kalifornii skapitalizował wiedzę o podejmowaniu decyzji zdobytą przy projekcie Cybersyn. Wrócił do Santiago, by w 2006 r. ubiegać się o fotel prezydenta. Założył własną partię. Pozostaje aktywnym politykiem.

Beer niejako zamienił się miejscami z Floresem. Doradzał jeszcze rządom ponad 20 innych państw, nigdzie jednak nie miał okazji przeprowadzić eksperymentu na podobną skalę, jak w Chile. Żył skromnie. Zanim przeprowadził się do Toronto, gdzie wykładał (i w 2002 r. umarł), przez wiele lat mieszkał w maleńkiej walijskiej wiosce w hrabstwie Ceredigion.

Dwuizbowa, pozbawiona bieżącej wody i centralnego ogrzewania chatka stała się miejscem spotkań brytyjskich cybernetyków (The Cybernetic Society przyznaje od lat medal imienia Beera). Wykłady i rozmowy przeplatał Brytyjczyk lekcjami jogi oraz sanskrytu, a kończył wizytą w miejscowym pubie. Malował i pisał wiersze, fizycznie upodabniając się do Świętego Mikołaja. Do jego duchowych uczniów zalicza się Geoff Mulgan, doradca Gordona Browna i Tony’ego Blaira, ale także David Bowie i Brian Eno. Pisał książki i eseje o cybernetycznych aspektach procesów decyzyjnych, stopniowo rozszerzając zakres zainteresowań od pojedynczych państw do perspektywy obejmującej cały świat.

W eseju „World of Torment” z 1993 r. przyczyny głodu, wojen, degradacji zasobów naturalnych tłumaczył próbami scentralizowania kontroli nad złożonymi globalnymi systemami. Pod tym względem komunistyczny ZSRR niewiele różnił się, zdaniem Beera, od niewielkiej liczebnie, ale rosnącej w siłę oligarchii USA. Miesiąc po tym, jak samoloty uderzyły w gmachy World Trade Center, wyraził najgłębsze oburzenie zamachem, ale nie ukrywał przy tym swoistego podziwu dla organizacyjnych umiejętności Al-Kaidy: „Widzę w jej działaniach rys strategicznego geniuszu, zaplecze genialnej taktyki i wsparcie pojmowanej całościowo logistyki”. Jednocześnie przestrzegał Stany Zjednoczone przed wyruszaniem na bitwę przeciwko bliżej niesprecyzowanemu, abstrakcyjnemu wrogowi. Trzeba szukać rozwiązań głębszych niż wojna, mówił, bo proste, ortodoksyjne metody zawiodą.

Podobne poglądy nie przysparzały mu rzesz zwolenników. Między innymi dlatego Stafford Beer, mistrz cybernetyki, idealny kandydat na guru Oburzonych, pozostaje postacią zapomnianą i wciąż słabo opisaną.

Polityka 17-18.2012 (2856) z dnia 25.04.2012; Nauka; s. 108
Oryginalny tytuł tekstu: "Cyberojciec"
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną