Vlatko Vedral jest dowodem na to, że naukę można uprawiać z talentem, z kulturą i ze szwungiem. Zaprzecza stereotypowym i forsowanym przez media przedstawieniom natchnionych uczonych. Mimo wcześnie ujawnionego talentu Vedral nie jest dysfunkcyjny towarzysko. Kontynuuje też szlachetną tradycję europejską, która każe fizykom czytać coś więcej niż tylko publikacje wybranych kolegów, i chętnie demonstruje, że literatura i sztuki piękne nie są mu terra incognita. Jest też szczęśliwym mężem oraz ojcem trójki dzieci. Vedral ma szelmowski czar i gadane. Przede wszystkim jednak ma kapitalny, zważywszy niekorzystne okoliczności urodzenia (Serbia, 1971 r.), dorobek naukowy w jednej z najbardziej wyrafinowanych intelektualnie dziedzin współczesnej nauki, mechanice kwantowej.
Ten naturalizowany Brytyjczyk, który pracuje jednocześnie w University of Oxford i w singapurskim Centre for Quantum Technologies, jest jednym z młodych uczonych, o których się mówi, i będzie się mówić – dużo. Potrafi bowiem łączyć naukę głównego nurtu z wątkami w powszechnym mniemaniu ryzykownymi dla kariery akademickiej. Łączy fizykę z naukami o życiu, robi wycieczki na teren sztuki (na przykład współpracując z brytyjskimi teatrami) czy nawet metafizyki (czego wyraźne ślady nosi napisana przez niego książka „Decoding Reality”). Przede wszystkim zaś jest Vlatko Vedral jednym z motorów trwającej od niedawna rewolucji, która każe przestroić dotychczasowe intuicje na temat świata wokół nas. Teoria, którą się zajmuje, sugeruje, że podstawowym budulcem rzeczywistości nie jest, jak wciąż uczy szkoła, energia, nie jest masa, ale coś, co nazywamy informacją.