Nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać. Dosłownie! Gdy 25 lat temu opisano w kardiologii pierwszy przypadek zespołu Takotsubo, w świat poszło proste przesłanie: wstrząs emocjonalny może wywołać zawał serca. Śmierć współmałżonka, rozpad związku, diagnoza raka – uważaj, bo smutne wydarzenia życiowe są dla serca równie niebezpieczne co miażdżyca.
Takotsubo nie jest nazwiskiem odkrywcy, lecz japońską nazwą dzbanka z wąską szyjką i szerokim dnem, gdyż właśnie taki kształt przybiera lewa komora serca u osób, którym stawiana jest ta diagnoza. Wśród potencjalnych chorych były do tej pory zwłaszcza kobiety. Trafiają do szpitala z ostrym dławiącym bólem w piersiach, który sugeruje klasyczny zawał serca, lecz po wykonaniu badań okazuje się, że naczynia wieńcowe mają zdrowe, bez zwężeń utrudniających przepływ krwi.
W Zurychu stworzono najbardziej kompletny na świecie rejestr pacjentów z zespołem Takotsubo (odegrał w tym dużą rolę młody kardiolog z Gdańska, dr Miłosz Jaguszewski). I gdy teraz naukowcy przeanalizowali zebrane dane, okazało się, że spośród 1750 chorych z 10 krajów przynajmniej u 4 proc. uszkodzenie serca nie było spowodowane smutkiem ani żałobą, lecz… wielką radością!
Dość osobliwie wygląda lista wydarzeń, które okazały się niemal zabójcze: urodziny syna lub wnuka, ślub, zwycięstwo ulubionej drużyny rugby, wycieczka do opery. Można by skwitować to żartem: co komu pisane, gdyby nie chodziło o groźny stan na krawędzi życia i śmierci.
Co prawda dolegliwości przy zespole Takotsubo mijają po kilku dniach (niepotrzebne są zabiegi udrażniające tętnice wieńcowe, bo nie ma w nich żadnych zakrzepów; leczenie ogranicza się w zasadzie do odpoczynku i podawania dużej ilości płynów mających uzupełnić niski poziom sodu i potasu). Jednak tylko pozornie choroba wygląda na łagodną – „pęknięte serce” nie może wypełniać swojej prawidłowej funkcji. Tylko czy po upublicznieniu spostrzeżeń szwajcarskich lekarzy można będzie nadal mówić o złamanym sercu? Jeśli pozytywne emocje wyzwalają quasi-zawał, to należy chyba ukuć nową opisową nazwę dla tej choroby?
Naukowcy wciąż próbują zrozumieć jej mechanizm, co jak widać idzie jak po grudzie. Związek rozmaitych bodźców oraz układu nerwowego z układem krążenia jest jednak niezaprzeczalny. Zarówno szczęśliwe, jak i smutne wydarzenia życiowe, z natury swej przeciwstawne, mają wspólny szlak, co w efekcie prowadzi do zespołu Takotsubo. Ale to w sumie przygnębiająca wiadomość, że nasz organizm – a konkretnie serce – w ten sam sposób może zareagować na skrajnie odmienne emocje.
A zatem śmiać się czy płakać? Dożyliśmy czasów, w których w zasadzie dla przeciętnego Polaka jest to bez różnicy.