Są ludzie, których można zrzucić w sam środek pierwotnej dżungli, na pustynię albo i na obcą planetę, a oni, dysponując jedną tylko zapałką, dadzą początek nowej cywilizacji – tak mocny jest w nich imperatyw ulepszania świata. Niepowodzenia kolejnych projektów uznają nie za przejaw wrogości środowiska, a za motywację do dalszego rozwoju – do ewolucji. Prof. Wiesław Nowiński, szef Biomedical Imaging Lab w Singapurze, należy do takiego właśnie gatunku.
Kiedy na początku lat 90. Nowiński zaczynał konstruować swoje wirtualne atlasy mózgu, pomysł wydawał się na tyle skomplikowany, że nikt ze środowiska medycznego nie był zainteresowany podjęciem wyzwania jego realizacji. Nowiński zaś, wykształcony w Polsce, ale nie w dziedzinie medycyny, tylko obrazowania komputerowego, miał dostateczną ilość zapału i – co tu dużo mówić – „błogosławionej niewiedzy”, by owo ryzyko zbagatelizować. Znalazł też sprzyjający ekosystem, singapurską Agency for Science, Technology and Research, która zdecydowała się wesprzeć pomysły Polaka, inwestując w istocie w gospodarkę tropikalnego państwa-miasta – z korzyścią dla obojga. Miał też Nowiński słuszny instynkt. Ludzkość się starzeje. Usterki ośrodkowego układu nerwowego będą tyleż problemem naukowym, co cywilizacyjnym – czyli także ekonomicznym.
Klikalne modele
Pierwsze atlasy składał z obrazów publikowanych w papierowych wydaniach. Neurochirurdzy powiedzieli „tak”. Zaczął więc skanować metodami rezonansu magnetycznego własny mózg z rosnącą dokładnością, używając pól magnetycznych o coraz większym natężeniu, na 7 teslach kończąc, zbliżając się do granicy, gdy jego temperatura zaczyna niebezpiecznie rosnąć. Wykorzystywał też obrazy z tomografów.