Aparat Lumix G7, rekorder Shogun, telefon Samsung Galaxy S6
Techno echo. Przegląd nowości technicznych
Kanciasty, ale czuły
Lubimy w tej rubryce firmę Panasonic – za konsekwencję, staranność i nieostentacyjną śmiałość w podejmowaniu wyzwań. Obserwatorzy świata cyfrowego wiedzą dobrze, jak wspaniałymi narzędziami pracy nie tylko fotografów, ale i filmowców, były aparaty Lumix GH1, GH2, GH3. Mimo że kryły w swoich wnętrzach stosunkowo niewielkie matryce, rezultat ich działalności nieraz trudno odróżnić od zdjęć wykonywanych przez lustrzanki. A i niejeden film rozpowszechniany w kinach powstał dzięki zaletom bezlusterkowych panasoników. Najnowszym modelem GH4 Japończycy przebili szklany, jak się wcześniej wydawało, sufit rozdzielczości 4K. Aparaty z serii GH nie są jednak tanie (ten ostatni kosztuje nie mniej niż 1300 dol.). Z tym większym zainteresowaniem przyjmujemy premierę Lumixa G7. Choć pozbawiony jest niektórych zaawansowanych funkcjonalności, ma bardzo sensowną cenę (800 dol.) i mnóstwo innych zalet – z rozdzielczością 4K na czele. Wszystko, co cieszyło w G6, w jego następcy ucieszy jeszcze bardziej. Poprawiono zarówno wyświetlacz, jak i wizjer elektroniczny. Poszerzono czułości matrycy (maksymalnie ISO 25 600), pozwalającej dziś fotografować z ręki nawet gwiazdy na niebie. W trybie szybkostrzelnym G7 wykonuje do ośmiu klatek na sekundę. Panasonic wprowadził też sprytny sposób ostrzenia, biorący pod uwagę nie tylko, tradycyjnie, kontrasty obrazu, ale i charakterystyczne dla danych obiektywów bokeh. Niezmiennie podoba nam się w serii G liczba nadmiarowych przycisków, którym każdy użytkownik aparatu może przypisać własne ulubione funkcje.