„Cokolwiek robisz, rzuć wszystko i obejrzyj ten film” – zachęcają entuzjaści astronomii. I dodają, że jeszcze nigdy nie widzieli, żeby ktoś w ten sposób eksplorował kosmos: realistycznie, z troską o detal i estetykę wykonania. „Interstellar” Christophera Nolana w porównaniu z tą trzyminutową wizualizacją wydaje się niedopracowany – komentują.
„Wanderers” jest krótkim filmem science-fiction przygotowanym przez Erika Wernquista, szwedzkiego twórcę obrazów cyfrowych i animacji. To wizja podboju Układu Słonecznego, stworzona w oparciu o koncepcje różnych poważanych specjalistów, m.in. Kima Stanleya Robinsona i Arthura C. Clarke’a. Czy ich przewidywania kiedyś się sprawdzą i człowiek zapanuje nad kosmosem?
Autor filmu, jak sam uczciwie przyznaje, czerpie zwłaszcza z książki „Błękitna kropka. Człowiek i jego przyszłość w kosmosie” astronoma Carla Sagana, wydanej równo 20 lat temu i uznawanej za kanoniczną. Wernquist pożyczył nawet jego głos – legendarny Sagan jest narratorem niniejszej opowieści. Na co, swoją drogą, filmowiec nie uzyskał nawet oficjalnej zgody – ufa jednak, że niekomercyjność projektu jakoś go ochroni przed ewentualnymi roszczeniami spadkobierców.
Największą wartością filmu jest realizm. Niemal każdy przedstawiony w nim element został wiernie odwzorowany – zachód Słońca na Marsie, skorupa lodowa na Europie (księżycu Jowisza), Miranda (księżyc Uranu), dziwne klify, gejzery Enceladusa, pierścienie Saturna... Poszczególne kadry z filmu (wraz z nazwami uwzględnionych obiektów) znajdziecie tutaj.
„Wysyłamy w kosmos maszyny i roboty. Tak się go uczymy, tak go odkrywamy. Ale to przede wszystkim ludzki wysiłek i ludzka przygoda – nadejdzie moment, że filmy, jak ten, nie będą już należały do gatunku science-fiction” – pisze Phil Plait, również astronom, na blogu „Bad Astronomy” portalu Slate.com. Kosmiczne podróże to tylko kwestia czasu?