Gdyby sto lat temu zapytać ludzi związanych z medycyną o najbardziej przełomowe odkrycie, które zmieniłoby jej oblicze i pomogło przedłużać życie, prawdopodobnie wskazaliby na leki skuteczne w niszczeniu zakażeń. Antybiotyki weszły do powszechnego użycia po 1945 r. i zgodnie z przewidywaniami okazały się najskuteczniejszą bronią w walce z zarazkami, zamieniając wiele śmiertelnych chorób – takich na przykład jak zapalenie płuc – w przejściowe infekcje.
Żaden ze środków przeciwbakteryjnych ani szczepionki wymierzone w wirusy nie wytrzymały jednak próby czasu i nie spełniły marzeń o nieśmiertelności. We współczesnym świecie, niecierpliwie wypatrującym nowych odkryć, jedyną dziedziną przybliżającą nas do tego celu może być transplantologia. Ostatni rok – w którym znów wykonano kilka pionierskich przeszczepów i z sukcesem wyhodowano w laboratorium sztuczne narządy – po raz kolejny otworzył nowe ciekawe perspektywy. Jeśli w 2016 r. wyczekiwać gdzieś cudów w medycynie, dostarczą ich zapewne właśnie transplantolodzy.
Nadzieje i podejrzenia
Choć na żadnym innym polu lekarze nie odnieśli takich zwycięstw nad śmiercią jak w transplantologii, jej pionierzy nigdy nie chcieli uchodzić za cudotwórców. Kilkoro z nich – np. Joseph Murray, autor pierwszego przeszczepu nerki, lub Donall Thomas, który pierwszy przeszczepił szpik – odebrało zasłużoną Nagrodę Nobla, ale na co dzień musieli odpierać oskarżenia o szarlatanerię i brak skrupułów. Do dzisiaj podziw dla nauki i postępu miesza się z obawą, czy nie czas postawić tamę dla prometejskich zapędów, mogących zburzyć odwieczny porządek natury: w miarę upływu lat tkanki i narządy się zużywają, nie godzi się więc wymieniać ich na nowe, czyniąc z ludzi nieśmiertelnych cyborgów.