Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Aniołki i diabełki

Naukowcy badają moralność dwulatków. Co siedzi w głowie twojego dziecka?

Nawet trzymiesięczne dzieci pojmują, co jest dobrym, a co złym zachowaniem w sytuacji społecznej. Nawet trzymiesięczne dzieci pojmują, co jest dobrym, a co złym zachowaniem w sytuacji społecznej. Caters News Agency/Anna Eftimie / Forum
O moralności niemowlaków oraz pochodzeniu dobra i zła mówi prof. Paul Bloom, psycholog z Yale University.
materiały prasowe

[Wywiad ukazał się w POLITYCE 22 września 2015 roku]

Marcin Rotkiewicz: – W pańskiej książce „To tylko dzieci” trafiłem na intrygujące zdanie. Pisze pan: oddałbym miesiąc życia za możliwość spędzenia pięciu minut w głowie dwulatka, a pół roku za pięć minut życia jako niemowlę. Co jest aż tak fascynującego w umysłach malutkich dzieci?
Paul Bloom: – Chyba wszystkich ciekawi, jak to jest być kimś innym. Chcielibyśmy choć na chwilę wejść w czyjeś buty. A im bardziej życie tej drugiej osoby różni się od naszego, tym większe wzbudza zainteresowanie. Jak by to było na chwilę zostać żołnierzem lub prezydentem USA czy też urodzić się w Afryce lub Chinach? I próbujemy się tego dowiedzieć poprzez naukę, literaturę, filmy.

Umysł dziecka jest aż tak odmienny od naszego, wręcz egzotyczny?
Im dalej cofamy się w przeszłość, czyli im dziecko jest młodsze, tym jego umysł staje się bardziej tajemniczy. Dlatego nie interesuje mnie specjalnie, co siedzi w głowie nastolatka, bo to raczej wiadomo – sam mam dzieci w tym wieku. A niemowlak to trochę taki przybysz z innej planety. W odróżnieniu np. od dwulatka, gdyż ten potrafi już posługiwać się językiem, co czyni ogromną różnicę.

Dlatego ta dziwna i jeszcze pozbawiona mowy istota, która rośnie, by stać się podobna do nas, jest tak niesamowita. Co wie, jak i czy myśli, jaka jest różnica między nim a np. szczeniakiem? Chciałbym poznać odpowiedzi na te pytania. Dlatego mam tak nieodpartą ochotę, by spojrzeć na świat oczami malutkiego dziecka.

Bada pan niemowlaki pod kątem ich zachowania – czy ma ono coś wspólnego z moralnością. Tylko jak dotrzeć do umysłu dziecka, które nie mówi?
To bardzo trudne, trudniejsze niż np. badanie życia szczurów laboratoryjnych. Na szczęście wrotami do umysłu malutkiego dziecka, co wiadomo już od kilku dekad, są jego oczy. Bo to ich ruch niemowlęta są w stanie kontrolować, więc np. czas patrzenia na jakiś przedmiot czy osobę już sporo nam mówi. Dzięki temu możemy się zorientować, co jest dla dziecka interesujące i nowe. W swojej książce podaję prosty przykład, jak sprawdzić, czy niemowlęta odróżniają koty od psów. Najpierw pokazujemy im do znudzenia obrazki kotów, a później prezentujemy identycznie wykonany obrazek psa. Jeśli dzieci się ożywią, zaczną dłużej przyglądać, to znaczy, że na pewnym poziomie uchwyciły różnicę między tymi zwierzętami.

To pomysłowy, ale stosunkowo prosty eksperyment. Pan natomiast bada ogromnie skomplikowane kwestie, tzn. zachowania moralne. Jak sprawdzić coś takiego, obserwując jedynie oczy dziecka? No i czy w ogóle w przypadku niemowlaków możemy mówić o moralności?
Zanim nauczyliśmy się czegoś na temat moralności niemowlaków, psychologom udało się odkryć właśnie dzięki wzrokowi, że maluchy posiadają coś, co nazywane jest „naiwną fizyką”. Naukowcy pokazywali dzieciom „magiczne sztuczki”, które wydawały się łamać podstawowe prawa fizyki – np. usuwali stojak spod jakiegoś przedmiotu, a ten nadal „wisiał” w powietrzu. Okazało się, że maluchy dłużej przypatrują się scenom, które są takie same poza jedną ważną cechą – wydają się przeczyć prawom fizyki.

Z kolei moja żona, psycholog Karen Wynn, wykazała, że maluchom znane są także podstawowe operacje matematyczne. Na scenie umieszczała zasłonę, a za nią stawiała – na oczach małego dziecka – jedną Myszkę Miki, a później dostawiała drugą. Kiedy podnosiła zasłonę, niemowlaki oczekiwały, że będą za nią dwie Myszki Miki.

Z kolei dwójce innych badaczek udało się wykazać – również obserwując wzrok – że 15-miesięczne dzieci są w stanie przewidzieć zachowanie osoby kierującej się fałszywym przekonaniem. Eksperyment polegał na tym, że maluchy obserwowały dorosłego człowieka przyglądającego się przedmiotowi leżącemu w pudełku. Następnie eksperymentator zasłaniał mu oczy i przenosił ów przedmiot do innego pudełka. Maluchy spodziewały się, że ów człowiek – po odsłonięciu mu oczu – będzie szukał przedmiotu w tym pierwszym pudełku, w którym początkowo go widział. Taka zdolność wglądu w stan umysłu innych ludzi nazywana jest w psychologii „teorią umysłu”. Do tej pory sądzono, że dzieci nabywają ją dopiero w wieku 4 lat.

A na czym polegały pańskie eksperymenty?
Podczas jednego z pierwszych badań przygotowaliśmy filmy, na których niemowlaki oglądały figury geometryczne z domalowanymi oczami, żeby przypominały ludzi – np. czerwoną piłkę próbującą wtoczyć się na wzgórze i żółty kwadrat, który jej pomagał oraz zielony trójkąt, który piłkę spychał w dół. Później wyświetlaliśmy drugi film, pokazujący piłkę zbliżającą się do kwadratu albo trójkąta. Dzieci wyraźnie dłużej przyglądały się scenom spotkania piłki z przeszkadzającym jej zielonym trójkątem. Tak jakby się dziwiły, że chce się do niego zbliżyć, skoro wcześniej jej przeszkadzał.

W kolejnym badaniu zamiast filmu użyliśmy marionetek, żeby sprawdzić, po które z nich dzieci będą chętniej sięgać na zakończenie eksperymentu – po te pomagające czy przeszkadzające. I niemal wszystkie dzieci wybierały marionetkę „życzliwą”. Wprowadziliśmy też trzecią postać, „neutralną”, która nie pomagała ani nie przeszkadzała. I niemowlęta chętniej wybierały marionetkę życzliwą od neutralnej, a neutralną wolały od przeszkadzającej. Ciekawe, że bardzo podobny efekt udało się zaobserwować u zaledwie trzymiesięcznych dzieci. Wprawdzie nie są one w stanie po coś sięgnąć, gdyż nie kontrolują jeszcze dostatecznie ruchów ręką, ale można wnioskować o ich preferencjach na podstawie kierunku spojrzenia. Zdecydowanie wolały patrzeć na życzliwe postaci. Badanie powtarzaliśmy w różnych wariantach – pacynki pomagały lub przeszkadzały otwierać pudełko – i zawsze otrzymywaliśmy bardzo podobne wyniki.

O czym to świadczy?
Że nawet trzymiesięczne dzieci pojmują, co jest dobrym, a co złym zachowaniem w sytuacji społecznej.

Czy to dowód na istnienie czegoś w rodzaju zmysłu moralnego i czy jest on wrodzony, a więc istnieje niezależnie od kultury, w której wychowują się dzieci?
Zacznę od tej drugiej kwestii. Były prowadzone takie międzykulturowe badania i potwierdziły uniwersalność moralnych ocen dokonywanych przez dzieci. Choć pewnie przydałyby się kolejne eksperymenty. Sam bardzo chciałbym je przeprowadzić, ale niestety są znacznie trudniejsze organizacyjnie i bardziej kosztowne – np. badania niemowlaków wśród plemion łowiecko-zbierackich w amazońskiej dżungli. Jestem jednak zdania, że w im wcześniejszym wieku dziecka coś się ujawnia, tym mniejszy jest wpływ kultury.

Natomiast odpowiedź na pytanie, czy dzieci posiadają zmysł moralny – pozwalający dokonywać ocen typu: to jest zachowanie dobre, a to złe – brzmi: oczywiście tak. Jego istnienie u człowieka postulowali zresztą już niektórzy filozofowie oświecenia.

Ale od tego zmysłu wiedzie jeszcze długa droga do postępowania dobrego lub złego.
Oczywiście moralność jest znacznie bardziej skomplikowana. Składają się na nią emocje, motywacje, jak również rozumowe analizy. I coś takiego jak wina, wstyd czy duma – a więc emocje skierowane niejako do siebie – pojawiają się na późniejszych niż niemowlęctwo etapach rozwoju człowieka.

Jak by pan zatem podsumował moralność bardzo małych dzieci?
Są one niewątpliwie istotami moralnymi i przeżywają związane z tym emocje, np. czują stres, kiedy widzą kogoś cierpiącego, i stają się wówczas zmotywowane, by jakoś pomóc. Być może odczuwają też złość oraz w pewnych sytuacjach potrafią osądzać, co jest dobre, a co złe. Jak również w podstawowy sposób rozumieć sprawiedliwość, przejawiającą się jako potrzeba równego traktowania. 16-miesięczne dzieci oglądające przedstawienie kukiełkowe, wybierają później te występujące w nim postacie, które się dzieliły po równo. Natomiast nie zaobserwowano tego u maluchów młodszych o pół roku. Należałoby jednak dodać, że dzieci są niezadowolone z powodu nierównego traktowania tylko wtedy, kiedy one same są pokrzywdzone.

Myślę, że to wszystko jest częścią naszego ewolucyjnego dziedzictwa. Oczywiście – o czym także obszernie piszę w swojej książce – te zdolności mają swój limit. Zmysł moralny małych dzieci jest bardzo zawężony – w jakimś sensie troszczą się tylko o osoby, które są wokół nich i z którymi czują się związane. Dobrym tego przykładem jest dzielenie się. Dzieci zaczynają robić to spontanicznie już w drugim półroczu życia, jednak niechętnie dzielą się z obcymi, preferując znajomych i członków rodziny. Podobne zjawisko występuje przy pomaganiu – jeśli potrzebującym pomocy byłaby osoba zupełnie nieznana, dziecko raczej by tego nie zrobiło.

A jak wypada porównanie niemowlaków i np. naszych małpich kuzynów, szympansów?
Zachowania moralne obserwowane u małych dzieci nie ujawniają się u innych gatunków. Być może, jak twierdzą niektórzy, np. znany prymatolog Frans de Waal, szympansy potrafią sobie pomagać, co świadczyłoby o ich empatii. Jednak zachowań, które dostrzegliśmy u dzieci podczas naszych badań, nie zaobserwowano u żadnego innego gatunku. Naczelne są zwierzętami wyjątkowo inteligentnymi, ale gdy chodzi o inteligencję społeczną, to trudno im się równać nawet z ludzkimi niemowlakami.

Ciekawi mnie, czy obserwując dzieci podczas badań, dostrzegał pan u niektórych jakieś zalążki złej części ludzkiej natury?
Podczas eksperymentów z pomagającymi i przeszkadzającymi postaciami pojawiały się nieliczne niemowlaki, które miały odmienną intuicję. To znaczy interesowała je bardziej „zła” postać. I nie wiemy, czy to dlatego, że np. kiepsko spały czy coś innego spowodowało odmienną reakcję. A może były inne? Jednak nie wierzę w coś takiego jak „złe ziarno”, czyli dzieci złe od urodzenia. Moralność to skomplikowane zjawisko, na które składają się m.in. zdolność współczucia, samokontrola przejawiająca się m.in. tym, jak szybko wpadamy w złość, nasz temperament. To jest tak jak z inteligencją – są ludzie z wysokim IQ, średnim i niskim. Podobnie z dziećmi: są bardziej i mniej impulsywne. Jestem jednak optymistą i postać całkowicie bezemocjonalnego psychopaty mordującego z zimną krwią to w dużym stopniu mit.

Czyli dzieci to raczej aniołki niż diabełki?
Nie ma dzieci wyłącznie dobrych. One potrafią mścić się, karać, być skąpe i egocentryczne, spontanicznie donosić. Maluchy są też bardzo agresywne. To pewnie zaskakujące, ale pod względem poziomu przemocy fizycznej w ciągu całego życia człowieka najgorzej wypadają dwulatki. Gdyby były duże i silne jak dorośli, świat stałby się przerażający.

Podobno małe dzieci wykazują też tendencje rasistowskie, preferując twarze własnej rasy?
Tak się wydawało na podstawie niektórych badań. Ale ich weryfikacja wykazała, że kolor skóry nie ma jednak znaczenia. Preferencje maluchów rozwijają się na podstawie tego, jacy ludzie pojawiają się w ich otoczeniu. Dlatego bardzo istotny jest język – malutkie dzieci wolą osoby posługujące się językiem ludzi z ich bliskiego otoczenia. Badania wskazują także, że zjawisko to może występować zaraz po urodzeniu, gdyż jeszcze będąc w łonie matki, dziecko uczy się rozpoznawać dźwięki jej języka. Z pewnością mamy więc wrodzoną bardzo silną skłonność do faworyzowania swoich.

W ostatnich latach wielu naukowców wypowiada się na temat genezy ludzkiej moralności. Np. neurofilozofka Patricia Churchland (rozmowa w POLITYCE 26/14) doszukuje się jej początków dziesiątki milionów lat temu u ssaków, które zaczęły opiekować się potomstwem. Żeby rozumieć jego potrzeby i na nie reagować, konieczne były zalążki empatii, tak istotnej dla moralności. Jakie jest pańskie zdanie w tej kwestii?
Jestem dość sceptyczny co do znaczenia empatii dla powstania moralności. Ocenianie czegoś jako dobre czy złe ma bowiem niewiele wspólnego z opieką matki nad dzieckiem. Nie twierdzę, że empatia nie ma znaczenia, ale równie ważne są inne czynniki.

Jakie?
Rozum, inteligencja. To one pozwalają nam np. pojąć, że nie jesteśmy wyjątkowi. Że pańskie życie ma dla pana takie samo znaczenie jak moje dla mnie. Prawdziwa moralność przekracza egocentryzm każdego z nas.

No to muszę zadać panu w takim razie klasyczne pytanie, jak wiele w tej kwestii zależy od genów, a ile od środowiska?
Udzielę klasycznej odpowiedzi: w połowie od genów, w połowie od środowiska. Dzieci przychodzą bowiem na świat z zaskakująco bogatym moralnym posagiem. Ewolucja wyposażyła je w empatię, elementarne rozumienie sprawiedliwości i równości, umiejętność oceny działania innych. Ale dzieci dorastają, więc zapytajmy, w jakim stopniu ich późniejsza moralność zależy od kultury, w której żyją? Odpowiedź brzmi: w ogromnym. Wiemy na przykład, że rasizm czy dyskryminacja z powodu płci są złe. Ale łowcy-zbieracze czy dzieci nie mają o tym bladego pojęcia. Środowisko, kultura, społeczeństwo ogrywają ogromną rolę w kształtowaniu naszej moralności.

Jak już mówiłem, moja żona przed laty wykazała, że dzieci od bardzo wczesnych etapów życia rozumieją prostą arytmetykę. Przychodzą z tym na świat. Natomiast matematyka, którą pan i ja znamy, czyli z ułamkami, zerem, nieskończonością etc., to już jest kultura. I pod tym względem moralność jest do matematyki bardzo podobna.

rozmawiał Marcin Rotkiewicz

***

Właśnie ukazał się polski przekład głośnej książki prof. Paula Blooma pt. To tylko dzieci. Narodziny dobra i zła, wyd. Smak Słowa, Sopot 2015 r.

Polityka 39.2015 (3028) z dnia 22.09.2015; Nauka; s. 64
Oryginalny tytuł tekstu: "Aniołki i diabełki"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną