Doping – ściśle tajne
Kilkuset sportowców zdobywa medale na dopingu. Ale walka z tym problemem to farsa
W ostatnich dniach królowa sportu znalazła się na cenzurowanym. Być może nawet straciła koronę. Kiedy wyciekły dowody wskazujące na oszustwa lekkoatletów zdobywających medale podczas najbardziej prestiżowych zawodów w latach 2001–12, zaczęto pytać o skuteczność walki z dopingiem – to farsa czy celowa zabawa w kotka i myszkę?
A przecież dopiero co zakończył się Tour de France, od lat przykuwający uwagę właśnie m.in. ze względu na skandale dopingowe. Kolarskie święto trwa teraz w Polsce, a w Kazaniu o medale mistrzostw świata walczą pływacy. Czy wszystkie te dyscypliny skazane są na stosowanie niedozwolonych środków wzmacniających organizm?
Od lat słyszę o tym, że Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) nie może sobie poradzić z pomysłowymi zawodnikami, trenerami i lekarzami. Ano trudno oczekiwać, by w dzisiejszym świecie opartym na sztuczkach farmakologicznych i biotechnologii można było łatwo wygrać z dopingiem.
Ja nie wierzę w taką wygraną. Odkąd złote medale mają wartość o wiele większą niż zdrowie, możemy zapomnieć o zdrowym rozsądku. Oczywiście szkodliwe są jakiekolwiek uogólnienia i nie wierzę, by po niedozwolone substancje (i metody) sięgali wszyscy zawodnicy. Ostatni wyciek danych wskazuje na 800 sportowców, a to przecież nie wszyscy, którzy reprezentują swoje państwa na igrzyskach olimpijskich lub międzynarodowych zawodach. Tu chodzi jednak nie o personalne oskarżenia, lecz o efekty podejmowanych działań antydopingowych – kosztują majątek, a pożytek z nich wciąż marny.
Ryzykantów w sporcie nigdy nie brakowało. Kontrole antydopingowe – zapoczątkowane dopiero w połowie lat 60. ubiegłego wieku – miały przywracać sportowej rywalizacji zasadę fair play, ale w dużej mierze ich celem jest też ratowanie zdrowia i życia sportowców. Praca laboratoriów antydopingowych nie nadąża jednak za nowymi technikami, które błyskawicznie rozlewają się na różne dyscypliny sportu. Chętnie korzystają z nich nie tylko kulturyści i bokserzy, którzy dążą do wzmocnienia muskulatury, lecz także reprezentanci dyscyplin wymagających długotrwałego wysiłku: kolarze, narciarze, pływacy.
Oskarżenia wymierzone w lekkoatletów też dotyczą zwłaszcza konkurencji wytrzymałościowych. Podobno nawet szachiści nie stronią od amfetaminy! Za historyczną można uznać dietę, jaką aplikował sobie maratończyk Thomas Hicks: wstrzykiwał kilka podskórnych dawek siarczanu strychniny, wypijał pięć surowych jajek, kończył kilkoma szklaneczkami koniaku. Po zdobyciu olimpijskiego medalu w 1904 roku wymagał reanimacji.
Naukowcy ulepszają metody wykrywania niedozwolonych środków, ale sportowcy są szybsi – sięgają po nowe, których nikt jeszcze nie potrafi wykryć. Od producentów alkoholu też nikt nie wymaga, aby zajęli się sprzedażą alkomatów! Dlatego zamiast zajmować opinię publiczną tą zabawą w ciuciubabkę, może po prostu pozwolić przyjmować doping wszystkim wyczynowcom? Wtedy będzie sprawiedliwie, a konkurenci sami wykluczą się z podejrzeń, jeśli uda im się przeżyć kilka lat po wejściu na podium.
*
Czytaj także: O dopingu i „lekkoatletycznym końcu świata” pisze Krzysztof Matlak